Artykuły

Zielona Góra. Komu nie po drodze z Leonem Kruczkowskim?

Lubuski Teatr im. Leona Kruczkowskiego - tak brzmi oficjalna nazwa teatru w Zielonej Górze. - Nikt tak nie mówi - potwierdza jego dyrektor Robert Czechowski, a patronem się raczej nie chwali. Do zmiany przymierza się od lat. Teraz ten proces może nabrać tempa. Powód? Dekomunizacja.

Było to 18 grudnia 1964 roku.

- Uroczystości były duże. Przybyli partyjni oficjele. Przyjechali z Warszawy i nie tylko, zaproszeni znajomi i dziennikarze, przyjechała wdowa po pisarzu i syn. (...) Cała impreza szybko poszła w zapomnienie - tak nadanie teatrowi imienia Leona Kruczkowskiego i zmianę jego nazwy wspominał nieżyjący już aktor Zdzisław Grudzień. W zielonogórskim teatrze grał w latach 1959-1992, swoje wspomnienia opisał w książce "W kulisach i na scenie".

Dla uświetnienia uroczystości nadania teatrowi imienia Kruczkowskiego wystawiono jego sztukę "Pierwszy dzień wolności", z obsadą, którą nowy dyrektor zaprosił z Warszawy. Do tej chwili - od 1951 r. - teatr działał pod nazwą Miejski Teatr Zielonogórski.

Kruczkowski został patronem teatru w Zielonej Górze za sprawą dyrektora Wiesława Mireckiego, który, jak czytamy w książce "XX lat Lubuskiego Teatru im. L. Kruczkowskiego w Zielonej Górze" pod redakcją Jana Pawła Gawlika, "zaznaczył swoją przemijającą obecność w Zielonej Górze zmianą nazwy teatru: przydał za patrona Leona Kruczkowskiego".

Funkcję dyrektora Mirecki piastował w latach 1964 - 1965. Zdzisław Grudzień wspominał: - Na każdym kroku Mirecki podkreślał wieloletnią zażyłą przyjaźń z nieboszczykiem Kruczkowskim.

Dramaturg zmarł dwa lata wcześniej.

Nie był to jedyny akcent związany z tym pisarzem na zielonogórskiej scenie. Wcześniej, w 1958 r. za dyrektora Jerzego Zegalskiego, wystawiono tu najgłośniejszą sztukę Kruczkowskiego pt. "Niemcy".

Za mało ludowców u Żeromskiego

Kim był Kruczkowski? Chemikiem, pisarzem i wpływowym w PRL politykiem. Zapisał się w historii naszej literatury przede wszystkim głośnymi dramatami "Niemcy" i "Pierwszy dzień wolności". Należał do generacji przedwojennej lewicy. Podczas wojny siedział w obozie jenieckim w dzisiejszym Choszcznie. Po niej stał się ulubieńcem władzy, przewodził Związkowi Literatów Polskich, był wiceministrem kultury i posłem na Sejm PRL. O ile jego twórczość się broni - nie mają wątpliwości krytycy, to działalność polityczna i urzędnicza już nie. Kruczkowski wprowadzał w Polsce doktrynę socrealizmu. Do dramatu "Grzech" Stefana Żeromskiego dopisał czwarty akt, by w sztuce zagościł duch władzy ludowej. Maria Dąbrowska w swoich pamiętnikach nazywa ten skandal delikatnie "gafą". Zachowała się jego wypowiedź z XII Plenum KC PZPR, w której zarzucił Markowi Hłasce szpiegostwo. Badacze mogliby podobnych historii z biografii Kruczkowskiego przytoczyć więcej.

W ocenie IPN...

Nic dziwnego, że w przeszłości wielu dyrektorów przesadnie nie eksponowało nazwiska patrona. Zmieniliby chętnie szyld, tyle że obawiali się, że nieopatrznie wywołają wojnę o Kruczkowskiego i zostaną posądzeni o zamach na tradycję. Robert Czechowski, obecny dyrektor zielonogórskiej sceny przyznaje, że w pismach urzędowych woli pisać "Lubuski Teatr w Zielonej Górze", niż "Lubuski Teatr imienia...".

Tu nie potrzeba ustawy, od początku było powszechnie wiadomo, że postać Kruczkowskiego budzi kontrowersje.

Teraz okoliczności się zmieniły. W 2016 r. PiS przeforsowało ustawę dekomunizacyjną. Na niechlubnej liście patronów koniecznych do zmiany widnieje Kruczkowski. W komunikacie IPN czytamy: "W ocenie Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nazwa powyższa powinna zostać zmieniona jako wypełniająca normę art. 1 Ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej".

Czechowski: - Już gdy objąłem stanowisko dyrektora i zapoznałem się z historią teatru, zacząłem mieć poważne wątpliwości co do naszego patrona. O ile do jego twórczości nie ma większych zastrzeżeń, to jego działalność polityczna pozostawia wiele do życzenia. Nie była to postać wzorcowa, jeśli chodzi o postawy etyczne i moralne. Tu nie potrzeba ustawy, od początku było powszechnie wiadomo, że postać Kruczkowskiego budzi kontrowersje.

Lubuski Teatr. Co to takiego?

Pozostaje jeszcze kwestia samej nazwy "Lubuski Teatr", która w tej chwili, w ocenie językoznawców, zawiera błąd. Zasada jest taka: przydawki charakteryzujące, które odpowiadają na pytanie "jaki?" - ładny, umieszcza się przed rzeczownikiem (np. ładny teatr). Natomiast przydawki gatunkujące i klasyfikujące, które odpowiadają na pytanie "który?" - lubuski, stoją już na pozycji po rzeczowniku. A zatem, poprawna nazwa powinna brzmieć "Teatr Lubuski". Zadaniem przymiotników jest bowiem wskazywanie na ten konkretny teatr, ten gatunek, właśnie na tę, a nie inną, cechę.

W Polsce mamy przecież Teatr Narodowy, Polski, Powszechny, Wielki, Współczesny, Dramatyczny. Nawet te teatry, którym w nazwie towarzyszy rzeczownik, działają jako Teatr Komedia, Teatr Capitol, Teatr Buffo. Wyjątkiem jest np. Stary Teatr w Krakowie, choć i ten w potocznej mowie występuje jako Teatr Stary. Nie da się ukryć, że na tle innych nazwa zielonogórskiego teatru wyraźnie odbiega od normy. Nie trzeba zresztą daleko szukać, w mieście mamy Filharmonię Zielonogórską, a nie Zielonogórską Filharmonię. Podobna zasada dotyczy urzędów; Urząd Marszałkowski, Urząd Miejski, Urząd Gminy, i tak dalej...

W mowie potocznej mieszkańców Zielonej Góry przyjęła się już nazwa "Teatr Lubuski". Ludzie wybrali ją intuicyjnie. Dyrektor Czechowski przyznaje, że w rozmowach rzadko spotyka się z oficjalnym szykiem. - Prawie nikt nie mówi "Lubuski Teatr". Ta nazwa obowiązuje właściwie tylko w statucie i urzędowych pismach. Widzowie i ludzie, z którymi współpracujemy, często zgłaszają nam problemy z komunikacją z tego powodu. Ich zdaniem oficjalna nazwa jest niefortunna. Zdarza się, że przez słowo "Lubuski" mylą nas z Lublinem - opowiada Czechowski. I proponuje: Teatr Dramatyczny w Zielonej Górze. - To byłaby najbardziej klarowna, czysta i jasna nazwa, sytuująca nas konkretnie na teatralnej mapie Polski.

Kto zamiast Leona?

Nadaną przez Mireckiego w 1964 r. nazwę "Lubuski Teatr" wraz z towarzyszącym jej patronem zapisano w statucie teatru. Widnieje tam do dziś. Zmiana statutu musiałaby zostać zaakceptowana przez organ prowadzący teatr, czyli Zarząd Województwa Lubuskiego, z marszałkiem na czele. Na wniosek dyrektora teatru zdecydowaliby o tym radni sejmiku woj. lubuskiego. Co się wiąże - pod względem administracyjnym - ze zmianą nazwy? - Tak naprawdę niewiele. Najtrudniejsze są urzędowe procedury, wszystko leży w gestii "organizatora". Jeśli zarząd wyraziłby zgodę, my w konsekwencji szybko i skutecznie zmieniamy papier firmowy, nadruki, pieczątki, zapisy na stronie internetowej - wylicza Czechowski.

O zmianę nazwy dziennikarze dopytywali Czechowskiego już na początku jego kadencji. Mówiło się, że nowy statut mógłby być "prezentem" na 60-lecie teatru w 2011 r. Tymczasem za nami jubileuszowy, hucznie podsumowany sezon 65-lecia, a w kwestii nazwy i patrona nie zmieniło się nic.

Czy ustawa dekomunizacyjna coś zmieni? - Oficjalne pismo w tej sprawie do nas nie przyszło, przypomniał nam o tym dziennikarz Radia Zachód. W natłoku spraw kwestia zmiany nazwy i patrona uciekła. Ustawa jest pretekstem, by kolejny sezon otworzyć poważną dyskusją, z udziałem wieloletnich pracowników teatru, emerytowanych aktorów, widzów i dziennikarzy. Patrona powinniśmy wyłonić w ogólnej debacie. Będzie w czym wybierać, bo pracowali tu naprawdę wybitni aktorzy. Poszedłbym w tym kierunku i szukał wśród ludzi związanych z Zieloną Górą, tych, którzy w istotny sposób zapisali się w historii teatru. Mnie nie wypada dziś nikogo sugerować, pozostawiam to tym najbardziej zasłużonym.

Dla Wyborczej

Prof. Anna Szóstak, kierowniczka Zakładu Literatury XX i XXI wieku na Uniwersytecie Zielonogórskim

Praktyka wartościowania i oceniania dorobku twórczego pisarzy przez pryzmat ich światopoglądu i przekonań jest nie tylko nieetyczna, ale także wyjątkowo destrukcyjna dla społecznej świadomości historycznokulturowej. To kwestia bardzo skomplikowana, trudno omówić ją w kilku zdaniach. Podam więc jeden istotny argument: w większości przypadków zaangażowanie ideologiczne twórców nie było koniunkturalne, ale wynikało z naiwnej wiary w to, że komunizm jest systemem politycznym, który może uczynić świat lepszym i szczęśliwszym.

Rozmijanie się pięknych idei z rzeczywistością przynosiło wyłącznie rozczarowania, traumy i osobiste dramaty, czego świadectwem są biografie takich wybitnych pisarzy, jak Władysław Broniewski, Jerzy Andrzejewski czy Aleksander Wat. Leon Kruczkowski to pisarz, którego miejsce w panteonie polskiej literatury jest niekwestionowane nie tylko ze względu na walory artystyczne jego pisarstwa, ale także uniwersalne i ważne zwłaszcza w dzisiejszych czasach przesłanie, jakie niesie: pacyfistyczne, wolnościowe i humanistyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji