Artykuły

Wrocław. Oddłużony Teatr Polski znowu pod kreską

Pierwszy sezon pod dyrekturą Cezarego Morawskiego teatr zakończył z zadłużeniem 2 mln zł, które udało się zmniejszyć do 800 tys. dzięki wsparciu marszałka i ministra kultury.

Nie pierwszemu w ostatnim czasie, bo gdy Morawski objął wrocławską scenę we wrześniu ubiegłego roku, kilka miesięcy później dostał od samorządu województwa 1,2 mln zł na załatanie dziury w budżecie. Tymczasem stan na 1 czerwca tego roku wyniósł 2 mln zł długu, w tym ponad 700 tys. to zobowiązania wymagalne. Zadłużenie zmniejszono ostatecznie do 800 tys., dodatkowe pieniądze teatrowi w ubiegłym miesiącu dali minister kultury i marszałek.

Jarosław Perduta, rzecznik marszałka: - Polski dostał w ostatnich miesiącach ogromną pomoc ze strony samorządu i ministerstwa. Oddłużono go, zapewniono dodatkowe środki na podwyżki i remont dachu. Dlatego obecny stan finansów jest niezrozumiały, a odpowiedzialność za to obciąża dyrektora. Marszałek Cezary Przybylski będzie oczekiwał szczegółowych wyjaśnień w tej sprawie. Najprawdopodobniej w najbliższym czasie dojdzie też do dodatkowej kontroli finansów Teatru Polskiego.

O przyczyny zadłużenia próbowaliśmy zapytać rzecznika prasowego teatru Marka Perzyńskiego oraz Sławomira Olejniczaka, kierownika działu marketingu i PR, ale żaden z nich nie odbierał telefonu.

Z danych przekazanych przez teatr urzędowi marszałkowskiemu wynika, że powodem zadłużenia jest m.in. słaba sprzedaż biletów. Polski osiągnął w ciągu mijającego półrocza 620 tys. zł wpływów, choć ceny biletów podrożały nawet o 50 proc. W minionych latach przychód z biletów był nawet dwa razy większy.

Z wyjaśnień, które dyrektor Morawski przekazał marszałkowi, wynika, że wini on za ten stan rzeczy aktorów i Publiczność Teatru Polskiego we Wrocławiu (stowarzyszenie walczące o powrót sceny do artystycznej formy). Morawski wymienia m.in. Wiesława Cichego, który wycofał się z pracy nad "Mirandoliną" Bartłomieja Wyszomirskiego, oraz Michała Opalińskiego, który zachorował przed pokazem "Snu nocy letniej" Moniki Pęcikiewicz, przez co spektakl trzeba było odwołać. Publiczność natomiast miała przyczynić się do kiepskiego wyniku, zniechęcając pozostałych widzów do wizyt w teatrze. Jest jeszcze jedna winowajczyni, to rura kanalizacyjna na Scenie Kameralnej, która pękła, paraliżując tam pracę na kilka tygodni.

Tomasz Lulek, aktor Polskiego, przedstawiciel Teatru Polskiego w Podziemiu: - Jeśli teatr gra, a brakuje publiczności, pojawiają się straty. Żeby je pokryć, wiele spektakli zostało w maju i czerwcu odwołanych, i to wcale nie z winy aktorów. Przerzucanie odpowiedzialności na artystów i publiczność jest idiotyzmem. Sprawa jest prosta - ludzie do Polskiego nie chodzą, bo nie ma na co.

Kolejny sezon może stać pod znakiem zaciskania pasa. W Polskim rozpocznie się dopiero 22 września. Dalsze plany? Informuje o nich Marek Perzyński, rzecznik Morawskiego, w oficjalnym komunikacie: "Premiery w przyszłym sezonie zależne są od stanu finansów teatru" - czytamy w nim. Dodaje, że w planie jest kilka nowych spektakli i z pewnością zostanie zrealizowany "Ryszard III" Szekspira.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji