Artykuły

"Norma" na koturnach

Warszawa oglądała "Normę" Vincenzo Belliniego wykonaną siłami własnych artystów ostatnio w roku... 1845. Czy warto było przypominać współczesnej widowni tę zda się zwietrzałą klasykę gatunku operowego? Dzieło tak odległe w problematyce i estetyce, od tych z którymi stykamy się zazwyczaj w teatrach muzycznych?

Owszem, warto było. Przede wszystkim dlatego, aby przekonać się że mamy w Polsce własne, piękne głosy.

Monika Chabros, solistka Teatru Wielkiego w Poznaniu, zaproszona na występ gościnny do rodzinnej zresztą Warszawy, pokazała się w partii Normy od najlepszej strony. Popisową rolę primadonn od ponad półtora stulecia, zaśpiewała bez skrępowania, a przy tym stylowo, prawdziwie "po włosku". Zwłaszcza w akcie II ukazała pełnię bogactwa swego ciemno zabarwionego sopranu.

Nową postacią na warszawskiej scenie operowej jest również Joanna Cortes, znana głównie publiczności Teatru Wielkiego w Łodzi. Nie zachwyciła wokalną stroną wykonania partii Adalgisy, ale mocna sceniczna osobowość artystki daje się zauważyć natychmiast.

Na partiach kobiecych nie kończy się prezentacja nowych głosów na wielkiej scenie. Nie byli znani bliżej premierowej publiczności Warszawy trzej panowie: Sylwester Kostecki, Tomasz Madej i Romuald Tesarowicz. Głosy obu tenorów śpiewających partie Pollione i Flavia zabrzmiały bardzo przyjemnie. Romuald Tesarowicz jako Oroveso pokazał autentycznie włoskie belcanto. Czemu zresztą się tu dziwić, skoro reżyserię "Normy" powierzono włoskiej primadonnie Fedorze Barbieri?

Artystka, której sława przekroczyła daleko granice Italii, jest wierna Belliniemu w dawnym, nieco koturnowym stylu. Zadbała zatem głównie o stronę wokalną przedstawienia, mniej uwagi poświęcając dramaturgii inscenizacji, dlatego spektakl ciągnął się miejscami jak spaghetti. Reżyserka nie przemęczyła bohaterów zadaniami aktorskimi, ani forsowanym ruchem scenicznym. "Unieruchomiła" także chór. Słowem - przywołała wizję klasycznego teatru operowego, którego młode pokolenie nie zna już zupełnie.

Mocnym punktem warszawskiej "Normy" jest scenografia. Andrzej Majewski pokazał mistrzostwo koncepcji plastycznej.

Utalentowany młody dyrygent Jose Maria Florencio junior wydobywał muzyczce cudowności partytury poprawnie, szkoda, że bez większego zaangażowania. Zresztą nie musiał. Bellini, na koturnach, czy bez nich, pozostanie Bellinim.

Uroczystą premierę w Teatrze Wielkim 15 bm. uświetnił obecnością prezydent RP Lech Wałęsa z małżonką i towarzyszącymi osobami. Wytrwali do końca, nagradzając brawami realizatorów spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji