Artykuły

Jak być sobą grając o indeks?

Takiego oblężenia, jakiego doświadczają co roku wydziały aktorskie w Łodzi Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, nie przeżywają żadne inne kierunki, wydziały i uczelnie. W łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera po 20 indeksów startuje zwykle około 800 kandydatów. Jak się przebić? - rozmowa z Zofią Uzelac, dziekanem Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi, w Expressie Ilustrowanym.

Aktor. Zawód z dziecięcych marzeń i młodzieńczych pragnień. Jak je spełnić ? Pytam prof. Zofię Uzelac [na zdjęciu], aktorkę Teatru Jaracza, panią dziekan mającego 70 lat tradycji Wydziału Aktorskiego sławnej szkoły na Targowej.

- To skomplikowane pytanie - mówi pani profesor. - Ilu aktorów, tyle byłoby odpowiedzi. Ja powiem: trzeba być człowiekiem dbającym o swój rozwój, otwartym, wzbogacającym role. Trudno dawać rady. Każdy jest inny. Psychika się liczy, wrażliwość, a nawet nadwrażliwość ma znaczenie.

Kandydaci wykosztowują się na korepetycje, przygotowują się u aktorów...

- Odradzam. Najlepiej przygotować się samodzielnie, nie konsultować się z zawodowcem, a z kolegą, który powie, czy zrozumiał tekst i sens interpretacji. Aktor przekaże swoją technikę, a my na egzaminie chcemy poznać wrażliwość. Często kandydaci trafiają do nas po szkołach prywatnych. Zdarzają się tacy, którym udało się ustrzec skostniałych technik.

W różnych zbiorach rad, które można mieć na kliknięcie, dominują podpowiedzi: wyluzuj się, a najlepiej rozbaw komisję, zaszokuj wyglądem.

- Złe założenie. Właściwe: bądź sobą. To się liczy. Łatwo nie jest, kiedy się staje przed komisją złożoną z kilkunastu pedagogów, a oni nie chcą grania. Oceniają, czy kandydat ma wyobraźnię, głos, poczucie humoru, ale to nie znaczy, że ma rozbawić wszystkich. Istotne, by - co wcale nie jest proste - w sytuacji dużego napięcia potrafił odpowiadać na pytania, wykonać zadanie, by miał prawidłową budowę ciała. To pierwsze spotkanie z pedagogami jest podstawą startu do zawodu.

A co z poglądem, że dziś castingi są najważniejsze, że liczą się bardziej niż dyplom i każdy nagle może zostać aktorem, a nawet gwiazdą?

- To niewłaściwe rozumienie tego, czym jest nasz zawód. Szkoła przygotowuje do samodzielnej pracy i dokonywania wyborów.

Casting jest finałem jednorazowego projektu. 20 lat temu (tu pani profesor sięga po gruby tom z zapisami opinii mistrzów - przyp. rs) pedagodzy narzekali, że młodzież jest coraz mniej samodzielna, bez inicjatywy, że poziom ogólnego wykształcenia jest coraz niższy. Minęły lata... Bardzo trudno egzekwować formułowanie myśli. Skrótowy sposób porozumiewania się wyćwiczony sms-ami dotkliwie odbija się na wyobraźni. Ja bym może nawet nie narzekała - cóż, signum temporis - ale w zawodzie takim jak nasz otwartość, ciekawość ludzi i świata żywego, nie tylko wirtualnego, jest inspirująca i bezcenna. Może też przydałoby się więcej krytycyzmu przy podejmowaniu decyzji o aktorskim starcie, tymczasem kandydaci układają grafik egzaminów wstępnych tak, by spróbować w czterech miejscach, gnają z egzaminu na egzamin.

I niech tak będzie. Nie wolno rezygnować z marzeń. Niech się z nimi mierzą, niech próbują. W Warszawie można mieć akurat gorszy dzień, a w Łodzi lepszy. Janusz Gajos zdawał cztery razy. Gdy przy trzecim już podejściu komisja poprosiła go o powtórzenie wiersza, ale bez wymieniania tytułu i autora, zaczął: Julian Tuwim, "Kwiaty polskie"...

Konfrontacja z komisją to taki moment, że nie docierają rzeczy najprostsze. Stanisław Mikulski podchodził do egzaminu wstępnego siedem razy.

Wiarę w możliwości aktorskie pomnażają sukcesy na szkolnych akademiach, udział w pracy teatrów amatorskich, podpowiedzi nauczycieli, nagrody w konkursach recytatorskich połączone ze świetnymi wynikami w nauce.

Ale same piątki często zawodzą, dla wielu zafascynowanych obecnością na scenie i przyszłością na ekranie wszystko kończy się szkolnymi występami.

Czy zdarzają się kandydaci, dla których egzamin jest dopiero pierwszym kontaktem z podawaniem tekstu?

- Tak. I nieraz bywa to żałosne. Decydują się zdawać z nadzieją, że a nuż komisja dostrzeże to, czego nikt nie widział, że nagle ujawni się talent. Granicy wieku dla zdających nie ma, więc zdarzają się też 40-, 50-latkowie. W ubiegłym roku zjawiła się pani po pięćdziesiątce, mówiła, że całe życie marzyła, żeby być aktorką, że dopiero teraz, kiedy uporała się z rodzinnymi sprawami, odchowała dzieci, chce wrócić do marzeń i przynajmniej sprawdzić, czy straciła coś bardzo ważnego. Pozwoliliśmy jej zdawać. To było straszne. Każdy wiek i bagaż doświadczeń to inne reakcje. 18-latkowie odbierają świat inaczej niż 26-latkowie, chociaż zdarza się, że i tacy dostają upragniony indeks, ale ktoś taki musi mieć to niezwykłe "coś", czy wyjątkową urodę. Ona się szczególnie wiąże

z tym zawodem. Stereotyp, że aktorka musi być piękna, a aktor przystojny nie zniknął.

Ale co to jest uroda? Często człowiek na scenie pięknieje. - Dzieje się tak wtedy, kiedy jest prawdziwy.

Czy dziś potrzeba jakiegoś szczególnego typu osobowości oraz ze wnętrzności?

- No właśnie: osobowości. W czasach, w których tak dotkliwy stał się brak autorytetów, złe przykłady płyną od polityków, osobowość jest w cenie. Oby ci, którzy chcą być aktorami, mądrze zawalczyli o swoją pozycję i żeby się utrzymali w zawodzie. Dziś to loteria, bezpieczeństwo, jakim był etat w teatrze, znika. A przecież nasz zawód to praca na żywym materiale. I wrócę do egzaminu: jak ocenić, czy ten młody człowiek, który do nas przychodzi, nadaje się do wykonywania najokrutniejszej profesji? Czasem myślę, że może ratujemy komuś życie, jeśli się nie dostanie.

Jak wspomina pani swój start do Szkoły Filmowej?

- Moją pasją były książki, zbierałam dyplomy za czytanie, więc nauczycielka w moim XXI łódzkim liceum włączyła mnie do udziału w akademiach. Mieliśmy teatrzyk, spotkania z aktorem Zbigniewem Cynkutisem i jego nowatorskimi technikami.

Czy zawód aktora ma przyszłość i moc oddziaływania?

- O niczym innym nie marzę, by to właśnie miał. To zawód, który nie jest tylko pędem do kariery i miejsca na okładkach. Na pytanie, jaki powinien być aktor, Jan Englert powiedział - ma być: "odważnym, mądrym, sprytnym i ciekawym pełnym Człowiekiem". Nie jesteśmy w stanie ocenić, czy kandydat ma w sobie taką siłę i wolę, ale próbujemy, by jednocześnie nikogo nie zranić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji