Artykuły

Zatrzymana taśma

"Geza-dzieciak" w reż. Zbigniewa Brzozy w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Kalina Zalewska w Gazecie Polskiej.

Po długiej przerwie na scenę Teatru Studio powrócił "Geza-dzieciak", spektakl według dramatu Janosa Hay'a. Uważany za najlepszą węgierską sztukę 2002 r., przyniósł on autorowi międzynarodowe uznanie. Dla polskiego teatru dramat Hay'a odkrył Zbigniew Brzoza, reżyser spektaklu i jego pierwszej scenicznej wersji zrealizowanej ze studentami łódzkiej szkoły. Pod koniec marca Hay obejrzał warszawskie przedstawienie i spotkał się z publicznością.

Sztuka opowiada o małej węgierskiej osadzie, która żyje z pobliskiego kamieniołomu. Gdyby nie to, że kamieniołom należy do bogatego Niemca, można by sądzić, że akcja sztuki toczy się w realnym socjalizmie. Scenograf Marcin Jarnuszkiewicz zbudował na scenie smutną, szarą rzeczywistość, gdzie pracownicy kamieniołomu, walcząc o miejsce pod niewielkim zadaszeniem, czekają codziennie rano na spóźniający się autobus. Zdezelowany grat, w którym psują się coraz to inne części, z kierowcą, który klnie jak szewc.

Spektakl pokazuje rejony, do których ustrojowa transformacja dotarła jedynie w postaci zmiany właściciela zakładu pracy. Socjalistyczna okupacja zamieniła się w kapitalistyczną. Hay portretuje prostych ludzi, wyrzut sumienia tej i poprzedniej epoki, których życie, wyjąwszy polityczną inwigilację, wygląda dokładnie tak samo jak pół wieku temu.

Nic dziwnego, że do głosu dochodzą prymitywne instynkty. Mężczyźni biją swoje żony, a alkohol, który stopniowo pozbawia ich rozumu i pamięci, stanowi jedyne urozmaicenie egzystencji. Nawet wtedy, kiedy mają dobre intencje, nie zawsze potrafią sobie pomóc. Próba resocjalizacji autystycznego Gezy, zwanego przez społeczność dzieciakiem, kończy się niepowodzeniem, mimo że wszyscy chcą dobrze.

Jednak węgierski dramat nie jest ani sztuką o nieudanej transformacji, ani też o nieuchronnym konflikcie autyka z otaczającym światem. W metafizycznym planie wydarzeń główny bohater, ze swoim prostolinijnym podejściem do życia i radością z każdego międzyludzkiego kontaktu, jest rodzajem zbawiciela dla zapomnianej osady. Ratuje człowieczeństwo innych, ofiarując im swoją uwagę. Ludzie czują, że jest dobry, i stają się przy nim lepsi, choć stosunek do niego i jego matki bywa zabarwiony różnymi emocjami. Geza tłumaczący się przed portretem ojca ze swojej ułomności czy płaczący nad losem niekochanej żony Lajosa to najbardziej poruszające sceny spektaklu, ujawniające zdolność bohatera do uczuć wyższych, niejako wbrew chorobie skazującej go na niepowodzenie w kontakcie z innymi.

Bohater spektaklu niepokoi przede wszystkim dlatego, że jego uporczywe poszukiwanie sensu wykonywanej pracy stawia otaczający świat w kłopotliwej sytuacji. Praca przy taśmie jest przecież upokarzająca dla wszystkich. Najgorsze jednak, że monotonne życie osady, zamknięte w powtarzających się do znudzenia rytuałach, niezwykle ją przypomina. I choć to bohater wycofuje się z udziału we wspólnym świecie, nie wiadomo, czy ci, którzy w nim pozostają, są w dużo lepszej sytuacji niż niepełnosprawny, liczący motywy powtarzające się na kuchennej posadzce.

Wojciech Zieliński, który rolą Gezy zadebiutował w zespole, a wcześniej zdobył dzięki niej Grand Prix Festiwalu Szkół Teatralnych, nagrodę dziennikarzy i publiczności, jeszcze raz potwierdził swój talent. Kreacje w spektaklu stworzyli także Andrzej Mastalerz jako Lajos i Sławomir Orzechowski w roli Pityu, tragiczni i śmieszni zarazem. Dzięki ich grze sceniczny świat wypełniony został gwałtownymi emocjami, ale i wymownymi pauzami. Siła dramatu Hay'a wynika też z doskonałej budowy tekstu i zawartej w nim poezji, która niczym padający w spektaklu deszcz zasnuwa świat delikatną mgłą, łagodząc nieco jego ostre kontury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji