Artykuły

Talk-show o wściekłości terrorystów, migrantów i patriotów

"Wściekłość" Elfriede Jelinek w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Powszechnego w Warszawie na Międzynarodowym Biennale Teatralnym w Wenecji. Pisze Enrico Fiore na stronie Controscena.

WENECJA - "Ladies first!". Oto motto, które Antonio Latella umieścił na zakończenie notatki, którą wita się jako nowy kurator Teatralnego Biennale w Wenecji. To już 45. Międzynarodowy Festiwal Teatralny w ramach Biennale (zatytułowany "Akt pierwszy: reżyser"). Został w całości oddany w ręce kobiet, ponieważ, jak mówi Latella, "wśród reżyserek łatwiej zobaczyć, nawet w krótkim czasie, powstanie, a może lepiej, ewolucję języka".

Najistotniejsza, dodaje Latella, jest "możliwość zasygnalizowania lub podążania za procesem artystycznym, zdolnym do doprowadzenia nas do tajemniczej strefy, gdzie tworzy się nowy język przekazu". Właśnie dlatego, aby uwzględnić ich ideę, każdej z reżyserek zaoferowano pewien rodzaj "osobistej ekspozycji". Na przykład Nathalie Béasse przyjechała do Wenecji z czterema przedstawieniami: "Le bruit des arbres qui tombent", "Roses", "Tout semblait immobile" i "Happy child".

Dlatego też nie można było wykonać większej demonstracji niż zrobił to inauguracyjny spektakl "Wściekłość", czyli tekst Elfriede Jelinek zaprezentowany na scenie teatru Piccolo Arsenale przez czterdziestotrzyletnią polską reżyserkę Maję Kleczewską, nagrodzoną Srebrnym Lwem. Decydująca koncepcja, do której w inteligentny sposób nawiązuje Latella, spełnia się już w oryginalnym tytule tekstu, czyli niemieckim słowie "Wut". Słowo to zamyka w sobie wiele skojarzonych znaczeń: wściekłość, niepokój, pasja, gwałtowność, a także szaleństwo.

Laureatka literackiej Nagrody Nobla z roku 2004, Elfriede Jelinek, reprezentuje pulsujące serce europejskiego dramatu, wyspecjalizowanego w ciągłej, spójnej analizie najbardziej palących problemów naszych czasów. W tym konkretnym przypadku punktem wyjścia jest zamach na redakcję satyrycznego pisma "Charlie Hebdo" oraz ataki terrorystyczne w Brukseli, Nicei i na Manhattanie. Przypominam również, że austriacka autorka już zmierzyła się z tematem terroryzmu w dwóch innych tekstach: "Crassier" (można to przetłumaczyć jako "Wysypisko") i "Bataclan", zleconych jej w celu podjęcia interakcji ze znanym dramatem Gottholda Ephraima Lessinga "Natan mędrzec", podejmującym problem tolerancji religijnej (który został omówiony w spektaklu "Nathan!?" wyprodukowanym przez Théâtre de Vidy w Lozannie w reżyserii Nicolasa Stemanna oraz zaprezentowany w marcu ubiegłego roku w Teatro Storchi w Modenie przez Emilia Romagna Teatro).

Jednakże nie chodzi tylko o to, że Jelinek powraca dziś do tematu terroryzmu. Liczy się to, w jaki sposób to robi. Ważna jest zatem wyboista droga, którą przebyła penetrując pełne sprzeczności zjawisko. W tym celu wystarczyłoby porównanie pewnych stwierdzeń zawartych w "Crassier" i "Bataclan" oraz treści "Wściekłości", a mianowicie uchwycenie "filozofii operacyjnej", reprezentowanej przez maluczkich żołnierzy ekstremistycznego islamu w dwóch pierwszych tekstach ("Być może brakuje nam wiedzy, biorąc pod uwagę fakt, że sami się stworzyliśmy. Brakuje nam dat, liczb i innych rzeczy. To, czego nam nie brakuje, to nasz Bóg, którego sami stworzyliśmy. To jedyny Bóg. Nikt poza nim. Przynosimy wam spustoszenie, jednak powiadamy wam, że to spustoszenie pochodzi od Boga"). To wszystko opisuje w trzecim tekście pełną i nieodwracalną bezsilność psycho-ideologiczną ("I wcale nie jesteśmy szaleńcami. Kochamy takie ograniczenia, po to żeby je lekceważyć, to jest raczej gniew, nie wściekłość").

Jak widać, pojawiają się ponownie wściekłość i szaleństwo ("Wut"). Również wewnątrz "Wsciekłości" można odnaleźć - w ramach kontynuacji charakterystycznego stylu Jelinek, przejrzystego i lodowatego niczym raport z autopsji - drogę, którą analizujemy. Napotykamy, w kolejności, następujące fragmenty: "() wpadamy we wściekłość! Wpadliśmy po uszy i nie wiemy, co czynimy, taka ona jest, jak się wpadnie, to nie wie się, co się czyni, ale czyni się", "Ale przecież napisane jest: Bój się Boga, człowieku! A powinno być napisane: Bój się człowieka, Boże", "Do zarzynania wcale nie trzeba nam Boga, sami damy radę".

Ponadto, podobnym fragmentom towarzyszy pełne podziwu wyznanie "nieodpowiedniości", które podkreśla Jelinek, utożsamiając się (jako pisarka, a zatem użytkowniczka słów-kluczy i, na dłuższą metę, słów niepotrzebnych) z "wszystkim tym, co jest błędne".

Jest to dowód na ponadprzeciętną szczerość intelektualną - jedyną wartość, która umożliwia Jelinek dojście do apokaliptycznej konkluzji (powodując jej uwiarygodnienie poza nihilizmem): "Świat jest pusty, opróżniony, odsensowiony, wydrylowany, rozczłonkowany, wszystko staje się jakieś chore, zwyrodniałe, chaotyczne, wynaturzone. Pustoszeje świat. Ja, dogłębne ja pustoszeje. Opróżnia się ze wszystkiego, do cna. Człowiek marzy o ukaraniu, bo jest niegodny, i proszę, już ma karę. Człowiek sam sobie stwarza marzenia, a potem cierpi w nieskończoność, kiedy się spełniają. Poniżenie. Poniżenie, Wykluczenie, Samokrytyka, mania małości. Mania małości, bezsenność, brak apetytu, impotencja. Już nie odkrywam w sobie głębi, bo nie mam już głębi".

W istocie "Wściekłość" sytuuje się - zgodnie z początkowym, symbolicznym wersem - w przestrzeni "między Bogiem a - no tak - mrocznym odmętem, którym jesteśmy". To zatem nie przypadek, że w pewnym momencie przywołana zostaje Agawe z tragedii Eurypidesa "Bachantki" ("Czyją głowę trzymam tu w ramionach?/ Lwa. To wydaje ci się lwu podobne/ Nie, trzymam, biedną, głowę człowieka./ Już opłakaną, nim ją poznałam./ Kto go zabił? Skąd głowa w moich rękach?"), która również zwraca się w stronę skomplikowanego procesu, prowadzącego od myślenia racjonalnego najpierw do wieloznaczności, a później do czystego zwierzęcego instynktu.

Rozumiemy zatem dlaczego w pewnym momencie podobny kontekst przybiera formę talk-show. Jasne staje się również, dlaczego biorą w nim udział emblematyczne osobowości, jak "katolicki pielgrzym" Wołyszko, "uchodźca" Świadek Mamadou i "patriotyczny kibic z Radomia" Krzysztof. Nowatorstwo jest zamierzone i służy uwidocznieniu, że chodzi nie tylko o wściekłość terrorystów, lecz również o wściekłość osób, które wobec terrorystów czują się bezsilne oraz o wściekłość polityków prawicy, a nawet starożytnych bohaterów, którą już dzisiaj uznajemy za zniszczoną przez nasze zdegradowanie moralne i kulturowe. Wszystko to łączy się z uderzającym sarkazmem wobec retoryki zalewającej sprawy - oprócz terroryzmu - migracji, integracji i nacjonalizmu. Nieprzypadkowo prowadzący stwierdza, że talk-show (kolejna złośliwość) stał się "widowiskiem muzycznym".

To właśnie na formę talk-show, podkreślając ją i hiperbolizując, zwraca uwagę inscenizacja Mai Kleczewskiej. Trzeba zaznaczyć, że również w wypadku reżyserki mamy do czynienia z pewną drogą - jest to już jej czwarta inscenizacja tekstów Jelinek po "Cieniach. Eurydyka mówi:", "Babel" i "Podróży zimowej". Powinniśmy wspomnieć o tym procesie także z uwagi na paradygmat ekspresyjny charakteryzujący pracę polskiej reżyserki: paradygmat, który zapoczątkował Kantor (Kleczewska jest z Krakowa), umocnił się w twórczości Krystiana Lupy i doszedł do stylu Krzysztofa Warlikowskiego, którego asystentką była Maja.

Oczywiście talk-show nie może trwać zbyt długo. Pustosłowie punktują nie tylko surowe kronikarskie obrazy (wybuchy wojenne, bójki policyjne, fale uciekinierów, odtwarzane na dwóch wielkich ekranach umieszczonych nad stołem, przy którym siedzą główni bohaterowie "debaty"), ale także szereg znaków, jeden mocniejszy od drugiego, jak np. chodzenie w tę i we w tę w wykonaniu prowadzącej show, wymalowanej i wystrojonej niczym groteskowa Barbie, z jedną nogą uwięzioną w ortezie. Tę funkcję spełnia także rola dziewczyny typu pin-up, spacerującej w kostiumie kąpielowym po sali, wykonującej na scenie najpierw ćwiczenia gimnastyczno-erotyczne, a póżniej dającej występ przy mikrofonie niczym klasyczna gwiazda muzyki pop. Inna z kolei dziewczyna zajmuje się papierowym latawcem aż do momentu, kiedy w osamotnieniu zmieni go w jedną z łodzi, na których przewożeni są migranci. W końcu mamy też wymienionego wcześniej Świadka Mamadou, który od pewnego momentu jest nieruchomy w idealnym stanie katatonii, a przerywa ciszę w mniej więcej równych odstępach czasu tylko po to, aby wykrzyczeć prorocze "Allahu akbar!".

Nie ma już żadnych świętości. Decydująca sekwencja spektaklu Mai Kleczewskiej to ta, w której Chrystus zdjęty z krzyża (już nie istnieje poświęcenie dla zbawienia) zostaje wrzucony do kałuży wody, znajdującej się pod proscenium, a następnie obrzucony deszczem kserokopii niekończących się list migrantów, którzy utonęli: migrantów, których otyły kardynał obserwuje beznamiętnie, gdy "rozpływają się" w morzu.

Następnie - mniej więcej w połowie trzygodzinnego spektaklu - pojawia się tablica: "Jeśli ktoś musi udać się do toalety, teraz jest na to najlepszy moment". Jednakże spektakl nie zostaje przerwany, aktorzy nadal grają, nie zwracając uwagi na tych widzów, którzy wstają i wychodzą z sali. Czy można było wyrazić z większą odwagą przekonanie, że - w świetle niewypowiedzianych problemów - nawet ten spektakl jest zbędny? Istotnie, w zakończeniu swoich notatek reżyserskich Maja Kleczewska zauważa: "<> to również requiem dla Europy, dla tego tragicznego, obojętnego, bezradnego i pustego kontynentu".

Nie trzeba zatem trwonić słów nad doskonałym warsztatem aktorów: Karoliny Adamczyk, Aleksandry Bożek, Anny Dzieduszyckiej, Arkadiusza Pycia, Magdaleny Koleśnik, Kai Kołodziejczyk, cytowanego Mamadou Goo Bâ, Michała Czachora, Michała Jarmickiego, Mateusza Łasowskiego, Juliana Świeżewskiego, Roberta Wasiewicza i Wiktora Logi-Skarczewskiego. W wieczór "premiery", po zakończeniu przedstawienia, jeden z nich wstrzymał oklaski, aby przez łzy odczytać protest przeciwko aktualnej sytuacji w Polsce, atakom na sądownictwo i groźbom wobec zaangażowanych teatrów.

Tak, "Wściekłość" to ważny spektakl, bo oprócz wartości artystycznej stanowi również gest polityczny. Równie ważny jest fakt, że tego typu przedstawienie zostało pokazane na tak prestiżowym i oficjalnym festiwalu, jakim jest Biennale w Wenecji. Jeśli teatr nie chce umrzeć, musi jak najszybciej odnaleźć swoją funkcję wypełniania świadectwa obywatelskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji