Artykuły

Mam na imię Małgosia

- Mam poczucie pewnej misji w tym zawodzie. Pomóc swoją grą ludziom, to niełatwe, ale jeżeli coś takiego się zdarza, jest to piękne - mówi MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA, aktorka Teatru Narodowegoi w Warszawie.

Bardzo dziewczęca, bardzo szczupła, bardzo profesjonalna. I bardzo zajęta. Gra w pięciu przedstawieniach w trzech stołecznych teatrach, w tym w Teatrze Narodowym, gdzie jest aktorką etatową, prowadzi program telewizyjny. Dziesięć dni zdjęciowych w miesiącu spędza na planie serialu "M jak miłość". Rok temu rzuciła jednak wszystko, by pojechać na pogrzeb Jana Pawła II do Rzymu.

Małgorzata Gnot: Kamera telewizyjna wyłowiła Panią wówczas w tłumie pielgrzymów. Po roku była Pani znowu na placu Świętego Piotra i czytała zgromadzonym list apostolski w języku polskim. To nie był zapewne przypadek?

Małgorzata Kożuchowska: Wierzę, że w życiu tak naprawdę nic nie dzieje się przez przypadek. Widocznie tak musiało być, choć na początku trudno mi było w to uwierzyć... Po powrocie z Rzymu rok temu dostałam wiele zaproszeń do programów telewizyjnych. Zaproponowano mi też prowadzenie cyklicznego programu katolickiego w TVP 1 pt. "My, wy, oni". Przyjrzałam mu się wnikliwie, uznałam za ciekawy i wartościowy i wyraziłam zgodę. W ten sposób razem z ekipą TVP znalazłam się znowu w Rzymie, żeby nakręcić program w przededniu rocznicy śmierci Jana Pawła II. Miałam zaszczyt poznać najbliższych współpracowników Ojca Świętego, zobaczyć w Watykanie miejsca, do których prywatnie nigdy nie miałabym wstępu.

Już wcześniej, 2 kwietnia, zaplanowałam sobie spędzić weekend rocznicowy w Rzymie, przeżyć to wszystko jeszcze raz. Kiedy w trakcie rozmowy z ks. Konradem Krajewskim, papieskim ceremoniarzem, powiedziałam o tym, zaproponował mi odczytanie listu w czasie mszy koncelebrowanej przez Benedykta XVI.

* I dało się przeżyć jeszcze raz tamte wzruszenia?

Inny czas, inna atmosfera. Tamte przeżycia, tamto poczucie jedności z ludźmi były chyba niepowtarzalne. Nie jestem osobą nawiedzoną, raczej dość konkretną, ale... Kiedy przed rokiem wychodziłam wieczorem z bazyliki na oświetlony plac z płynącą środkiem rzeką ludzi, a w ciszy dobiegał anielski śpiew chórów, to miało się wrażenie, że ziemia połączyła się w jedno z niebem. I że ta rzeka tworzy ścieżkę, po której Jan Paweł II idzie do nieba. Przeżycie absolutnie metafizyczne.

A tym razem nogi trzęsły się pode mną, bo znalazłam się nagle w podniosłej roli w miejscu, gdzie zawsze stał nasz papież. Byłam dotąd zawsze po drugiej stronie, na placu. Byłam dumna i wdzięczna. Był to jedyny właściwie polski akcent w trakcie tej uroczystości. Traktuję go jako swój osobisty wkład w podziękowania dla naszego papieża za cały pontyfikat.

* Ale czy nie zobowiązuje to Pani na przyszłość? Co by było, gdyby ktoś chciał Pani powierzyć teraz rolę, na przykład, osoby wyuzdanej?

Wcześniej nie grywałam takich ról. Ale i tak koledzy się ze mnie podśmiewają: Słuchaj, a papież Benedykt to "Komornika" widział? A serio: będę się starała wybierać mądrze.

* Rodzice są też na pewno dumni. Spędzi Pani te święta w domu rodzinnym z bliskimi?

Tak, tradycyjnie. Wszyscy się zjeżdżają, cieszymy się sobą. W tym roku będzie wyjątkowo, bo tydzień po świętach moja najmłodsza siostra wychodzi za mąż, więc przyjedzie do Torunia ze swoim narzeczonym. Będziemy wszyscy w komplecie.

Mężczyzną Pani życia jest podobno tata. Ponoć to ideał, któremu żaden inny facet nie dorasta do pięt. Niełatwo będzie podobnego znaleźć...

O, gdyby tata to słyszał... (śmiech). Ważne w życiu, żeby mieć dobry wzorzec do naśladowania. Tata, który miał w domu cztery kobiety - mamę i nas trzy siostry - jest dla mnie jak wzorzec metra z Sévres. Jasne, że ma wady, bo kto ich nie ma. Nigdy nie liczyłam na to, że spotkam ideał. Ja też jestem niedoskonała, ale nie obrażę się, jeżeli mój ukochany będzie choć troszkę podobny do taty (śmiech).

* W serialu "M jak miłość" zaczynała Pani początkowo jako kobieta fatalna. W zwiastunie Telekamer powiedziała Pani: Jest w serialu kilka blondynek, ale tylko ja jestem czarnym charakterem.

To był wspaniały materiał aktorski. Przez dwa lata miałam do zagrania ogromnie ciekawe rzeczy. Potem przełom - przemiana Hanki ze złej, mściwej, w dobrą żonę i matkę też była ciekawa. Trzeba było tę przemianę uwiarygodnić.

* Udało się tak dalece, że teraz rodzina, którą Hanka tworzy z Markiem, Mateuszkiem, adoptowaną Natalką i teściami, jest wręcz podręcznikowa.

Niektórzy pytają mnie nawet, czy mi się jeszcze to szczęście rodzinne nie znudziło. Przyznam, że trochę już tęsknię za jakimiś zawirowaniami, ale wiem, że scenarzystka Ilona Łebkowska planuje już coś ciekawego. Żeby nie było tak za słodko. Mam do jej mądrości, inwencji twórczej, wyobraźni i pomysłów pełne zaufanie.

* Czy można jednak ciągnąć te perypetie rodzinne w nieskończoność?

Wiem, że Ilona jest osobą odważną. Będzie wiedziała, kiedy skończyć. Osobiście wiele zawdzięczam temu serialowi. Przede wszystkim ogromną sympatię i popularność, której nie można porównać z popularnością, jaką daje teatr czy nawet film. "Kilera" obejrzało milion osób. Magiczna liczba jak na polskie kino. Odcinki "EMKI" (tak mówimy między sobą na planie) ogląda przed telewizorami dziesięć razy więcej widzów.

* Ta "EMKA" kształtuje podobno obyczaje i mody w naszym kraju. Niestety, więcej ludzi chce mieć meble albo ubrania podobne do serialowych bohaterów, niż rozważyć adopcję chorego dziecka.

To nie są łatwe decyzje. Ale uważam, że jeżeli trzy osoby z tych dziesięciu milionów odważą się o takiej adopcji pomyśleć, to wprowadzenie takiego wątku już ma sens. Podobnie jest z wieloma innymi trudnymi problemami poruszanymi w tym serialu. Do mnie przychodzi cała masa listów, w których ludzie opowiadają swoje niezwykłe, życiowe historie. Piszą do mnie, na przykład, ci, którzy tak jak Hanka wychowali się w domach dziecka i marzą o założeniu własnej rodziny, a idzie im trudno. Dziękują za to, że dzięki tej postaci uwierzyli, że można, że jest to do zdobycia, do wypracowania. Dało im to nową siłę.

Mam poczucie pewnej misji w tym zawodzie. Pomóc swoją grą ludziom, to niełatwe, ale jeżeli coś takiego się zdarza, jest to piękne.

* Jak Wam się żyje w tej rodzinie Mostowiaków, poza okiem kamery?

Czasem bardzo wesoło. Zdarza się, że rozśmiesza nas do łez mały Mateusz, który co prawda jest wciąż rozkosznym maluchem, ale gra jak stary aktor. Ma swój tekst w scenopisie, jak się pomyli, woła, żeby powtórzyć. Śmiejemy się często z tego, jak wyglądamy. Na przykład mój serialowy mąż Marek, prywatnie Kacper Kuszewski, wychowany w "miastowej" rodzinie, skończył szkołę muzyczną, starannie się ubiera, ma doskonały gust. I nagle wyłazi w kaloszach i poplamionych ogrodniczkach, bo wraca od owiec.

* Pani przynajmniej wygląda zawsze efektownie.

Niekoniecznie. Pamiętam, jak nienawidziłam strojów, w które ubierano mnie po filmowej ciąży. Musiały być flanelowe albo porozciągane podkoszulki, bo uznano, że kobieta, która urodziła, nie może wyglądać tak chudo. Więc wyglądałam grubo i beznadziejnie (śmiech). Widzowie też potrafią rozpoznać markę ubrania, które noszę na planie i protestować, że dla żony rolnika są stanowczo za drogie. Więc kostiumograf musi to też wziąć pod uwagę.

* Proszę powiedzieć, pani Haniu...

Małgosiu...

* Przepraszam, przepraszam. Często się to zdarza?

Nieczęsto. Teraz rozmawiamy o postaci, więc przejęzyczenie jest usprawiedliwione. Ale kiedy zdarza się, że zaczepiają mnie ludzie w miejscach publicznych, wiedzą, że mam na imię Małgosia. I jestem z tego dumna.

* M jak Małgosia. Też ładnie brzmi.

PRAWDZIWA GWIAZDA

Małgorzata Kożuchowska, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie, absolwentka warszawskiej PWST rocznik 1994, laureatka nagrody tej uczelni dla absolwenta, który pięć lat po dyplomie ma największe osiągnięcia zawodowe (1999). Na dużym ekranie zagrała m.in. w "Młodych wilkach", "Grach", "Kilerze", "Kilerów 2", "Komorniku". Ma na koncie wiele ról w Teatrze Tv i serialach, na czele z "M jak miłość". Rok 2004 przyniósł jej nagrody "Złotej Kaczki" i "Telekamery".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji