Artykuły

Czy da się reanimować Teatr Polski? "Trzeba go wyrwać z gier politycznych"

Przez dwie godziny uczestnicy debaty w Capitolu szukali wyjścia z pata, w którym znalazł się Teatr Polski we Wrocławiu. Powróciła propozycja radykalnego rozwiązania: likwidacji największej dolnośląskiej sceny i powołania w jej miejsce nowej instytucji - Novego Teatru Polskiego - pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Konrad Imiela, szef Capitolu, Dariusz Kosiński, zastępca dyrektora do spraw programowych Instytutu Teatralnego, Krzysztof Mieszkowski, były dyrektor Polskiego, Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, i Leszek Koczanowicz, filozof, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej - oto uczestnicy debaty zorganizowanej przez Publiczność Teatru Polskiego we Wrocławiu i Stowarzyszenie Widzów Teatrów Publicznych.

- To już druga, po listopadowej, dyskusja zorganizowana przez widzów Polskiego, tym razem zatytułowana "Teatr. Stan krytyczny". Musimy przyznać, że niewiele udało nam się zdziałać przez te miesiące, które upłynęły od ostatniego spotkania - mówiła, otwierając debatę, Magdalena Dzięciołowska, przedstawicielka Publiczności Teatru Polskiego we Wrocławiu. - Wciąż jednak wierzymy głęboko w sens naszych działań. Pytamy, czy wrocławian stać na to, żeby zmusić decydentów do rozmowy.

Trwa wycinka, jeżdżą po nas ciężkim sprzętem

To ostatnie pytanie pozostało zawieszone: na dyskusji pojawiła się jedynie Wanda Gołębiowska, dyrektorka departamentu spraw społecznych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Nie było nikogo z urzędu miejskiego, żadnego przedstawiciela wojewody ani Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, chociaż zaproszenia zostały i tam skierowane. Teatr Polski we Wrocławiu reprezentował jego rzecznik Marek Perzyński.

Marcin Czarnik, były aktor Polskiego i obecny krakowskiego Starego, nie mógł uczestniczyć w debacie, ale wysłał film ze swoim przesłaniem. Mówił w nim o tym, że być może nadszedł czas, żeby artyści, jak ekolodzy w Puszczy Białowieskiej, przykuli się do miejsc, które są dla nich ważne, a które ulegają zagładzie. "Może powinni wykrzyczeć swój monolog wewnętrzny, stojąc naprzeciwko ciężkiego sprzętu, albo zapomnieć, że tu kiedyś były drzewa, wyjechać zbierać pomidory?" - mówił. "Nie wiem, jaki monolog mógłbym powiedzieć, jaki bunt przeprowadzić. Trwa wycinka. Czy możemy zabrać kierownicę tym, którzy jeżdżą po nas ciężkim sprzętem? Szybko poszło. W sumie to tylko kilka teatrów - rosły nie w tę, którą trzeba, stronę".

Koczanowicz: Głową w mur

Dariusz Kosiński, szef Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego, mówił, że przed Publicznością Teatru Polskiego we Wrocławiu i zbuntowanym zespołem tej sceny daleka i trudna droga: - Dopóki argument dobra publicznego, które powinno stać ponad polityką, nie zostanie przyjęty przez decydentów, nic nie poradzimy. Jesteśmy w polu rozgrywek politycznych, jedyne, co możemy zrobić, to budować szerokie porozumienie środowiskowe. Taka strategia wymaga cierpliwości. Ale trzeba próbować - działanie Teatru Polskiego we Wrocławiu pokazuje, że wstawiając nogę w zamykające się drzwi, można zablokować pewne działania.

Leszek Koczanowicz zwracał uwagę, że jeśli nie ochronimy dialogu, którego przestrzenią jest teatr, zniszczymy demokrację, zepchniemy artystów do roli reprezentowania jednej opcji politycznej, co jest zawsze niebezpieczne. Dlatego trzeba wyrwać teatr z gier politycznych. Oczywiście, staranie o to oznacza bicie głową o ścianę, ale znamy z historii przykłady, kiedy ta ściana ustępowała.

- Rozmawiając z urzędnikami, zawsze trafiałem na mur - mówił Krzysztof Mieszkowski. - Nie tylko ja - Jan Klata dużo zrobił, żeby podjąć dialog z ministrem, po to, żeby zespół Starego Teatru mógł dalej z nim pracować. Ja sam uprawiałem radykalny sposób rozmowy z władzą, może za mało radykalny. Efekt jest ten sam. Pytanie, czy jest nam potrzebny dialog z władzą, czy on kiedykolwiek nastąpi, czy też nieuniknione jest wejście w sferę autorytaryzmu.

Głomb: Tutaj nikt nie odpuści

Jacek Głomb zaczął od czarnej wizji: - Będzie jeszcze gorzej, bo to, z czym mamy do czynienia teraz, to tylko preludium do bardziej zdecydowanych działań - państwo zmierza w kierunku rządów autorytarnych. W ministerstwie trwają tajne prace nad ustawą o instytucjach artystycznych - kierunek jest taki, żeby mieć coraz większy wpływ na teatry, także przez pieniądze. Władza kupuje artystów - pieniędzmi, bezpieczeństwem finansowym, dzieli środowisko.

Wyście - tu zwrócił się do przedstawicieli Publiczności - już wygrali: zarząd województwa odwołał dyrektora Morawskiego. To było zwycięstwo: rzadko nacisk społeczny powoduje zmianę kursu władzy. Tyle że teraz polityka wkroczyła wprost do teatru - to nie jest już kwestia sztuki, ale sporu politycznego dwóch ośrodków władzy. I uwierzcie mi państwo: żaden z nich nie odpuści. Dlatego wy też nie powinniście odpuszczać.

Dariusz Kosiński mówił o tym, że zamieszanie wokół Polskiego pokazuje, że teatr w Polsce stał się ważny: - I to na dobre, i na złe. Władza też się teatrem zainteresowała. Pytanie, czy to dobrze. Teatr pokazuje nam, że świat jest złożony, politycy chcieliby formułować prosty przekaz: będzie dobrze, jak nas wybierzecie. Mamy do czynienia z paradoksem: teatr polityczny wysokiej klasy i ludzi władzy, którzy go nie rozumieją. Niełatwy, nieprzyjemny teatr jest nam niepotrzebny - to próbuje nam wmówić władza.

Podczas debaty była też mowa o konkursach na stanowiska dyrektorów. Na to, że większość z nich jest ustawiona, a decyzje podjęte jeszcze przed posiedzeniem komisji, zwracał uwagę Dariusz Kosiński. Konrad Imiela mówił, że konkursy zdejmują z urzędników odpowiedzialność, pozwalają ukryć się za quasi-transparentnością, która tak naprawdę nie istnieje. - Dlatego jestem przeciwnikiem konkursów - tłumaczył. - To jest wyraz słabości władzy - konkurs powinien być ostatecznością. A jeśli już ma być organizowany, władza powinna zaprosić do niego ekspertów, wybitnych specjalistów.

Mamy awarię i to nie jest ściema

Temperatura dyskusji wyraźnie się podniosła, kiedy otwarto ją na głosy widowni. Maciej Wiśniewski, wrocławianin, pytał rzecznika Polskiego: - Jak, mając tak słabe wyniki finansowe, utrzymacie teatr? Czy będą zwolnienia? Czy utrzyma się Scena na Świebodzkim? Jakimi nazwiskami twórców zasypiecie nas w przyszłym sezonie?

Perzyński odpowiedział nie bez oporów. - Proszę mnie nie stawiać pod pręgierzem - protestował. - Sytuacja Polskiego będzie taka, ile pieniędzy będzie w kasie. W tej chwili trwa walka o przetrwanie. Mamy awarię wodociągową na Scenie Kameralnej, i to nie jest ściema. Nie wiem, czy będą zwolnienia. Dyrektor nie ma radykalnych myśli. A spektakle mają różne recenzje, ja je oceniam dobrze. Dialog jest trudny, bo jest duża agresja.

Na zgliszczach starego Novy Teatr Polski

Edwin Petrykat, aktor Polskiego, ujął sprawy wprost: - W 1994 r. spalił się nasz teatr. Drugi pożar strawił go w 2016 r., chociaż budynek stoi, widownia jest cała, ale stąpamy po zgliszczach. Tego teatru już nie ma - nie ma go i nie będzie. Nie ma tu pola kompromisu, jesteśmy pod ścianą. Jedyne, co nas może uratować, to odważna decyzja o likwidacji Teatru Polskiego we Wrocławiu i powołaniu w to miejsce nowej instytucji. Powołajmy Novy Teatr Polski, przez "v" - tu pokazał znak zwycięstwa. - Tylko wtedy jest szansa na odbudowanie zespołu i na powrót do formy. Ale zapomnijmy o tamtym teatrze - bo go nie ma i nie będzie.

Większość uczestników debaty uznała, że tak radykalne rozwiązanie może być w tej sytuacji jedynym wyjściem z pata, w jakim znalazł się Polski. - Trzeba zamknąć ten rozdział - w Polskim rowy są tak głęboko wykopane, że chyba tylko ostry krok pozwoliłby odciąć się od tego kryzysu grubą krechą.

Jacek Głomb nazwał tę propozycję ucieczką do przodu, wyprzedzającą rozstrzygnięcie sporu między marszałkiem a wojewodą przed sądem administracyjnym, na które trzeba będzie poczekać nawet kilka lat. - Trzeba jednak liczyć się z tym, że minister kultury wycofa się z finansowania teatru w takiej sytuacji - przestrzegał.

Wanda Gołębiowska, dyrektor departamentu spraw społecznych w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim, nie chciała powiedzieć wprost, na ile takie rozwiązanie jest brane pod uwagę przed zarząd województwa. - Różnie się mówi, ale na pewno nie oficjalnie - powiedziała tylko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji