Okiem widza - "Profesja pani Warren"
Trudno powiedzieć, by problem poruszony w jednej z najlepszych sztuk B. Shawa pt. "Profesja pa-ni Warren" był bliski dzisiejszemu widzowi.
Postać bohaterki sztuki - pani Warren, wspólniczki koncernu Crofts - Warren, ciągnącego zyski z domów publicznych - to typ nie wzbudzający sympatii. Również obcy jest nam typ jej córki, oschłej, pozbawionej wszelkiego sentymentu Wiwii oraz reszty wyzyskiwaczy jakimi są przyjaciele pani Warren - I. George Crofts, Franc Gardner i inni.
Niechęć i odraza, jaką u widza wzbudza to całe towarzystwo o zakłamanej moralności, pozbawionej wszelkich skrupułów, mające na celu tylko i wyłącznie interes, jest również wynikiem sugestywnej, dobrej gry aktorów, zwłaszcza odtwarzających czołowe role.
Stanisława Engelówna, znana nam z wielu przedwojennych filmów i sztuk teatralnych wystawianych po wojnie, w "Profesji pani Warren", jest po prostu wspaniała.
Pani Warren w jej wykonaniu, to kobieta żywa, pełna temperamentu, pełna wzlotów i upadków, które dają zamierzony efekt postaci nakreślonej przez Shawa.
Przekonywającą Wiwią bvła również Aleksandra Grzędzianka. Tym większe należy się jej uznanie, że po kontuzji nogi odniesionej przed spektaklem, rolę swą odtworzyła bez zarzutu.
Zarówno Józef Grodnicki w roli pastora jak też Aleksander Fogiel w roli brutalnego aferzysty Croitsa, stworzyli właściwe typy.
Szkoda, że nie pomyślano o lepszych dekoracjach. Niemniej jednak spektakl należy zaliczyć do udanych.