Artykuły

[brak tytułu]

Pracowałem z Erwinem Axerem przez siedem lat, ale nasza znajomość narodziła się wcześniej. Z racji swoich losów okupacyjnych, kiedy przybył ze Lwowa do Warszawy, zetknął się Axer z moją rodziną. Był więc dla mnie człowiekiem, którego znałem od dziecka (miałem wówczas sześć lat), jeśli nie bliskim mi, to w każdym razie dobrze znajomym. Później, kiedy zdecydowałem się wybrać zawód aktora, kiedy skończyłem szkołę - Erwin Axer był już dyrektorem uznanego teatru. Ku mojemu zdziwieniu - podejrzewałem w tym siłę rodzinnych koneksji - zaproponował mi pracę u siebie. Dzisiaj z dumą mogę powiedzieć, że mu odmówiłem.

Ponowił jednak tę propozycję po roku. Przyjąłem ją i przepracowałem w Teatrze Współczesnym siedem lat, które były i - w czasie ich przebiegu - latami dla mnie niesłychanie trudnymi. Głównie dlatego, że każda z ról, które zagrałem, była poprzedzona tak wielką dawką wahań i wątpliwości ze strony Erwina Axera, iż zawsze zadawałem sobie pytanie: czy obsadził mnie dlatego, że zabrakło mu aktorów, czy dlatego, że ktoś mu odmówił? Do roli Andrzeja Prozorowa w "Trzech siostrach" Czechowa nie nadawałem się, jego zdaniem, bo byłem zbyt chudy; rolę Kapitana w "Androklesie i lwie" Shawa dostałem dlatego, że odmówił Łapicki itd. Na co dzień były to rzeczy dla mnie okrutne. Dzisiaj jednak inaczej to oceniam - przeszedłem we Współczesnym drugą swoją szkołę aktorską, lepszą od tej, która istniała wówczas jako instytucja.

Lata, które spędziłem u Axera, ukształtowały mnie jako aktora w tym sensie, że dały mi pewną odporność na trudy tego zawodu. Pamiętam swoje "wewnętrzne dramaty", kiedy chciałem coś zagrać, a trio w składzie Axer-Csató-Kreczmar decydowało inaczej. Dzisiaj mogę powiedzieć, że kontakt artystyczny, porozumienie z Axerem przyszło dopiero po wyjściu z jego teatru. Natomiast będąc we Współczesnym nie mogłem zrozumieć, dlaczego rzeczy, jakie wykonałem, nie dawały mi siły i możliwości po temu, by wykonać więcej. Na przykład, Andrzej w "Trzech siostrach" - pierwsza rola, której zagraniem udowodniłem sobie, że mogę być aktorem - nie pociągnęła za sobą żadnych właściwie konsekwencji artystycznych.

Axer jest reżyserem, który przywiązuje wielką wagę do obsady. Nigdy nie był aktorem, boi się ryzyka wobec wykonawców. Jeżeli jednak aktor mu się sprawdza, jest w stosunku do niego wręcz rozrzutny w propozycjach. Nie ma natomiast zaufania do swych zdolności pedagogicznych i jest nawet zbyt ostrożny.

Ponieważ czułem, że jest we mnie więcej, niż on myśli, rozstaliśmy się za obopólną zgodą. Przez wiele lat pracowałem gdzie indziej i chyba dopiero ostatnio nasz kontakt odnowił się - wolno mi tak powiedzieć - na zasadzie równości. Kiedyś Erwin Axer oświadczył publicznie, że zrobiłem mu największą siurpryzę spośród jego wychowanków. Co tu kryć, sprawiło mi to przyjemność, bo w procesie mojego kształcenia Erwin Axer był - obok Ludwika René i Jerzego Jarockiego - kimś bardzo ważnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji