Artykuły

Wokół pewnego małżeństwa

Od lat narzekamy na naszą krajową, współczesną dramaturgię. Przeważnie, nawet jeśli pojawi się nowa sztuka i mówi o współczesności, to robi to w sposób zawoalowany. Akcja ubrana jest w kostium historyczny. Z rzeczywistością kojarzy się poprzez różne paralele. W tym roku teatry wystawiły kilka dramatów jakby dotykających dnia dzisiejszego, w każdym razie lat niezbyt odległych, dat związanych z naszymi "zakrętami".

Jednym z nich jest sztuka debiutującej w teatrze, prozaiczki. autorki opowiadań, powieści, słuchowisk, scenariuszy filmowych - Marii Nurowskiej. Akcja dramatu zaczyna się w roku 1944 w Warszawie, od powstańczego ślubu. A kończy się w tym samym mieście w Urzędzie Spraw Wewnętrznych w roku 1982. W ciągu dwóch godzin z kawałkiem oglądamy 38 lat z życia kobiety.

"Małżeństwo Marii Kowalskiej" składa się z kilkudziesięciu krótkich scenek, kończących się wyciemnieniem, które jest sygnałem dla widza, że minęło kilka chwil, albo kilka lat. Konstrukcja jest więc dość prosta, można by rzecz filmowa. Z całą pewnością doświadczenie zdobyte przez autorkę w pracach nad scenariuszami filmowymi, było jej bardzo pomocne przy pisaniu tej sztuki. Nad życiem bohaterki ciąży jej życiorys, udział w Powstaniu Warszawskim. Miała wówczas osiemnaście lat i była łączniczką. Tuż po wojnie bohaterka znalazła się we Francji. Postanawia jednak wracać do kraju. Chce odnaleźć męża, z którym straciła kontakt zaraz po ślubnej uroczystości. Poszukiwania stają się motorem jej życia. W roku 1947 bohaterka jest prześladowana, maltretowana, inwigilowana, wreszcie więziona przez Urząd Bezpieczeństwa. Pretekstem do tego jest jej powstańcza przeszłość i powrót z Zachodu. Według schematu, iż prawie każdy kto wracał, był oskarżany o szpiegostwo. Dziś to wszystko pokazane na scenie ma w sobie tyle siły dramatycznej, ile może mieć stereotyp. O tych przemilczanych przez wiele lat faktach przez oficjalne źródła mówiło się w polskich domach, czytało w literaturze, ale szczegóły przez całe dziesięciolecia nie wyciągane były na światło dzienne, raczej skrywane za zasłoną niedomówień i półprawd.

Czy można zresztą opowiadać o tym bez goryczy i wstydu. Choć niemal w każdej polskiej rodzinie był ktoś dotknięty stalinowskimi represjami, to jednak nawet jego najbliżsi nie zawsze znają wszystkie szczegóły. Ci, którzy przeżyli ten dramat, najczęściej wolą milczeć.

Dziś wiemy na ten temat znacznie więcej. Wciąż zresztą odsłania się nowe zakamarki niewiedzy, trwają badania i pewnie jeszcze wiele lat będą trwały. Historycy uściślą fakty, czy jednak oddadzą prawdę o dramacie ludzkiej duszy? Większe szanse ma sztuka, zwłaszcza literatura. Ciągle przed tą szansą jeszcze stoi, chociaż ukazało się już na ten temat wiele książek. Dalej odczuwamy niedosyt.

Utwór Nurowskiej posługuje się pewną metaforą. Małżeństwo bohaterki z młodym, wrażliwym poetą-powstańcem jest właściwie i małżeństwem z przeszłością, od której psychicznie nie można się uwolnić. Nigdy nie dostanie się rozwodu. Nie tylko główna bohaterka sztuki zmaga się z tym problemem. Uwikłane są weń wszystkie postacie.

Prapremiera sztuki odbyła się niedawno w Poznaniu. Wrocławska realizacja jest drugą próbą. Jak ją przyjmie publiczność, przekonamy się niebawem. Póki co, wiadomo już że Teatr Współczesny właśnie "Małżeństwem Marii Kowalskiej" będzie reprezentował Wrocław na zbliżającym się (27 maja - 3 czerwca) Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych.

Nie jest to rzecz łatwa do wystawienia. Niełatwa, zwłaszcza dla aktorów a przede wszystkim dla aktorki odtwarzającej tytułową bohaterkę. Halina Skoczyńska, która gra właśnie Marię poradziła sobie jednak z tym zadaniem. Pomogła jej w tym koncepcja reżysera, który starał się uciekać od dosłowności. I choć w pierwszych scenach Skoczyńska wygląda na dwudziestoletnią dziewczynę, to jednak nie przeszkadza nam w odbiorze, iż wizualnie w finale postarzała się ledwie o kilka lat. Zagrała Marię przekonywająco, w każdym razie mnie przekonała. Udało jej się dość precyzyjnie narysować przemiany zachodzące w postaci. Od pełnej nadziei, wiary w sprawiedliwość i prawdę dziewczyny do dojrzalej kobiety chcącej uciec od swojej przeszłości.

Maria Skoczyńskiej do końca zachowuje swoje ciepło. Emanuje ono, gdy szuka swojego powstańczego męża i gdy z wyrozumiałością patrzy na bunt swojej córki, córki, która właściwie nie zna przeszłości swojej matki. Największe wrażenie zrobiła na mnie scena z Adamem, adoratorem Marii, zakochanym szeregowym funkcjonariuszem UB. Tutaj najpełniej widać żarliwość bohaterki nie mogącej się pogodzić z aresztowaniem jej jedynej przyjaciółki i młodej beztroskiej dziewczyny. Ta scena jakby rzutuje na późniejszy obraz postaci i dramat finałowej sceny.

Wrocławska realizacja ma jednak też sporo mankamentów. Najważniejszy, to sam rytm przedstawienia. Zwłaszcza jego początek, sceny przesłuchań w Urzędzie Bezpieczeństwa, czasami na granicy kiczu zabijającego ich dramatyzm. Jakąś winę ponosi za to także aktor odtwarzający pierwszego przesłuchującego, który w złym smaku przerysował tę postać. Dalej, jeśli nawet można się zgodzić na umowność (zamierzona) dekoracji, to trudno przyjąć zaprojektowane bez gustu i znajomości realiów kostiumy.

Również większość postaci pojawiających się na scenie jest nijaka, a niektóre zostały pokazane wręcz kabaretowo. Mam tu na myśli w pierwszym rzędzie scenę cyrkową, najgorszą chyba w całym przedstawieniu.

Uproszczenia zdecydowanie nie służą sztuce.

Reżyser chciał chyba tej opowieści nadać pewien poetycki, ponadczasowy wymiar wprowadzając postać muzyka i pojawiającej się, co jakiś czas małej dziewczynki. Kwintesencją tego zamiaru jest niema scena puszczania przez dziecko papierowych latawców. W tę stronę zmierza również muzyka skomponowana przez Zygmunta Koniecznego.

W zespole aktorskim, jako całość dość nierównym, wyróżnić jednak trzeba Małgorzatę Napiórkowską jako Zosię, przyjaciółkę bohaterki. Krystynę Paraszkiewicz-Peter w roli kobiety Jerzego (męża Marii). Andrzeja Gałłę grającego (wspomnianego już) Adama i Eliasza Kuziemskiego w roli refleksyjnego Clowna.

Ponieważ wrocławskie "Małżeństwo Marii Kowalskiej" znalazło się w konkursie festiwalu, to sądzę, że uda mi się jeszcze na temat tego przedstawienia dopisać parę słów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji