Artykuły

Świat Erwina Axera

Na dziewięćdziesiąte urodziny nie my jemu, ale on nam przygotował prezent. Kolejną swoją książkę. Tytuł: "Z pamięci". Gatunek: proza. Forma: wybór opowiadań i esejów. Treść: życie własne przedstawione na tle współczesnego sobie świata, z udziałem bliskich autorowi osób, dalej - osób o historycznych dziś nazwiskach, a także osób przelotnie kiedyś poznanych (gubernator Hans Frank, książę Edynburga, Nikołaj Ochłopkow, Fredric March, pani Hauser z Berlina, Żyd z plaży na weneckim Lido). Czas zdarzeń: od wiosny 1917 roku, kiedy w wieku czterech miesięcy tylko wąska rzeczka Schwechat oddzielała go, wówczas jeszcze na rękach matki, od habsburskiego cesarza z cesarzową, po niedawną dzisiejszość, kiedy z nieżyjącym już Pawłem Hertzem spierał się o samolot na niebie ("Samolot meteorologiczny" - Hertz, "Pawełku, każdy samolot odrzutowy pozostawia smugę" - Axer), a także o wszystko pozostałe, co mogło się obu w życiu przytrafić. "Staruszkowie rozchodzą się pokłóceni, żeby wkrótce rozpocząć wszystko od nowa", bo są przecież przyjaciółmi. Wreszcie - temat urodzinowej książki: nasze życie inteligenckie, z literaturą i teatrem w tle.

Zabierając się do sprawozdania z lektury książki Axera, zadałem sobie wiele całkiem niepotrzebnego trudu. Zacząłem mianowicie gromadzić na biurku książki, które miały mi posłużyć do odświeżenia zacierającego się już powoli tła historycznego dawno minionych czasów. Czego tam nie było... "Kultura polska po Jałcie" Marty Fik, "Lawina i kamienie" Anny Bikont i Joanny Szczęsnej, tom "Warszawska szkoła teatralna" z 1991 roku, "Teatr w Polsce 1918-1939" Stanisława Marczaka-Oborskiego, "Paradoks o reżyserze" i "O Prometeuszu i ciuchach" Edwarda Csató, "Stare nie-przestarzałe" Jerzego Kreczmara, tomiki recenzji Jana Kotta, Jerzego Pomianowskiego, eseje Konstantego Puzyny, "Raptularz" Zbigniewa Raszewskiego, stare zeszyty "Dialogu", oczywiście oprawione roczniki dawnego "Teatru", tego, który redagował Csató, i tego, za który przez chwilę i ja brałem odpowiedzialność. Co więcej, przeczytałem to wszystko, na świeżo. Nawet z pewną przyjemnością, co mnie samego zdumiało. Uświadomiłem sobie, jak ogłupiające może być trzymanie ręki na pulsie dzisiejszego życia teatralnego. Tylko dzisiejszego, skupionego na wzajemnym poszturchiwaniu się - nawet nie napiszę, kogo z kim i o co, bo mi zwyczajnie wstyd tej naszej codziennej trywialności. Po paru dniach przyszło jednak otrzeźwienie. Po co to wszystko czytać, choćby i z radością, kiedy czytać mam "Z pamięci" Axera? To przecież nie podręcznik historii.

Axer potwierdza zresztą te moje lekko spóźnione wątpliwości. Czytamy - pisze - "żeby zmądrzeć, żeby się wreszcie czegoś pewnego dowiedzieć czy nauczyć, chociaż [...] z książek niczego pewnego nauczyć się nie można".

Sam jednak, po namyśle, przywołuje jeden tytuł, obcojęzyczny, który może dla nas mieć wartość przydatną nie tylko dla doraźnego zrozumienia świata. To "Rozmowy z Goethem" Eckermanna. Waha się wprawdzie, czy nie pomyśleć o czymś innym. Może Biblia? Może "Odyseja"? "Hamlet"? "Faust"? "Boska Komedia"? "Wojna i pokój"? "W poszukiwaniu straconego czasu"? "Czarodziejska góra"? Wszystkie one są ważne, ale "nie są w moim odczuciu dziełami w pełni zagranicznymi". Stawia więc z pełnym rozmysłem na "Rozmowy z Goethem".

Dzieło jest obce. Spisał je autor pochodzący z północnych Niemiec, syn wiejskiego kramarza, który został sekretarzem Goethego i jego totumfackim. Zapisywał to, co Mistrz miał do powiedzenia. W sprawach ważnych i drobnych, o sobie, o świecie, o sztuce, o podróżach. "Technika strzelania z łuku, pierzenie się ptaszków, sprawy małżeńskiej wierności, obyczaje dworu, inteligencja niewiast, smak sosu z baraniej pieczeni spijanego prosto z talerza". Axer nie kryje zafascynowania tą pisaniną poczciwego sekretarza, który przez dziewięć lat nie odstępował Mistrza.

Składa temu dziełu hołd najwyższy. "Zapiski młodego człowieka z niemieckiej prowincji zastąpiły mi w pewnym okresie życia wszystkie inne książki. Posłużyły za całą bibliotekę, za poradnik dyrektora teatru, kompendium wiedzy o scenie i dramacie, zbiór wiadomości z dziedziny polityki, historii, literatury, wraz z galerią wielkich i małych postaci, wprowadzenie do teorii sztuki czy lepiej - sztuk wszelkiego gatunku i rodzaju, za podręcznik, krytyki teatralnej tudzież literackiej, powieść obyczajową, za kopalnię plotek z dworu, miasta i świata, czarodziejską księgę z magicznymi formułami do wywoływania ciała i ducha Poety, ostoję rozsądku, księgę praw moralnych wreszcie, choć nie potocznej, obiegowej moralności dotyczy".

Czytam ten indeks spraw odczytanych przez Axera u Eckermanna, jakbym czytał konspekt książki samego Axera. Ja też przy lekturze "Z pamięci" odsunąłem na bok stertę druków zebranych na biurku jako materiał pomocniczy dla lepszego zrozumienia jego czasów. Ciekawe były, ale zupełnie w tym wypadku nieprzydatne. Chcąc rozumnie objaśnić fenomen Axera, muszę i ja w tym miejscu odwołać się właśnie do Eckermanna.

"Rozmawialiśmy później o kilkuletnim kierowaniu teatrem przez Goethego i o tym, jak nieskończenie wiele czasu potrzebnego mu do działalności literackiej zmarnował z tego powodu.

- Zapewne - rzekł Goethe - mogłem przez ten czas napisać niejeden dobry utwór, ale gdy się nad tym głębiej zastanowię, nie żałuję. Wszelką moją działalność i wszystkie jej wyniki traktowałem zawsze tylko symbolicznie i właściwie było mi raczej obojętne, czy robię garnki czy miski".

Reżyser, wieloletni dyrektor teatru, pedagog warszawskiej PWST. Jeden z dwóch synów słynnego lwowskiego adwokata Maurycego Axera. W gimnazjum pisał wiersze, zajmował się sportem, był szykowany na kogoś znaczącego. W tamtym środowisku chęć zajęcia się teatrem budziła raczej zgorszenie niż entuzjazm. "W ósmej klasie, tuż przed maturą, wezwał mnie sam dyrektor i zajrzawszy w oczy, powiedział: synu, wybrałeś lekki chleb. Chciał poruszyć moje serce i sumienie". Ojciec także nie godził się, aby ujrzeć syna aktorem. Trudno, "skoro już tak być musi, lepiej zostać kiepskim reżyserem niż kiepskim aktorem". Został więc w październiku 1935 roku słuchaczem warszawskiego PIST-u na Wydziale Reżyserskim. To znaczy stał się uczniem Leona Schillera. To znaczy znalazł się w gronie słynnych przedwojennych inteligentów, którzy w elitarnej uczelni podjęli się zadania oświecenia rodzimego teatru. Notabene to właśnie Axerowi umierający Schiller powierzył (rok 1954) tajne zadanie: utrzymaj nasz teatr przy Europie.

Robił więc te swoje garnki, jak to nazywał Goethe, i robił też swoje miski. O garnkach było głośno w Polsce i w Europie. Teatr Erwina Axera był jednym z istotniejszych zjawisk w kulturze europejskiej drugiej połowy dwudziestego wieku. O miskach wiedzieli nieliczni. Czytelnicy niszowych czasopism, gdzie drukował swoje kawałki literackie, przez wiele lat nazywane felietonami. Uchodziły za margines życia teatralnego. W życiu literackim nie wywoływały poważniejszych reperkusji. A przecież w 1945 roku "Kuźnica" wydrukowała część napisanych na przełomie lat 1944 i 1945, w niewoli po powstaniu warszawskim, wspomnień - "Odwrót 1939". A potem były cztery tomy "Ćwiczeń pamięci", w latach 1984, 1989, 1991, 2003. A potem uzupełniły je "Kłopoty młodości, kłopoty starości" z 2006 roku. Ciągle wtedy jeszcze był człowiekiem teatru, który jako hobbysta czymś tam się jeszcze zajmuje. Mówi się, że pisuje. O czym? Pewnie o teatrze.

A potem Axer skończył dziewięćdziesiąt lat i dał nam ten oto tom, "Z pamięci" - po przeczytaniu którego nie wypada już pytać o to, kiedy bardziej marnował swój czas: czy wtedy, kiedy robiąc teatr, nie miał czasu na pisanie, czy wtedy, kiedy pisząc, odpoczywał od teatru.

Nie miał swojego Eckermanna, który by go prostodusznie zapytał, co jest ważniejsze: robienie teatru czy pisanie literatury. Wydaje się, że po namyśle odpowiedziałby jak Goethe: "Garnki czy miski? Jest mi to raczej obojętne".

Jest tu oczywiście pewna drobna różnica, ale nie wiem, czy w branżowym czasopiśmie teatralnym wypada na ten temat mówić. I teatr, i literatura dają świadectwo swoim czasom. I teatr, i literatura mówią o człowieku. Bliższe mi są, kiedy człowieka lubią niż wtedy, gdy go nienawidzą. Lubię, kiedy świat rozumieją. Tyle, że teatr trwa chwilę. Literatura natomiast potrafi być długowieczna. Bywa, że jest nawet wieczna. Jak pamięć ludzka, a może nawet dłużej.

Bardzo lubię świat Erwina Axera.

***

Jerzy Koenig - krytyk teatralny, wykładowca warszawskiej Akademii Teatralnej. Tłumacz z języka rosyjskiego i niemieckiego. W latach 1982-1996 dyrektor Teatru Telewizji. Dyrektor artystyczny Starego Teatru w Krakowie (1998-2002).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji