Artykuły

Z zasadami i bez

Miejskie Teatry Dramatyczne w bieżącym sezonie teatralnym wprowadziły po raz pierwszy na scenę stołeczną Jean Paul Sartre'a, wystawiając "Drzwi zamknięte" ("Huis clos") i zapoznając warszawską publiczność z oryginalnym dziełem i filozofią życiową reprezentanta egzystencjalizmu. Drugą z kolei ze sztuk Sartre'a, jaka pojawia się na scenie warszawskiej jest "Ladacznica z zasadami" ("La putain respectueuse"), wystawiana obecnie przez Teatr "Placówka" (a poprzednio grana w Państwowym Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi).

Dwuaktowa sztuka Sartre'a w niezwykle mocno zarysowanych scenach ukazuje dramatyczny pościg białych za Murzynem w południowych Stanach Ameryki. Ukazuje ona całą bezwzględność białego jak i całą bezkarność w niszczeniu istnień murzyńskich, w obronie których staje u Sartre'a owa "ladacznica z zasadami" - Lizzie, zdawałoby się przecież "społecznie nie najbardziej uświadomiona", a jednak najoczywiściej rozumiejąca i reprezentująca ludzką solidarność i ludzkie uczucia w walce z gwałtem i bezprawiem - w walce o wolność człowieka.

Wychodząc ze słusznego założenia, że konflikt murzyński w Ameryce to nie tylko nienawiść rasowa, ale i walka klasowa pokazał Sartre, że współczucia może czarny szukać tylko u "ladacznicy z zasadami", bo o znalezieniu go u senatora, czy jego rodziny mowy być nie może.

O sztuce Sartre'a, jak o każdym prawdziwie interesującym dziele muszą się toczyć dyskusje, a sądy muszą być różne. I tak jedni podkreślają niezwykłą wyrazistość z jaką został w dwóch krótkich właściwie scenach, nawet nie aktach, pokazany problem murzyński, drudzy będą zdania, że sam tytuł i erotyzm pewnych fragmentów sztuki czynią z niej raczej sensację innego rodzaju. Jeszcze inni znów uznają brutalną drogę autora za najbardziej słuszną, by obrazowi tragedii czarnego w południowych Stanach dać jak najbardziej poruszający sumienia wyraz.

I tym ostatnim trzeba przyznać rację. Bo niewątpliwą słuszność autora potwierdza najdobitniej opinia prasy amerykańskiej po niedawnej premierze "Ladacznicy z zasadami" w Nowym Jorku, która stała się nie tylko wydarzeniem artystycznym, ale i społecznym. Prasa amerykańska stwierdziła, że żaden z dotychczasowych autorów dramatycznych z tak oczywistą i okrutną zarazem prawdą nie zarysował problemu murzyńskiego, który wielu z Amerykan najchętniej uznałoby za nieistniejący, a który w sztuce Sartre'a jest przedstawiony w sposób, poruszający najmniej wrażliwe sumienia. Zdaniem jednego z krytyków nowojorskich żaden inny pisarz, zapewne nawet sam Molier, gdyby się stał współczesnym rewolucjonistą nie znalazłby takiej prawdy i takiej siły przekonania dla poruszanego problemu.

Jest to z pewnością najwyższe uznanie, jakie mogła sobie zdobyć sztuka u widza amerykańskiego, bliskiego problemom białych i czarnych i żywo nań reagującego, ale i tam, gdzie poruszane zagadnienie nie jest tak bezpośrednie i tak palące jak w Ameryce umiał autor znaleźć i zainteresowanie i właściwe zrozumienie dla "Ladacznicy z zasadami". I tak częstokroć publiczność warszawska, udając się do teatru zaciekawiona samym tytułem i plotką o tak zwanej "pikanterii" pewnych sytuacji scenicznych już w czasie słuchania utworu i po opuszczeniu teatru kieruje swą myśl ku tragedii Murzyna i jego beznadziejnej walce z białym w Ameryce Południowej. Autor odnosi pełne zwycięstwo.

Teatr "Placówka" z dużą starannością zrealizował "Ladacznicę z zasadami". Reżyser przedstawienia, Erwin Axer umiejętnie wydobył cały realistyczny charakter utworu, nie przejaskrawiając żadnej z sytuacji scenicznych, co łatwo mogłoby się zdarzyć przy mniejszej kulturze i jego i wykonawców.

W roli Lizzie Ewa Bonacka znalazła duże pole do popisu, dając odtwarzanej postaci konieczną szczerość i bezpośredniość wyrazu. W roli młodego Amerykanina Freda Andrzej Łapicki dał niezwykle interesująco przeprowadzoną sylwetkę bezwzględnego, pozbawionego skrupułów, o wielkiej pewności siebie, młodego syna senatora - usprawiedliwiając go tylko osobistym wdziękiem, bez którego Fred byłby nie do zniesienia. Łapicki jest niewątpliwie aktorem o dużej przyszłości scenicznej.

W roli Senatora Józef Węgrzyn zabłysnął znów najwyższą klasą aktorskiego kunsztu, stwarzając świetną postać władczego i obłudnego senatora, zwłaszcza w scenie wymuszenia do Lizzie fałszywego zeznania, dając sugestywny obraz wielkiego stanowiskiem, a nikczemnego duchem człowieka.

Feliks Żukowski był naprawdę wzruszający w tragicznych i z góry skazanych na klęskę zmaganiach się Murzyna, osaczonego przez białych.

Dekoracje Zenobiusza Strzeleckiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji