Artykuły

Umiem postawić na swoim

- Dla mnie najważniejsza w życiu jest rodzina. Od niej się wszystko zaczyna i na niej kończy - mówi BARBARA BURSZTYNOWICZ, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Swój sposób na szczęśliwe małżeństwo, wychowanie dzieci i ciepły dom zdradza nam aktorka Barbara Bursztynowicz, (52 l.), wielka gwiazda serialu "Klan",

Dla mnie najważniejsza w życiu jest rodzina. Od niej się wszystko zaczyna i na niej kończy. Kiedy jest mi przykro lub źle, zawsze myślę sobie: - Szkoda, że nie ma koło mnie Jacka, poskarżyłabym mu się.

Mąż jest moim najlepszym przyjacielem. Choć w tym roku minie 30. rocznica naszego ślubu, nigdy się ze sobą nie nudzimy. On jest tak interesującym człowiekiem, mądrym i utalentowanym! Choć bardzo się różnimy mam wrażenie, jakbyśmy byli dwiema połówkami tego samego jabłka. A wcale nie była to miłość od pierwszego wejrzenia.

Poznałam Jacka Bursztynowicza w 1973r. w szkole teatralnej na Miodowej w Warszawie. Ja byłam studentką I roku on trzeciego. Zauważyłam go, bo świetnie grał jazz: na pianinie. Był przystojny i... nosił wystrzałową, skórzaną kurtkę. No i był niezwykle wytrwałym adoratorem. Na pierwsze] randce czekał na mnie całe dwie godziny! Tak długo koleżanka z akademika namawiała mnie, abym się jednak z nim spotkała.

Ślub wzięliśmy po kilku latach, 2 października 1976 r. W warszawskim Kościele Wizytek połączył nas sam ksiądz Jan Twardowski.

Potem było różnie. Nie zawsze łatwo, bo los nie szczędził nam też trudnych chwil. Ale zawsze byliśmy razem. W zdrowiu i w chorobie. Takie małżeństwo na dobre i na złe.

Małgosia przyszła na świat 4 sierpnia 1981 r. Cóż to była za radość! W dodatku była taka śliczna, że pielęgniarki nazywały ją "piękną Andżeliką" (bohaterka filmowej serii przygodowej). Wzruszony Jacek wziął ją na ręce i powiedział:

- Córeczko, poznajesz mnie? To ja twój tatuś!

A wtedy ona uśmiechnęła się.

- Naprawdę mnie poznała! - zupełnie serio ucieszył się Jacek.

Dziś córka jest dorosłą, mądrą i zdolną kobietą, choć ja - czego ona nie znosi -traktuję ją, jakby ciągle była małą dziewczynką.

Z tatusiem trzyma sztamę.

Rozumieją się w pół słowa. A ja, choć bardzo ją kocham, często mam do niej pretensje. Kłócimy się o drobiazgi.

- Dlaczego nie zadzwoniłaś, że nie wrócisz na noc? - złoszczę się.

- Mamo. Wysłałam ci przecież esemesa! - ona na to.

- Ale w środku nocy, kiedy już spałam!

Choć córka ma własne mieszkanko w centrum Warszawy, ciągle pomieszkuje u nas, na prawym brzegu Wisły. A czasem u jej chłopaka, Wojtka, który jest fotografem i jeździ po świecie.

Oboje z mężem uważamy, że dzieci nie można za bardzo rozpuszczać, a za to należy uczyć je odpowiedzialności. I że nasza córka powinna zapracować przynajmniej na utrzymanie własnego mieszkania.

Jest jeszcze studentką V roku warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale ma już na swoim koncie pierwsze dokonania. Samodzielnie wykonała scenografie i kostiumy do dwóch sztuk teatralnych. Bardzo jesteśmy z tego dumni.

Co do mnie, wyglądam na osobę kruchą. Jednak umiem postawić na swoim. W domu nie mają ze mną lekko. Choćby z powodu mojej przesadnej wręcz dbałości o higienę.

- Umyliście ręce?! - już od progu wypytuję córkę i męża.

Ten kult czystości wyniosłam z rodzinnego domu. Jestem góralką i Ślązaczką, pochodzę z Bielska Białej. Tam wszystko musiało aż lśnić! Mama zawsze dokładnie sprawdzała, czy obie z siostrą wypucowałyśmy cały dom do czysta.

I choć Jacek, jak większość mężczyzn, nie jest pedantem, musiał nauczyć się porządku. Ale nadal złości mnie bardzo, że nie zamyka szafek! Ani w łazience, ani w kuchni!

Jak każda kobieta, lubię wydawać pieniądze. Na piękne rzeczy, podróże, stroje. Ładne ciuchy są drogie. Jednak gdy je kupuję, służą mi latami. Jest wiele racji w porzekadle: "Jestem za biedna, by kupować tanie rzeczy". Moja pochodząca z Kresów babcia dodawała do tego, śpiewnie zaciągając:

- Pamiętaj, dziecko, że bieda zawsze musi być czysta!

Ja jestem rozrzutna, a mąż wręcz odwrotnie. Nawet w czasach studenckich, gdy byliśmy biedni jak myszy kościelne, odkładał choćby po parę złotych. Lubi, gdy mu kupka pieniędzy rośnie i czuje się zaniepokojony, jak ich ubywa. Jest strażnikiem domowych finansów.

Lecz czasem to ja mam rację, decydując się na ekstrawydatek. Tak było z działką pod Warszawą, którą kupiliśmy kilka lat temu. Dziś to nasze ukochane miejsce. Mogę tam oddychać powietrzem pachnącym igliwiem i podziwiać pięknie rozrośnięte, kuliste sosny. I chodzić na spacery z naszym psem Bąblem, który, niestety, jest już staruteńki.

Mamy tam drewniany domek. Oczywiście, to ja organizowałam jego zakup i montaż.

- Ja najwyżej mogę wiersz o tym napisać! - śmieje się Jacek.

Bo mój mąż i pod tym względem jest wyjątkowy. Choć jest aktorem (gra w Teatrze Współczesnym) i reżyserem (od 10 lat prowadzi na Zamku Królewskim teatr dla młodzieży), to jeszcze pisze piękne wiersze i oryginalne teksty dla naszego małego kabaretu "Cafe Teatr na Francuskiej", który mieści się w kawiarence na Saskiej Kępie.

Elżbietę z "Klanu" gram już 9 lat. Były takie odcinki, w których moja bohaterka głównie podawała do stołu i wybuchała płaczem. Dziś jest na szczęście bardziej stanowcza. Ale grający mojego męża, dowcipny Andrzej Grabarczyk skarży się scenarzystom:

- Na ulicy mnie zaczepiają i dokuczają, że zdradziłem Elę. Czas, by mi przebaczyła!

- Niedoczekanie! - protestuję wtedy. - I znów będziesz romansować, a ja mam kolejny raz cierpieć w milczeniu, podając herbatę?!

Kocham ciepło. Ciepły dom, kwiaty w gorących kolorach... Jestem jak słonecznik stale spragniony słońca. I nawet w ciepłych krajach chodzę po słonecznej stronie ulicy.

Ważne role:

Aktorka występuje w warszawskim Teatrze Ateneum i prowadzi własny kabaret "Cafe Teatr na Francuskiej". Gra też w filmach. Największą popularność zyskała dzięki roli Elżbiety z serialu "Klan".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji