Artykuły

"Salome" Richarda Straussa

WARSZAWSKI Teatr Wielki po ukłonach w stronę upodobań szerokiej publiczności ("Cyrulik sewilski", "Tosca" czy baletowa zabawa do offenbachowskich melodii - "Brazylijczyk w Paryżu") sięgnęła do twórczości Richarda Straussa, uważanego za jednego z najwybitniejszych kompozytorów początku naszego wieku. Już jako autor poematów symfonicznych dał dowody swego oryginalnego talentu, łącząc w sposób nowatorski zdobycze techniki motywów przewodnich Wagnera z muzyką programową.

Jednakże największe uznanie zdobyły jego dwie opery napisane bezpośrednio po cyklu poematów symfonicznych - "Salome" i "Elektra", stanowiące bez wątpienia punkt - kulminacyjny jego twórczości dramatycznej i zdaniem muzykologów należące nie tylko do najważniejszych, ale i do "kluczowych dzieł teatru muzycznego pierwszej połowy XX wieku". Wywodząc się z Wagnerowskiej koncepcji dramatu muzycznego i z ducha jego twórczości, przerastają one nowatorstwem języka muzycznego i instrumentacji dzieła twórcy "Pierścienia Nibelungów".

Reżyser Marek Weis-Grzesiński zaproponował formę moralitetu, stawiając wiele pytań, a wśród nich: czy można bezkarnie przekraczać wszelkie granicę i normy moralne, czy można zabić Prawdę i Dobro? Starał się pokazać skomplikowane portrety psychologiczne bohaterów dramatu, ale nie wszyscy wykonawcy byli w stanie podołać i trudom wokalnym, i aktorskim. Na szczególną uwagę zasługuje odtwórczyni partii tytułowej Hasmik Papian, która stworzyła sugestywną postać Salome i sprostała wymogom partytury. Także Wiesław Bednarek jako Jochanaan był godnym jej partnerem, choć mniej przekonywał aktorsko. W roli Herodiady wystąpiła Ryszarda Racewicz, a partię Heroda śpiewał Roman Węgrzyn. Orkiestrę z właściwą sobie kulturą i muzykalnością prowadził Andrzej Straszyński. W myśl koncepcji reżysera orkiestra miała swe miejsce tym razem, na scenie, za śpiewakami, co dla dyrygenta stanowiło wyjątkowe utrudnienie, ale stanowiło ciekawy element inscenizacyjny, tłumaczony m.in. tym, że u Straussa orkiestra ma wyjątkową rolę w scenicznym dramacie. Bardzo piękna i głęboko przemawiająca wyrazistymi symbolami była scenografia Andrzeja Majewskiego, choć kostiumy, celowo achronologiczne, sugerujące ponadczasowość tej przypowieści-moralitetu nie przypadły mi do gustu. Ciekawą choreografię do tańca siedmiu zasłon stworzył Emil Wesołowski. Niestety brak miejsca nie pozwala na bardziej szczegółowe i wnikliwe omówienie tej inscenizacji, której warto byłoby poświęcić osobny materiał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji