Czym zaskoczy Mariusz Sieniewicz jako dyrektor MOK?
Wybrany w środę szef najważniejszej miejskiej instytucji kulturalnej, zapowiada, że do ośrodka kultury nie wjedzie buldożerem, a przy okazji, że ma w sobie sporo młodzieńczej naiwności. Jak ją chce wykorzystać? - pisze Grzegorz Szydłowski w Gazecie Wyborczej-Olsztyn.
Mariusz Sieniewicz, rodowity olsztynianin, dobrze rozpoznawalny w kraju pisarz, z nominacjami do nagrody Nike na koncie, wieloletni kierownik artystyczny w Teatrze im. Stefana Jaracza, ostatnio związany z MOK, w środę wygrał konkurs na dyrektora tej placówki. - Jestem świadom wielu wyzwań, jakie czekają Miejski Ośrodek Kultury. Dlatego podchodzę do tego wyboru z dużą dozą pokory - komentuje.
Zadowolenia nie krył prezydent Piotr Grzymowicz, który przewodniczył komisji konkursowej i przyznał, że Sieniewicz wygrał przytłaczającą większością głosów. - Panie Mariuszu, MOK czeka na pana - skomentował.
Plusy i minusy
Zwycięzca tłumaczy swój start w konkursie przekonaniem, że pokolenie czterdziestolatków, do którego należy, powinno już wziąć odpowiedzialność za kulturę, a nie tylko myśleć o własnych karierach. I dodaje:
- Wciąż dostrzegam w sobie, oczywiście z lekkim zażenowaniem, istnienie dużych pokładów młodzieńczej naiwności, która mówi, że można mieć wpływ na rzeczywistość, kształtować ją i zmieniać na lepsze.
Sieniewicz w działalności MOK-u widzi i plusy, i minusy. Mówi, że niektóre realizowane projekty są niezwykle nowoczesne. - Ale istnieją, niestety, i takie, które spychają instytucję w stronę fabryki pozorowanych eventów, impresaryjnych łatwizn i przysłowiowego "spotkania z ciekawym człowiekiem" - twierdzi.
Co z OLA?
Nowy dyrektor MOK, jak i poprzednia nowa dyrektor ośrodka, będzie się musiał wkrótce zmierzyć z pytaniami o przyszłość Olsztyńskiego Lata Artystycznego, czyli sztandarowego od lat przedsięwzięcia MOK. Choć jego formuła się zmienia, a koncertów, występów i spotkań w czasie OLA jest mnóstwo, oceny są różne. Gdy jedni narzekają, że w programie nie ma nic ambitniejszego, innym brakuje imprez dopasowanych do pospolitych gustów. W którą stronę pójdzie Sieniewicz?
- Musimy na nowo przegadać formułę OLA. Szczególnie typowy dla takich przedsięwzięć jest eklektyzm, który sprawia, że OLA chce łapać tysiąc srok za ogon. Jej pierwotna idea zużyła się w naturalnym procesie - odpowiada.
Zapewnia jednak, że nie będzie rewolucjonistą.
- Szanuję markę wielu jej imprez i nie wjadę do MOK-u buldożerem - dodaje.
Chciałby jednak, żeby OLA była odzwierciedleniem działań wszystkich miejskich i samorządowych instytucji kultury oraz nieformalnych i offowych grup artystycznych działających w Olsztynie, które obecnie często są zapominane przez urzędowe instytucje.
Co z pracownikami?
Konkurs na wybór nowego dyrektora MOK-u z uwagą śledzili pracownicy tej instytucji. Ich nowy przełożony nie planuje jednak radykalnych posunięć personalnych, co nie oznacza - jak podkreśla Sieniewicz - że ich nie będzie.
- Pracownicy MOK to doświadczona kadra, zaprawiona w wielu, zarówno wygranych, jak i przegranych bojach o kulturę - podsumowuje nowy dyrektor.