Artykuły

Podglądamy Melopomenę. Z wizytą u Erwina Axera

Teatr Współczesny w Warszawie zapisał w historii naszego życia kulturalnego szczególnie piękną kartę. Ma od lat renomę teatru znakomitego, teatru dla najwybredniejszych, dla znawców sztuki, teatru najkonsekwentniej prowadzonego. Zasłużył się dwudziestoletnią blisko pracą niezmienionego zespołu, zabłysnął słynnymi spektaklami: "Niemców", "Pierwszego dnia wolności" Kruczkowskiego, "Domku z kart" Zegadłowicza, "Teatru Klary Gazul" Merimee'go, "Czekając na Godota" Becketta, "Naszego miasta" Thorntona Wildera, "Biedermanna i podpalaczy" Frischa, "Ifigenii w Taurydzie" Goethego, "Kariery Artura Ui" Brechta, "Trzech sióstr" Czechowa, "Dożywocia" Fredry, "Kto się boi Wirginii Woolf" Albee'go i "Tanga" Mrożka. Większość tych spektakli opracował długoletni dyrektor teatru, znany dziś równie dobrze za granicą reżyser, Erwin Axer.

"Jak zaczęła się historia naszego teatru?" - mówi Erwin Axer. - "Początków należałoby szukać chyba w 1936 roku. Byłem wówczas słuchaczem kursu reżyserskiego szkoły teatralnej i razem z kolegami z mojego kursu i z kursu aktorskiego snuliśmy plany, marzenia, że gdy skończymy szkołę, będziemy się starali otworzyć własny teatr. Potem przyszła wojna, a po jej zakończeniu w 1945 r. Michał Melina zaprosił mnie do podjęcia pracy reżyserskiej w prowadzonym przez niego Teatrze Kameralnym w Łodzi. Tak się złożyło, że w tym samym teatrze była spora grupka "współmarzycieli" ze szkolnych czasów. A więc: Hanka Bielicka i Jerzy Duszyński, Kazimierz Rudzki, Danuta Szaflarska i Józef Wyszomirski. Potem doszli Zofia Mrozowska, Andrzej Łapicki, Henryk Borowski, Irena Horecka, Halina Kossobudzka, Barbara Drapińska i inni. W 1947 r. zaproponowano nam

przeniesienie do Warszawy. Przez wiele lat prowadziliśmy teatr wspólnie z Michałem Meliną, po jego śmierci prowadzę ja. Człowiekiem mającym zasadniczy wpływ na działalność teatru, na jego oblicze artystyczne jest Jerzy Kreczmar, dramaturg i czołowy reżyser teatru. Do dziś około 30 proc. całego zespołu stanowią koleżanki i koledzy, z którymi zaczynaliśmy pracę i równie poważny procent - ci, którzy współpracują z nami dłużej niż 10 lat.

Czy nasz teatr ma zdecydowaną linię literacką? Raczej powiedziałbym,że ma on określony charakter teatralny. W Łodzi nazywaliśmy się Teatrem Kameralnym, w Warszawie Teatr Kameralny już istniał, trzeba więc było zmienić nazwę. Z dość przypadkowego wyboru wynikł Teatr Współczesny, który nie oznacza bynajmniej, iż grać zamierzaliśmy tylko repertuar współczesny. Chodziło o co innego, o to, by w każdej sztuce, a więc i klasycznej, szukać problemów aktualnych, interesujących współczesnego widza. Odbywa się to przez podejmowaną przez nas polemikę, niekiedy np. z tradycyjną formą wystawiania sztuki (tak było m. in. z "Trzema siostrami" Czechowa czy "Dożywociem" Fredry), niekiedy z utartymi spojrzeniami na problemy filozoficzne, moralne, jak w przypadku "Ifigenii w Taurydzie" Goethego, czy społeczne, jak w "Karierze Artura Ui" Brechta. Zawsze szukamy takich treści, poprzez które możemy mówić o współczesnych sprawach. Oczywiście inaczej pracuje się nad sztuką obrosłą już w pewne tradycje teatralne, inaczej nad prapremierą. W tym ostatnim wypadku najbardziej pasjonujące jest przekonanie się jak zamysł autora sprawdza się na scenie. Mamy wówczas zawiłą łamigłówkę, dla której z istniejących zawsze wielu rozwiązań szukamy możliwie trafnego. Jesteśmy teatrem wiernym autorowi. Uważam, że w ramach tej wierności istnieje jeszcze istotne pole do działania dla reżysera i aktorów. Bywają sztuki, które są dokładnym scenariuszem teatralnym, a mimo to zawsze będzie ogromna różnica między sztuką napisaną, a tlą samą sztuką pokazaną na scenie.

Czym kierujemy się w wyborze repertuaru? Przede wszystkim naszymi możliwościami, tym, jakimi dysponujemy środkami. A najważniejszym środkiem wyrazu, najcenniejszym instrumentem teatralnym jest u nas aktor. Wszystkie inne elementy służą tylko do uzupełnienia. Nasz zespół jest szczęśliwie zespołem stałym. Oczywiście, jak każdy teatr musimy od czasu do czasu dobierać młodych aktorów. Uważam przyjście młodych za bardzo korzystne i to nie tylko dlatego, że istnieją role, które winni grać młodzi ludzie. Młodzi wnoszą do zespołu to, co jest aktualnie w atmosferze. I dlatego tak są pożyteczni i dla aktorów i reżyserów. Doświadczeni koledzy przekazują młodym swoje umiejętności, wiedzę, ale oni im się niewątpliwie rewanżują.

Czy w doborze repertuaru zastanawiamy się nad upodobaniami młodych widzów? Po prostu wiemy, że są autorzy, którzy bardziej interesują młodych i są tacy, którzy interesują ich znacznie mniej. Na pewno młodzi widzowie chętnie oglądają sztuki Mrożka, Becketta, Różewicza, z drugiej zaś strony wiemy, że aby naprawdę, w pełni zrozumieć takich pisarzy jak Czechow, Goethe, Brecht, trzeba mieć za sobą doświadczenie przeżytych kilku dziesiątków lat. Zawsze jednak dobra literatura ciekawi wrażliwego widza, niezależnie od wieku".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji