Artykuły

Życiorys w 33 wierszach

Napisałem te wiersze, bo poczułem, że to jest temat. I dlatego, że teraz jest ten moment wielkiej nieobecności mamy. Takiego tajemniczego zawieszenia. Moja książka nie jest o odchodzeniu, a w każdym razie nie głównie. Jest o Janowskiej od dzieciństwa do teraz. Także o chorobie. Jednak choroba to jeszcze nie śmierć. Z Michałem Zabłockim, poetą, autorem tomiku "Janowska" rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert w tygodniku Do Rzeczy.

TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Nie sądziłem, że redakcje "Faktu" i "Super Expressu" mogą być katalizatorami poezji...

MICHAŁ ZABŁOCKI: Każdy może być katalizatorem poezji. Tym bardziej jeśli mu jej brak. "Faktowi" i "Super Expressowi" na pewno trochę poezji by się przydało. Niestety, nie zainteresowali się tomem, chociaż wcześniej bardzo interesowali się sensacyjnymi wiadomościami na temat Aliny Janowskiej. To smutne, bo akurat "Super Express" był przez mamę hołubiony i dopieszczany. Tak samo zresztą jak wszystkie media, na które mama zawsze była otwarta. No, wyłączywszy bojkot z czasu stanu wojennego. Jednak nie skreślajmy ich. Może jeszcze się nawrócą na odrobinę poezji.

Wymienia pan też trzy inne powody powstania książki...

- Widzę, że postanowił mnie pan przeegzaminować z treści książki. Myślę, że powodów było nawet więcej niż trzy. O trzech po prostu wspomniałem. Napisałem te wiersze, bo poczułem, że to jest temat. I że ten temat wziął we mnie górę nad wszelkimi innymi aktualnie możliwymi tematami. I dlatego, że teraz jest ten moment wielkiej nieobecności mamy. Takiego tajemniczego zawieszenia. Podejrzanej ciszy. I że taki mocny głos może wieloma ludźmi wstrząsnąć. Później będzie już inaczej. A wcześniej się nie dało. Inne sprawy były ważniejsze. Życie wyprzedzało wiersze. Teraz przyszedł czas na wiersze.

Życiorys w 33 wierszach. Drogowskaz stanowił tomik Tadeusza Różewicza pt. "Matka odchodzi"?

- Świadomość z tyłu głowy raczej. Różewicz wielkim poetą był. Nie dałbym rady doskoczyć. Poza tym pisał z dużego dystansu czasowego. Jego matka już od dawna nie żyła. Janowska żyje. To wielka różnica. Poza tym moja książka nie jest o odchodzeniu, a w każdym razie nie głównie. Jest o Janowskiej od dzieciństwa do teraz. Także o chorobie. Jednak choroba to jeszcze nie śmierć. No i jeszcze jedna różnica: matki Różewicza nikt nie znał. Była anonimowa. To duży komfort. Ja pisałem o osobie powszechnie znanej. Ze świadomością, że wszyscy (no, prawie wszyscy) mają do niej jakiś tam stosunek.

"Wymodliła ocalenie z sowieckiej nawały". To licentia poetica?

- Licentia metaphysica może raczej. Byłem w Żyrowicach. Pojechałem tam dlatego, że one bardzo głęboko siedziały w mamie. Bardzo dużo o nich mówiła. I śpiewała wciąż tę piosenkę: "Żyrowice łask krynice na świat cały wylały i Maryję jak liliję na gruszy ukazały..." - taki maryjny hymn. To była Częstochowa kresów. Wielkie sanktuarium. I ona tam mieszkała. Praktycznie na terenie klasztoru, bo dziadek Stanisław był dyrektorem szkoły rolniczej, która mieściła się w budynkach klasztornych. I że oni przetrwali? Łącznie z dziadkiem Stanisławem? To cud po prostu.

Za co i kiedy trafiła na Pawiak? Jak długo ją tam więziono?

- Wzięto ją z mieszkania, w którym znaleziono broń, amunicję i ukrywających się Żydów. Siedem miesięcy przesiedziała na Pawiaku jako funkcyjna.

Udział w konspiracji wieńczyło powstanie warszawskie, opisane przez syna z wyobraźni. Dlaczego nie z opowiadań matki?

- Owszem, z opowiadań matki, ale w moim ujęciu. Te biegi z garami pełnymi kaszy od Poczty Głównej do budynku PAST-y, czyli od kuchni powstańczej do oddziałów szturmowych, nie musiały skończyć się szczęśliwie, zważywszy na ciągły ostrzał ze wszystkich możliwych stron. Mama była łączniczką. Czyli biegała z meldunkami, z rozkazami, z posiłkami. Mogli ją kropnąć w każdym momencie. Wyobrażeniem jest tylko to, co się na szczęście nie stało, ale co mogło się stać. Czyli że gdyby ją zabili, to nie byłoby nie tylko jej, lecz także mnie, moich sióstr i moich dzieci. Koniec świata.

Pierwsze artystyczne kroki bohaterki tomu przypadły na okres socrealizmu...

- Powiedzmy: socjalistycznej odbudowy. Pełny socrealizm przyszedł nieco później. Jednak, rzeczywiście, jest w tomie wiersz i o tym. O dwuznaczności tej "pracy u podstaw" nowego systemu. Szczególnie ostro to widać z dzisiejszej perspektywy, kiedy zwraca się honory żołnierzom wyklętym, czyli tym, którzy postanowili nie ulegać ułudzie pokoju na warunkach sowieckich. Nie mam odpowiedzi na to dramatyczne pytanie, co należało robić, chociaż w wierszu piszę, że mam. Natomiast wiem z całą pewnością, że ten poryw włączenia się w odbudowę Polski nawet na warunkach socjalistycznych był szczery nie tylko w przypadku mamy, lecz także bardzo wielu ludzi z ziemiańską i niepodległościową tradycją.

Rolę życia zagrała w komedii Jerzego Gruzy "Dzięcioł"?

- Tak stoi w wierszu, więc to musi być prawda. Ja mamę pamiętam przede wszystkim z dwóch ról. W "Dzięciole" właśnie i w teatralnej "Babie-Dziwo" Dla mnie nie liczą się żadne statystyki ani wrażenia ludzi postronnych. Dla mnie liczą się moje własne wrażenia i to o nich piszę. "Dzięcioł" to nie była może objętościowo największa rola. Jednak nie mogę zapomnieć tego bezwzględnego wyrazu twarzy, z którym celuje do Wiesława Gołasa z karabinka pneumatycznego. Mocna sprawa.

Popularność pomagała w walce z chronicznym niedoborem na PRL-owskim rynku?

- Oczywiście. Przecież taka gwiazda jak Alina Janowska nie może stać w kolejce po żółty ser! To było jasne jak słońce zarówno dla sprzedających, jak i dla kupujących. Sprzedający chowali pod ladę dla Alinki, a kupujący udawali, że nie widzą, kiedy odbierała paczki na zapleczu. Całe społeczeństwo pracowało na naszą, zresztą i tak przecież mizerną, aprowizację.

"Każdy ma taką matkę, na jaką zasłużył". Co to znaczy w przypadku Michała Zabłockiego?

- Nie tylko w przypadku Michała Zabłockiego, lecz także w każdym przypadku mówi się coś odwrotnego. Że każdy ma takie dziecko, na jakie zasłużył. Albo jakie sobie wychował. A przecież to działa także w drugą stronę. Michał Zabłocki przypisuje sobie ogromne zasługi na niwie wychowywania swojej matki do bycia Matką "z dużej litery", Matką par excellence, Matką, która mogła się w końcu stać bohaterką zbioru wierszy Syna.

**

Michał Zabłocki

Absolwent polonistyki na UW oraz reżyserii w PW5FTviT. Poeta, autor tekstów piosenek. Dawniej także reżyser teledysków i filmów reklamowych, wcześniej mistrz Polski i finalista mistrzostw świata w szabli (jest synem Aliny janowskiej i Wojciecha Zabłockiego, cenionego architekta, a wcześniej szermierza niezapomnianej reprezentacji Polski trenowanej przez Janosa Keveya). Piosenki z jego tekstami mają w repertuarze m.in: Agnieszka Chrzanowska, Anna Szałapak, Beata Rybotycka, Grzegorz Turnau, Czesław Mozil oraz Jacek Wójcicki. Ostatnio Michał Zabłocki opublikował tomik pt. "janowska", poświęcony matce - Alinie Janowskiej.

*

Alina Janowska

Wybitna i wszechstronna aktorka. Znana z pamiętnych ról na dużym ekranie ("Zakazane piosenki", "Ostatni etap", "Skarb", "Dulscy", "Niezawodny system") i małym ("Wojna domowa", "Podróż za jeden uśmiech", "Czterdziestolatek", "Złotopolscy", "Plebania"). Występowała na łódzkich i warszawskich scenach teatralnych: w kabarecie Szpak oraz w "Podwieczorku przy mikrofonie". Od kilku lat cierpi na chorobę Alzheimera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji