Cervantes śpiewa na dramatycznej scenie
Więc w TEATRZE DRAMATYCZNYM śpiewają. W musicalu Leigha i Wassermana o "Człowieku z La Manczy". Musical to nienowy, powstał przed niespełna trzydziestu laty i był już u nas wystawiany w teatrach operetkowych, jednakże myślę, że swym charakterem bardziej odpowiada właśnie scenom dramatycznym. Bo chociaż, oczywiście, wymaga dobrych głosów (lecz odległych od typowo operetkowej emisji), to przede wszystkim wymaga dobrych aktorów, którzy udźwignęliby liczne dialogi przepojone prawdziwie dramatyczną treścią, a nie dowcipnym przekomarzaniem, niczym w "Hello, Dolly!". Jest to historia Don Kichota i Cervantesa zarazem: udramatyzowane dzieje "Rycerza Smętnego Oblicza" wplecione w autentyczną sytuację z życia Cervantesa, kiedy to wtrącony przez inkwizycję do lochu (1605), tam właśnie pisał pierwsze rozdziały "Don Kichota".
Musical jest znakomicie skonstruowany (autor libretta, Dala Wasserman - to przecież twórca głośnej adaptacji scenicznej "Lotu nad kukułczym gniazdem"!), ma świetny przebój ("The Impossible Dream") i dwie znakomite role: Cervantesa - Don Kichota, i Aldonzy - Dulcynei. Nic, tylko grać! Oczywiście, w dobrej reżyserii, a tej podjął się Jerzy Gruza; przed paru laty wystawił z ogromnym powodzeniem "Człowieka z La Manczy" w Teatrze Muzycznym w Gdyni, teraz - powtórzył ten sukces w Warszawie. Może tylko niepotrzebnie rozbił spektakl na dwa akty (w oryginale nie ma przerwy), może powinien nieco podgonić tempo pierwszego aktu, jednakże koncepcja całości, budowa scen, operowanie liczną grupą statystów - wszystko to wywiera ogromne wrażenie i wywołuje entuzjazm publiczności. Gorące oklaski zbierają też wykonawcy, a szczególnie dwoje z nich: zaproszona do Warszawy z Gdyni Elżbietą Mrozińska (Dulcynea) i zaproszony... z Teatru Ateneum Wiktor Zborowski (Don Kichot).