Artykuły

Poszukiwany dyrektor teatru

Przeciągające się poszukiwania szefa największej dolnośląskiej sceny i innych teatrów w Polsce pokazują, że równie trudno znaleźć dobrego szefa teatru, co koalicjanta do rządu - pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Od razu trzeba stwierdzić: idealna metoda szukania dobrego dyrektora teatru nie istnieje. Ustawa o działalności instytucji kulturalnych zmusza władze samorządowe, bo to właśnie im podlega w Polsce większość teatrów, oper, filharmonii i muzeów, do rozpisywania konkursów na dyrektorskie stanowiska. Jednak samorządy coraz częściej unikają tego rozwiązania. Prezydent Wrocławia nie ogłosił konkursu (i jednocześnie poprosił Ministerstwo Kultury o zgodę na odstąpienie od niego) na dyrektora Teatru Muzycznego Capitol. Po dymisji Wojciecha Kościelniaka od razu poinformował, że kandydatem na jego następcę jest Konrad Imiela. Marszałek województwa dolnośląskiego także wolał sam znaleźć nowego dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, niż organizować zawody. Dlaczego? Bo praktyka pokazała, że konkursy często przyciągają bezrobotnych reżyserów i dyrektorów bez przydziału. Program artystyczny ma dla nich drugorzędne znaczenie, dla większości liczy się po prostu stanowisko do wzięcia. Izabella Cywińska, reżyser, dwa lata temu oceniała plany kandydatów na szefa Teatru Polskiego we Wrocławiu: - Ówczesne władze i tak zrobiły swoje. Dyrektorem został Bogdan Tosza, mimo że jego propozycje nie były najwyżej ocenione. Co się sprawdza? Czasem po prostu arbitralne wskazania urzędników, kierujących się sugestiami ludzi z branży i powiązaniami politycznymi. To pewne ryzyko, bo obok podpowiedzi trafionych zdarzają się zupełnie niefortunne.

Dobre rady

Były prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski skorzystał np. z rady teatrologa prof. Janusza Deglera i do pokierowania Teatrem Współczesnym zaprosił Krystynę Meissner. Ten sam prof. Degler rekomendował władzom samorządowym Elżbietę Czerczuk na stanowisku szefa Teatru Pantomimy. Jej krótkie rządy okazały się nieporozumieniem.

Andrzej Pawluszek z zarządu województwa dolnośląskiego też posiłkuje się poradami ludzi z branży. Sugerując się ich opiniami, fotel szefa Teatru Polskiego zaproponował najpierw reżyserowi Piotrowi Cieplakowi. I nie był to dobry początek poszukiwań, bo Cieplak wykluczył przeprowadzkę do Wrocławia. Podobną ofertę z urzędu marszałkowskiego usłyszał Andrzej Seweryn, ale i on jej nie przyjął. Pawluszek odbył więc całą serię spotkań z kolejnymi kandydatami. Według jego zapowiedzi już dzisiaj poznamy nazwisko nowego dyrektora Teatru Polskiego.

A może szefa teatru należałoby szukać za granicą, skoro udało się znaleźć Paula McCreesha do firmowania swoim nazwiskiem festiwalu Wratislavia Cantans?

Krystyna Meissner, dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego: - Kiedy przed laty trwały przymiarki do zmiany szefa Teatru Narodowego, pytano mnie, czy nie warto byłoby znaleźć kogoś na Zachodzie. Wtedy wydawało mi się to dziwne, dziś już nie. Tam można byłoby przynajmniej zasięgnąć rady - mamy przecież wspaniałych twórców działających za granicą, speców jak Anna Badora, kierująca Schauspielhausem w Dusseldorfie. Cudownie byłoby się ścigać z profesjonalistą, który na świeżo spojrzy na naszą polską dramaturgię, choć zdaję sobie sprawę z tego, że niemiecka estetyka na pewno wzbudziłaby u nas falę krytyki.

Polityczne plecy

Pomysł podchwytuje Izabella Cywińska. - Dlaczego nie? Sam przygotuje, dajmy na to, Szekspira, a do wyreżyserowania "Dziadów" czy Słowackiego zaangażuje któregoś z polskich artystów.

Niezależnie od kompetencji, dyrektor teatru musi mieć silne zaplecze polityczne.

- Inaczej nie będzie w stanie przeprowadzić reform. Mówiąc brutalnie, zespół mu się postawi - twierdzi reżyser dobrze znający realia rządzące teatrami w Polsce.

Wsparcie polityków jest niezbędne. Przekonali się o tym i Ewa Michnik, dyrektor Opery Wrocławskiej, i Wojciech Kościelniak, szef Teatru Muzycznego "Capitol". Pierwsze tygodnie ich rządów minęły na ostrych konfliktach z częścią załogi. Po blisko dziesięciu latach rządów Ewa Michnik - która dbając o dobre kontakty ze zmieniającymi się władzami, nigdy nie dopuściła, by ktoś mógł zarzucić jej zbyt bliskie związki z polityką - stoi dziś na czele instytucji, która błyszczy na cały kraj. Kościelniak po zaledwie czterech latach rządów, przy poparciu władz miasta - i niestety pozwoleniu na przypisanie sobie "politycznej gęby" - kilka tygodni temu podał się, z powodów osobistych, do dymisji. Przy czym Capitol bynajmniej nie jest krainą szczęśliwości. Teraz z kredytu zaufania władzy musi obficie korzystać kandydat na nowego dyrektora teatru: związkowcy z Capitolu już zapowiedzieli, że kandydatura Konrada Imieli jest dla nich nie do przyjęcia.

We wrocławskim Teatrze Polskim pracuje 150 osób, w tym 46 aktorów. Podziały wewnątrz i tak mocno skonfliktowanej społeczności wzmocniły się, gdy urzędnicy rozpoczęli poszukiwania nowego dyrektora. Każdy z obozów promował w urzędzie marszałkowskim swojego kandydata. Większość pracowników - blisko setka - należy do zakładowej "Solidarności". Związkowcy są w stanie uprzykrzyć życie każdemu dyrektorowi: zwłaszcza gdy zacznie on mówić o reformie zatrudnienia, zawsze kojarzonej ze zwolnieniami.

Dwa w jednym, czyli dyrektor doskonały

W łowach na dyrektorów z doświadczeniem liczy się także PR, jaki mają kierowane przez nich sceny. To, że na liście Pawluszka znalazła się m.in. Anna Augustynowicz, jest wynikiem jej sukcesów w Szczecinie. W ostatnich latach głośno jest o teatrach w Wałbrzychu i w Legnicy. Efekt? I Piotra Kruszczyńskiego (Wałbrzych), i Jacka Głomba (Legnica) próbowano ściągnąć do Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Coraz częściej na dyrektorów typowane są osoby, które nie są ani reżyserami, ani aktorami. Szefem Wybrzeża miał być pisarz Paweł Huelle. W fotelu dyrektora wrocławskiej sceny widziano krytyka teatralnego Jacka Sieradzkiego. Teraz wymienia się nazwisko Krzysztofa Mieszkowskiego, szefa "Notatnika Teatralnego".

Izabella Cywińska: - Wybitny twórca przydaje teatrowi sławy. Jednak czasem trafia się człowiek o wyobraźni i wiedzy Macieja Nowaka, który sam nie reżyseruje. Z drugiej strony, artystów-dyrektorów często po prostu przytłacza nadmiar obowiązków administracyjnych.

Od idei, że teatrem nie musi kierować reżyser lub aktor, już całkiem blisko do rozwiązania, które podpowiada Jacek Głomb: - Teatr Polski to olbrzymia machina z trzema scenami i ogromnym zespołem. Powinien nią pokierować ktoś w rodzaju intendenta, zarządcy, który dobrałby sobie trójkę reżyserów. Oni byliby odpowiedzialni za wypełnienie programu teatru.

Cywińska: - Najlepszym rozwiązaniem jest powołanie dyrektorskiego tandemu złożonego z artysty i sprawnego administratora.

Ba, tylko skąd taki tandem wziąć?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji