Artykuły

Ostatni ludzie

Język tego spektaklu jest z pewnością czymś świeżym w teatrze polskim - o spektaklu "Ostatnie zwierzęta" w reż. Magdy Szpecht w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Kinga Kurysia z Nowej Siły Krytycznej.

Dobrze jest czasem w tym całym teatralnym zamieszaniu, w którym uczestniczymy w Polsce, odetchnąć, wejść w zapomnianą przestrzeń, posłuchać zdań formułowanych z małych liter - a tak się stało w Łaźni Nowej. Nawet jeśli niepostrzeżenie zaczął wiercić się od środka smutek, spowodowany zarówno wnętrzami byłego technikum, które zostało przyłączone do nowohuckiego teatru i stanie się po remoncie Domem Utopii, jak i wątpliwościami co do szans na rozmiękczenie ram instytucjonalnych teatru i na działania radykalnych kolektywów. A to nam tu obiecano.

Kolektyw twórców pod wodzą Magdy Szpecht próbował rozsadzić opresyjne konwencje teatralne i instytucyjne, ale tylko w kilku miejscach udało się je nagiąć, przekonfigurować proporcje układu widowni i przestrzeni. Na początek dowiadujemy się: "spektakl trwa tak długo, jak widzowie w niego wierzą", następnie otrzymujemy mapę z trasą "Ostatnich zwierząt". Punktem wyjścia jest świat zdegradowanej natury, którą człowiek do cna wyzyskuje, zapominając o tym, że jest jedynie epizodem w jej dziejach. Spodziewałam się swobody w spacerze po opuszczonym budynku szkoły. Jednak raz uformowana grupa chodzi po klasach i korytarzach z przewodnikami, następnie musi wybrać trzy z pięciu pomieszczeń, w których odbywają się krótkie monodramy (przynajmniej w tych, w których byłam). Dość szybko terminologia uczestnik, performans, improwizujący, otwarty na widza performer, traci uzasadnienie, wracają pojęcia widz, spektakl z wyraźnym scenariuszem, aktor wypowiadający kwestie, których nauczył się na pamięć.

Kolejne przejścia wyznacza szkolny dzwonek. Gdy chce się w jakiejś sali zostać dłużej, nie ma na to czasu, trzeba szybko wybrać następną, nim zamkną się drzwi. Wchodzimy do klas, pufy dla widzów i scenografia niby nie wprost, ale jednak wyznaczają strefy działań i ich oglądania, podświadomie poddajemy się podziałowi przestrzeni. W sali z rozrysowaną na ścianach historią Ziemi, gdzie brakowało puf czy podkładek do siedzenia, widzowie instynktownie przemieszczają się, ustępując miejsca aktorowi, który przesuwa się wzdłuż ścian, dając obszerny geograficzno-biologiczny wykład. Jak to zatem jest z tą wolnością i słuchaniem?

Za spacer po opustoszałym budynku szkoły odpowiada kolektyw twórców. Za punkt wyjścia posłużyło im wiele tekstów, które generują nieoczywiste rozwiązania, co w kontekście zdegradowanego budynku daje dziwny efekt - poczucie odświeżającego sposobu patrzenia na działania w przestrzeni. Niemniej konwencja spaceru z przewodnikiem nie pozwoliła przemienić się z widza w uczestnika.

Zachwyt wzbudzała postapokaliptyczna przestrzeń, która nadała charakter wydarzeniu. Spojrzenie antropocentryczne sprawiło, że do spektaklu bardziej pasowałby tytuł "Ostatni ludzie". Przeważało bowiem słowo, nagrane i wypowiadane tu i teraz. Pojawiały się co prawda układy ruchu, ale im też towarzyszyły komentarze z offu, bądź miały marginalny udział w konstruowaniu znaczeń. Relacja człowiek - środowisko przebiegała ze znaczącą przewagą ludzi, pod okiem aranżera- reżysera. Mowa to jednak wartościujący przywilej. Co prawda twórcy mieli błyskotliwy pomysł, by historię stworzenia człowieka z Biblii dla dzieci przełożyć na stworzenie świata pand, ale zabrakło rozwinięcia, na przykład, co by się stało, gdyby małe pandy w swoim języku stworzyły człowieka.

. Podobnie było z wałbrzyskim "Schubertem", w którym Magdę Szpecht wyraźnie zainspirowała estetyka Christopha Marthalera. W kontekście tak radykalnych grup jak Gob Squad czy Rimini Protokoll te działania wypadają jednak dosyć blado i zachowawczo. Pozostaje mieć nadzieje na zmianę, ponieważ od niedawna(w końcu!) artykułowana jest potrzeba, szczególnie przez młode artystki, wyjścia z patowej i opresyjnej sytuacji, którą stwarza instytucja teatru, i otwierania się na kolektywne przedsięwzięcia.

Struktura tego przedstawienia broni się prostotą dobranych środków. Moje zarzuty wynikają z podejrzliwości co do tego typu "konceptualnych" prac zbiorowych. Artyści nie wysuwali programowo postulatu pełnoprawnego udziału widza w przestrzeni działań. Może po prostu ich to nie interesowało, a gest równościowy wobec widzów miał zakończyć się na zamianie krzeseł na pufy, podkładki czy połacie wyciętego z ziemi trawnika. Z pewnością trzeba docenić kierunek poszukiwań, który przy kolejnych przedsięwzięciach kolektywu Magdy Szpecht ma szansę z uroczo nieśmiałego przerodzić się w świadome łamanie zasad panujących w głównym nurcie polskiego teatru lub przenieść się poza instytucję.

Nie sposób jednak nie dać się urzec poszczególnym scenom i konceptowi prostych metafor. Po ostatniej scenie, w której ciało aktorki jest niesione na barkach innych wykonawców i położone na materacu (jedynym obiekcie w przestrzeni), następuje metaforyczny rytuał pożegnania. Jest to najciekawszy fragment, nie pada bowiem w nim ani jedno słowo. Dookoła stoją widzowie, a twórcy po kolei żegnają się z "ciałem zmarłej", czynią to jednak nie w sposób "ludzki", odwracają sens czynności, przywodząc na myśl kontakt zwierzęcia z człowiekiem lub kimś o odmiennej mowie ciała. Podchodzą do niej przybierając różne pozycje, ocierają się, wąchają.

Podobnie jest z seansem filmów ze zwierzętami i wmontowanymi w nie ciałami artystów, oraz filmem emitowanym na starym telewizorze w pustym pokoju, w którym piesek zadaje sobie ludzkim językiem egzystencjalne pytania. Tam widz ma zielone światło. Po "pożegnaniu" czas i konwencja uwalniają go z teatralnych ryz, jednak to trochę za późno, posmak wolnego wyboru szlaku na końcu wędrówki szybko przeradza się w goryczkę. Udział widza jak i diagnozy tego przedsięwzięcia w funeralnych wnętrzach opuszczonej szkoły zamrażają się w pół drogi, a szkoda, bo być może moglibyśmy jako równoprawni uczestnicy świadomie przesunąć antropocentryczny paradygmat teatru w inną stronę, co jest możliwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji