Artykuły

Człowiekiem teatru nie można stać się ad hoc, teatru uczymy się bardzo długo

W sobotę premierą "Dryla" Wojciecha Bruszewskiego kończy się XXIII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. O festiwalu, trudnym sezonie i problemach teatru publicznego w Polsce opowiada Ewa Pilawska, dyrektor Teatru Powszechnego w Łodzi.

Izabella Adamczewska: Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych odbywa się w tym roku pod hasłem "Awangarda jako stan umysłu". Czy możliwa jest dziś awangarda w teatrze?

Ewa Pilawska: Awangarda w teatrze jest stale obecna. Pojawiają się kolejne estetyki, artyści sięgają po nowe media, nieustannie szukają sposobów na wyważanie drzwi. Oczywiście takiego radykalizmu jak sto lat temu raczej już nie będzie. Ale awangarda jako stan umysłu stale funkcjonuje. Moim celem nie była diagnoza i układanie repertuaru pod kątem hasła przewodniego. Chciałam przede wszystkim wywołać temat do dyskusji.

Kiedy okazało się, że nie będzie planowanej premiery "Blackoutu", do programu weszły dwie realizacje, które akurat z awangardą się wiążą: "Arcydzieło na śmietniku" i "Dryl".

- Zajmując się sztuką zawsze podejmujemy ryzyko. I zawsze mamy prawo do pomyłki artystycznej - będę tego bronić do upadłego. "Blackout" był projektem w procesie, dramaturżka tworzyła materiał na próbach. Spektakl miał być koprodukcją z Komuną Warszawa, ale kiedy koproducent i niemal cała obsada zrezygnowali z udziału, musieliśmy podjąć decyzję o odwołaniu prapremiery. Postanowiłam w ramach festiwalu zrealizować dwa tytuły, które i tak były w planach teatru. Przez moment myślałam również o zupełnie nowej premierze, ale uważam, że takiej decyzji nie należy podejmować pod wpływem emocji. Obydwa tytuły rzeczywiście znakomicie korespondują z tematem tegorocznej edycji, zaproponowałam więc reżyserkom realizację prapremier wcześniej. Obie się zgodziły.

Dlaczego "Dryl"?

- Nigdy nie proponuję twórcom tytułów spośród moich ulubionych tekstów. Bardzo cenię propozycje i wybory reżyserów. Tuż po opublikowaniu "Dryla" Wojciecha Bruszewskiego w "Dialogu" zadzwoniła do mnie Marta Streker z pytaniem, czy możemy się spotkać. Bardzo zainteresowały ją dwie sztuki, które brały udział w naszym konkursie "Komediopisanie". Pierwszą z nich była komedia Michała Kmiecika, drugą właśnie "Dryl". Choć się znaliśmy, nie wiedziałam, że Wojciech Bruszewski złożył pracę na "Komediopisanie". Czytając zgłoszone sztuki nie znamy przecież nazwisk autorów. Pamiętam jednak, że tekst zwrócił szczególną uwagę jury ze względu na pieczołowitość, z jaką został przygotowany. Autor opatrzył egzemplarz nie tylko szczegółowymi didaskaliami i propozycją projektu scenografii, ale również reprodukcjami, zdjęciami, projektem plakatu. Dzięki "Komediopisaniu" chcemy propagować polską współczesną dramaturgię komediową - doskonałym przykładem poszukiwania nowego języka tego gatunku jest właśnie "Dryl". To czarna komedia poświęcona mechanizmom władzy. Akcja rozgrywa się w opuszczonej klinice dentystycznej, gdzie panuje chaos, a jednostka staje się przedmiotem eksperymentu.

Jak jest tworzony program festiwalu?

- Jeżdżę po Polsce i oglądam spektakle, prawie zawsze w weekendy. Śledzę, co dzieje się na polskich i europejskich scenach - nie dlatego, że muszę; to moja pasja. W pewnym momencie rodzi się we mnie pomysł i układam repertuar. Wybierając, kieruję się tym, co pulsuje w nas, w społeczeństwie.

Rzeczywiście, pomijając "Garderobianego", spektakle trwającej edycji są reakcją na rzeczywistość polityczną.

- Wybór "Garderobianego" był bardzo świadomy. Spektakl mówi o teatrze, którego zmierzch dziś obserwujemy, teatrze mistrzów, o których w dzisiejszej kulturze coraz częściej zapominamy. Zawsze podkreślam, że teatr to różne estetyki. Zależy mi, aby festiwal prezentował jak najpełniejszą ofertę. Nie wolno go adresować tylko do jednej grupy odbiorców, lekceważąc inną.

Dla mnie najważniejszym spektaklem mijającej edycji festiwalu był "Triumf woli" Strzępki i Demirskiego, w trakcie którego wytworzyła się wspólnota widzów. Również "Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy" Janiczak i Rubina bezpośrednio angażowały publiczność, jawnie nawiązując do akcji "nie składamy parasolek". To bardzo polityczna edycja.

- Taki jest obecnie teatr w Polsce, a festiwal - jak w soczewce - tylko pokazuje tę tendencję. Mamy potrzebę mówienia o tym, co dzieje się dookoła. "Triumf woli" daje siłę, nadzieję, buduje poczucie jedności i wspólnoty - porwał widownię zarówno podczas krakowskiej premiery, jak i festiwalu. Cieszę się, że zaraz po premierze zaprezentowaliśmy spektakl w Łodzi. To był pierwszy wyjazd Narodowego Starego Teatru z tym tytułem.

O tym, że dobór spektakli jest reprezentatywny i celny świadczy to, że przez lata udało się zgromadzić wierną publiczność festiwalową.

- To dla mnie ogromna satysfakcja. Zdaję sobie sprawę, że mamy różne zdania na temat festiwalowych spektakli, ale najważniejsze, że chcemy o nich dyskutować i po prostu być razem w trakcie festiwalu.

Kończy się bardzo trudny sezon.

- Dla mnie najtrudniejszy w całej karierze, a jednocześnie taki, który zamykam z poczuciem satysfakcji.

Dlaczego?

- Rozpoczynamy modernizację budynku teatru. To bardzo duży projekt, a jednocześnie operacja na żywej tkance. Nie znam się na budownictwie, nie mam domku ani działki. Zaprosiłam więc do współpracy specjalistów zajmujących się budownictwem i inwestycjami, a inżynierem projektu jest Witold Nykiel. Podstawą prowadzenia teatru są merytoryczni współpracownicy i tak samo jest z realizacją inwestycji. Nie oznacza to, oczywiście, że nie interesuję się budową. Fascynuje mnie wszystko, co jest związane z projektem i uczestniczę w spotkaniach z nim związanych.

Trudno było również dlatego, że sytuacja z kinem Bałtyk, do którego mamy się przenieść na czas remontu, długo była niewyjaśniona. Nie mieliśmy pewności, czy i jak zostanie załatwiona. Przez cały sezon walczyłam, żeby przez czas modernizacji zespół miał gdzie grać i żeby publiczność o nas nie zapomniała. Konieczne jest przystosowanie dawnego kina do potrzeb teatru. Dobry przykład to zakup kratownicy - kosztownego mobilnego urządzenia, na którym rozmieszczony jest sprzęt do oświetlania sceny. Długo nie było wiadomo, czy Ministerstwo Kultury pozytywnie rozpatrzy w konkursie nasz wniosek i przyzna środki na zakup.

Udało się?

- Oczywiście! Otrzymaliśmy dofinansowanie z ministerstwa. Przetarg na modernizację budynku został ogłoszony, na czas remontu przenosimy się do Bałtyku. Przygotowujemy z inżynierami jak najbardziej ekonomiczny projekt adaptacji budynku, bo nie mamy zbyt wielkich środków.

Sezon był trudny nie tylko dla Powszechnego, ale dla wszystkich teatrów w Łodzi. Nowy odwołał premierę "Lolity", Jaracz musiał zdjąć z afisza "Czekając na Godota". Dyrektorzy Wielkiego i Jaracza są coraz bardziej skonfliktowani ze związkami zawodowymi. Problemy łódzkich teatrów pokazują, z jakimi kłopotami muszą się mierzyć teatry w Polsce.

- Uważam, że popełniono błąd, usuwając z nowelizacji ustawy o teatrach publicznych istotne paragrafy. W ten sposób powstał szkodliwy, szczątkowy materiał, który w swoim ostatecznym kształcie niewiele miał wspólnego z tym, co wypracowało i zgłosiło środowisko. Poprawka zwana nowelizacją została przyjęta 31 sierpnia 2011 roku, kiedy w większości byliśmy na urlopach. Obecnie odczuwamy tego konsekwencje. Dyrektorzy mają kilkuletnie kontrakty, a pozostali pracownicy - umowy na czas nieokreślony. Efekt był nietrudny do przewidzenia - nastąpiło pęknięcie w zespołach, a pracownicy chcą wybierać sobie dyrektorów. Oczywiście teatr potrzebuje wymiany pokoleniowej, ale powinna ona być wynikiem naturalnego procesu. Człowiekiem teatru nie można stać się ad hoc, teatru uczymy się bardzo długo. Proszę zwrócić uwagę na to, co się obecnie dzieje - niektóre zespoły walczą o powrót długoletnich dyrektorów, którzy budowali rangę ich scen, a mimo to zostali zmuszeni do odejścia. Konkursy w takim kształcie są kompletną pomyłką, upokarzającą formą. Mogę tak mówić z pełnym przekonaniem, bo doświadczyłam tego, będąc w komisji wybierającej dyrektora jednego z warszawskich teatrów. Na marginesie - nie rozstrzygnęliśmy tego konkursu. Kandydatom towarzyszy ogromna trema, a na prezentację koncepcji programowej i planu prowadzenia instytucji mają tylko 10-20 minut! Co można pokazać przez tak krótki czas? Niestety, dużo prawdy jest również w opowieściach, że często z góry wiadomo, kto zostanie zwycięzcą.

Zwraca uwagę kompletne lekceważenie zdania zespołów - Teatru Polskiego we Wrocławiu, który nie chce Cezarego Morawskiego, czy Teatru Starego w Krakowie.

- Powinniśmy wspólnie wypracować lepszy model wyboru osób, które mają kierować teatrami. Istnieje zapis, że konkurs organizuje się wówczas, gdy chce się wybrać dyrektora lepszego od urzędującego. Nie zawsze jednak stosuje się go w praktyce. W wielu przypadkach - gdy dotychczasowy kierunek i sposób prowadzenia instytucji jest oceniany pozytywnie - korzysta się z możliwości przedłużenia kontraktu. Tak było na przykład z Maciejem Englertem, tandemem Krzysztofem Torończykiem i Janem Englertem, Jackiem Głombem, Adamem Orzechowskim, Janem Tomaszewiczem, Adamem Opatowiczem, Jackiem Schoenem czy Anną Augustynowicz i Grzegorzem Jarzyną, którzy swoimi teatrami kierują artystycznie, a wcześniej organizacyjnie przez ponad dwadzieścia lat. Zdarza się jednak, że ogłasza się konkurs bez wyraźnej przyczyny. Trudno się wtedy spodziewać, że urzędujący dyrektor wystartuje w konkursie i będzie udowadniał to, czego dowodem jest jego dotychczasowa, codzienna praca. Szkoda, że tyle się mówi o problemach i aferach teatralnych, a tak mało o spektaklach i tematach merytorycznych.

O "Klątwie" się mówiło.

- To wydarzenie zostało brutalnie użyte przez polityków, a, niestety, nikt nie ocenia go w kategoriach artystycznych. Teatr powinien komentować rzeczywistość i na nią reagować, ale nie powinien stanowić narzędzia politycznego. Polski teatr jest ważny i doceniany w Europie i na świecie. Często przywołujemy inne modele teatru - na przykład wiele mówi się o niemieckim modelu teatru publicznego - pamiętajmy jednak, że funkcjonuje on w zupełnie innym kontekście społecznym i gospodarczym. Wierzę, że wypracujemy współczesny polski model teatru publicznego. Może pora, aby powstała ustawa o teatrach.

Aktorzy w pani teatrze są zadowoleni. O Powszechnym mówi się, że to teatr, który daje najlepsze w Łodzi zarobki.

- Powszechny to przede wszystkim teatr, którego modernizacja i reforma zajęły mi wiele lat. Mamy bardzo określone logo artystyczne, wiele autorskich projektów, nowoczesną Małą Scenę, którą w sezonie odwiedza kilkadziesiąt tysięcy widzów. Udało mi się zreformować zespół, który dziś jest w połowie kontraktowy, w połowie etatowy. Nie zawsze tak było, ale jak widać - można. Bardzo się z tego cieszę, że zespół czuje się tutaj dobrze. Poza tym nigdy nie ukrywałam opinii, że aktorzy powinni dobrze zarabiać, aby mogli czuć się komfortowo i w pełni oddać się pracy. W Powszechnym - Polskim Centrum Komedii zawsze walczę o wysoki poziom komedii. Każda sztuka, także farsa, jest realizowana z dbałością o jakość artystyczną.

Jakie są plany na kolejny sezon?

- Przy ulicy Legionów gramy do końca lipca. Przed końcem sezonu - poza prapremierą "Dryla" - mamy jeszcze w planach jedną premierę, którą przygotowuje grupa seniorów amatorów. Nazwali się "Jesteśmy" i od kilku tygodni intensywnie pracują z naszym aktorem Arkadiuszem Wójcikiem nad spektaklem o pamięci.

Jeśli chodzi o nowy sezon, to na pierwszą premierę zaprosimy w styczniu. To będzie farsa Raya Cooneya. Pozostałych planów nie zdradzę, bo musimy najpierw "oswoić" nową przestrzeń. Wierzę, że uda nam się przenieść do "Bałtyku" znaczną część repertuaru i grać normalnie, ale za wcześnie na składanie deklaracji. Scena w "Bałtyku" będzie zupełnie inna od naszej macierzystej. Na pewno przeniesiemy tytuły z Dużej Sceny i większość z Małej, w tym ostatnią premierę "Arcydzieło na śmietniku", choć to będzie wymagało dużych zabiegów adaptacyjnych, żeby zachować kameralność inscenizacji. Aktorzy przez dwa lata będą się spotykać w koedukacyjnej garderobie, pomieszczenie na dekoracje będzie niewielkie... Czeka nas szaleństwo, ale najważniejsze, że Teatr Powszechny będzie grać!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji