Artykuły

Na wielkim rumaku

Teatr Polski wystawiając "Sen srebrny Salomei" z muzyką Boka, w scenografii Garlickiego i reżyserii oraz układzie tekstu Krystyny Skuszanki pozwala swej nowo mianowanej reżyserce niejako wjechać do Warszawy na wielkim rumaka. Pegaz Słowackiego jest bardzo ognisty, daje okazję; i do tryumfów i do zblamowań się w dużej skali. Cóż dopiero, gdy mamy do czynienia z tym właśnie jego "romansem dramatycznym", którego, nieliczne zresztą, inscenizacje zazwyczaj wywoływały kontrowersje, a nawet skandale, jak np. inscenizacja lwowska Schillera w roku 1931.

Rzecz w tym, że Słowacki w swoim obrazie konfederatów barskich nikogo nie wybiela, a jeśli idealizuje, to w znaczeniu estetycznym, a nie moralnym. Sam czuł się dostatecznie naraz i Polakiem, i Ukraińcem, żeby zrozumieć obie strony zaplątane w bratobójczą tragedię. Zauważmy, że Jego bohater, wzbudzający największą sympatię w sztuce - Sawa (grany w Teatrze Polskim przez Dmochowskiego) jest też na wpół Polakiem i na wpół Kozakiem.

Czas Konfederacji Barskiej, to także czas Rzezi Humańskiej,a tragedia polsko-ukraińska ciągnęła się przez stulecia. My, mający już za sobą choć niektórzy jeszcze w pamięci, akordy końcowe tej tragedii, możemy dziś ustosunkować się do arcydzieła na temat bratniej krwi hojnie płynącej na stepach Ukrainy i Podola jak do zamkniętego rozdziału historii. Jak - powiedzmy - do historycznych kronik szekspirowskich - i tak to uczyniła Skuszanka. Łatwo przechylić obraz w stronę idealizacji jednej lub drugiej strony. Skuszance udało się dotrzeć do obiektywizmu Słowackiego, i nakazać tak jak on czuł, serdecznie, nie obojętnie racje oba stron, co bynajmniej nie umniejsza społecznego sensu sztuki.

Wszakże obiektywizm mógłby spowodować anemię dramatyczną. Tego potrafiła uniknąć Skuszanką oraz aktorzy, którzy żarliwie wyrażają racje przedstawianych osób. Jednocześnie jednak, że to jest sztuka romantyczna, a nie rozprawa publicystyczna, jest zaznaczone przez wyobcowanie z kręgu krwistych figur - uroczej, jakby sennej Salomei, granej na zmianę przez Marię Ciesielską i Barbarę Petkiewicz. Żeby jeszcze mocniej przeciwstawić się albumowemu historycyzmowi jest podkreślona; rola Księżniczki, która jest wyrazicielką tak znamiennej dla Słowackiego ironii romantycznej. Tę postać grają na zmianę Eugenia Herman, której bardzo do twarzy jest z błękitno - kruczym włosem, oraz Alicja Baciszówna, która bardzo pięknie błąka się w krainie czarów ukraińskich.

Tego kobieco-ludzkiego dystansu do pożarów i rzezi mogłoby nam być jeszcze za mało, gdyby Skuszanka na zakończenie nie kazała swym postaciom przemieniać się w żywych, krwistych ludzi w niemal marionetki. W ten sposób został przerzucony jakby most do ostatnich scen "Wesela" Wyspiańskiego. Rodzima wielka klasyka służy przecież także do przedstawienia konsekwencji w narodowej sztuce i myśli.

"Sen srebrny Salomei" Skuszanka już przed czterema laty opracowała w Nowej Hucie. Teraz powprowadzała pewne warianty inscenizacyjne, zaś silnie zindywidualizowani aktorzy Teatru Polskiego tacy jak: Jasiukiewicz, Wołłejko, Maciejewski, mają także wpływ na zmienione nasze wrażenie. Oczywiście nie do wszystkich aktorów pasowały jednakowo rygory narzucające się przez tę inscenizację. Np. Blałoszczyńskiemu jako Wernyhorze udało się stworzyć postać poetycko wiarygodną, przy jego umiarze w ekspresji, natomiast Hańcza jako Regimemtarz był za wyrazisty i sądzę, że przy jego warunkach i efektowności korzystnie byłoby mu stonować ekspresję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji