Artykuły

Świat jest kuchnią

"...czekaliśmy w długiej kolejce przed kinem, żeby dostać się na "Every Day except Christmas" - ostatni film Lindsaya Andersona. Przed wejściem zaś stał on sam. Podszedłem do niego i zapytałem, czy mógłby przeczytać moje opowiadanie, które - jak sądziłem - dałoby się sfilmować przy poparciu Brytyjskiego Instytutu Filmowego... Równocześnie zapytałem, czy nie przeczytałby także "Kuchni". Zgodził się, bo właśnie wtedy przystępował do organizowania niedzielnych przedstawień w Royal Court Theatre. Ostatecznie posłałem mu jednak nie "Kuchnię"... tylko "Rosół z pęcakiem". Anderson odpowiedział mi listem, w którym napisał ,te cudowne słowa: "Tak, jest pan naprawdę pisarzem dramatycznym". Następnie zaś zapytywał, czy nie mam nic przeciwko temu, aby postarał się namówić teatr do wystawienia sztuki. I tak się zaczęło".

Oto jak - według własnej relacji - wystartował 24-letni Arnold Wesker, wychowanek West-Endu - dzielnicy londyńskiej nędzy, syn biednego krawca, chłopiec, który chwytał się niezliczonych zawodów od stolarza po cukiernika od dozorcy po kanalizatora, od ekspedienta do technika filmowego, by wreszcie stać się jednym z najwybitniejszych dramaturgów współczesnej Anglii.

Pierwsza premiera przyszła w 1958 i roku, a w 4 lata później wielki sukces: "Ziemniaki do wszystkich dań" (znamy to z teatru TV)! "Kuchnię", której polską prapremierę możemy oglądać w reżyserii Janusza Warmińskiego ("Ateneum") krytycy angielscy uważają za najlepiej zbudowaną sztukę Weskera, o najwyższych walorach teatralnych. I nie bez kozery. Przykładem warszawski spektakl, który śmiało można zaliczyć do jednego z najwybitniejszych zdarzeń sezonu na scenach stołecznych.

"Kuchnia" jest sztuka, której budowa przypomina nieco prostą zabawkę dziecinną: chowane jedno w drugie pudełeczka. "Wierzchnia warstwa" utworu - to obyczajowo-produkcyjna anegdota o ciężkiej, pełnej napięcia pracy fizycznej w kuchni wielkiego zakładu gastronomicznego (Weskerowi zarzucając nawet, że takich zakładów nie ma w Londynie, odpowiedział, że przeniósł na scenę swoje doświadczenia z pracy w restauracji przy Boulevard des Capucines w Paryżu). Głębsza warstwa - to zagadnienie pracy we współczesnym, zindustrializowanym społeczeństwie, nie pozostawiającym miejsca dla jednostki, jej marzeń, manifestowania osobowości. Jeszcze głębiej, w ostatnim już chyba "pudełeczku", znajdujemy problemy egzystencji, racji i sensu naszego życia. To świat jest kuchnią, z której nie potrafimy się wyzwolić, to nasze ludzkie życie wprzęga nas w kierat, pośpiech, bezcelowy wysiłek, w którym na przemian wymieniajmy się funkcjami ofiar i katów.

Warmiński - reżyser i adaptator tekstu (przy okazji należy podkreślić znakomity, barwny, celny i oszczędny język przekładu-dzieło Kazimierza Piotrowskiego) trafnie wypunktował wielowarstwowość utworu i mimo położenia głównego nacisku na fabule "produkcyjnej" i dramacie pracy, nie zatracił jego walorów filozoficznych i światopoglądowych. Znakomicie przeprowadzał zmiany rytmu działań, oddających i zmienny rytm pracy wielkiej restauracji, przekształcając szaleństwo pośpiechu kucharzy i kelnerek w szaleństwo pośpiesznego życia człowieka współczesnego. To trudne i subtelne zadanie inscenizatorskie bezbłędnie wykonał zespół aktorski.

Na czoło wykonawców wysuwa się Roman Wilhelmi (Peter), który w jednej postaci zdołał połączyć poetyckość i trywializm, marzycielstwo i prymitywizm, brutalną siłę i słabość pełną bezradności. Świetny jest Jerzy Kamas (Kevin) - "człowiek z boku", subtelnie kreślący swą obcość, inność, przepajający jednocześnie stworzonego bohatera cechami wzruszająco ludzkimi. Wysokiej klasy aktorstwo zaprezentowali także Kazimierz Chrzanowski (Magi), Władysław Kowalski - w niewielkiej, lecz bardzo pogłębionej psychologicznie roli Dimitriego, Jerzy Felczyński (Marcello), Jan Kociniak (Gaston) - synteza grozy i pasji, niezwykłe autentyczny w swej niemieckości Andrzej Seweryn (Hans), a także wielu innych, zarówno stałych członków zespołu Teatru, jak i doproszonych z zewnątrz (aż 30 proc).

Naturalistyczne, proste dekoracje zaprojektował Wojciech Sieciński dodając im migotliwych światełek, kłębów pary, syków i różnych takich efektów w sumie podnoszących autentyzm sytuacyjny.

"Dla Szekspira cały Świat był sceną - powiada Wesker - dla mnie jest on kuchnią." I ma w tym wiele racji, szczególnie jeśli uprzytomnić sobie, że jego matka była kucharką, on sam kucharzem, a żona kelnerką. Czy można wymagać, by w takiej sytuacji zdołał się on uwolnić od kompleksu kuchni?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji