Artykuły

Wielcy w Wielkim

Na długo przed premierą tego wydarzenia kulturalno-towarzysko-politycznego szturmowano drzwi dyrektora Sławomira Pietrasa (fot. 8), żeby zdobyć zaproszenia. Wszyscy chcieli tam być, zwłaszcza na późniejszym koktajlu, na którym miał się pojawić sam prezydent RP.

Po raz pierwszy od 147 lat wystawiano w Teatrze Wielkim w Warszawie "Normę" Vinzenzo Belliniego. Reżyserowała ją Fedora Barbieri (jedna z dwóch najsłynniejszych, obok Marii Callas, odtwórczyń Normy) i jej syn Franco Barlozzetti (fot. 9, z prawej Monika Chabros).

Pamiętając słynną wpadkę w latach pięćdziesiątych, kiedy to Maria Callas po pierwszym akcie straciła głos, Fedora Barbieri przygotowała podwójną obsadę głównych ról, a nawet ściągnęła na dwa dni słynną Ormiankę Papian Hasmik, która zachwyciła wszystkich głosem na próbie generalnej. Zapachniało skandalem, ponieważ Fedora chciała, by na uroczystej premierze wystąpiła Ormianka, dyrektor zaś uznał, że za mało jest zgrana z zespołem i do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto postawi na swoim. Do skandalu nie doszło. Normę zaśpiewała Monika Chabros z Poznania.

Ludzie, tłumnie ściągający na premierę, nie rozchodzili się po teatrze, tylko gromadzili przy wejściu i wzdłuż schodów, żeby obejrzeć prezydenta. Najpierw pojawiła się forpoczta: wzdłuż szpalerów przemknął bezszelestnie marszałek sejmu Wiesław Chrzanowski (fot. 2) z żoną (w ciemnym bereciku), chwilę później przeszedł Lech Wałęsa z małżonką i kamarylą oraz borowiki (fot. 5). Poruszał się ustalonym na najwyższych szczeblach sposobem: bardzo szybkim krokiem marszowym. Z kilku gardeł wydobyły się okrzyki: brawo!, ale równie szybko zamarły, bo już nie było dla kogo krzyczeć (fot. 6).

Prezydent z kamarylą zajęli loże honorowe na I balkonie: po prawej od prezydentostwa siedział rzecznik Drzycimski z żoną, po lewej minister Wachowski. Prezydent cały czas kręcił się niespokojnie. Dopiera podczas przerwy rozdano gościom z Belwederu po lornetce. Po spektaklu, kiedy na scenę oprócz zespołu wyszli twórcy, z Fedorą na czele, prezydent wstał pierwszy i klaskał najgłośniej.

Potem ci, którzy mieli zaproszenia na koktajl, rzucili się nerwowo do foyer, gdzie ochrona miała każdego dokładnie sprawdzać, ale... tak się nie stało. Belweder nie zaszczycił, po prostu cały dwór równie nagle się ulotnił.

Przyjęcie mimo to bardzo się udało: kwiaty, przemowy, flesze, zdjęcia pamiątkowe, wszyscy z wszystkimi się obcałowywali, dyrektor Pietras publicznie klęknął przed Fedorą Barbieri i pocałował ją w rękę. Kogóż tam nie było! Dyrektorzy słynnych oper europejskich, korpus dyplomatyczny z ambasadorem Włoch na czele, przedstawiciel Fiata (sponsor skromnego koktajlu), swoi z Łodzi, z wojewodą i senatorem.

Pojawiło się wielu artystów: Krzysztof Penderecki, (fot. 1 - ze swoją piękną żoną, znalazła się na liście 10. najelegantszych Polek '91)... Kurylewicz z Wandą Warską, słynna przedwojenna diva operowa Xenia Grey (fot. 10. - tańczyła z Piłsudskim, bywała na rautach u Mościckiego, łączyło ją coś z Wieniawą). Był kustosz Łazienek Marek Kwiatkowski (dla niego specjalnie Fedora zaśpiewała kilka arii parę dni wcześniej, we włoskiej ambasadzie).

Rzucał się w oczy ksiądz Kazimierz Orzechowski, kapelan Domu Aktora w Skolimowie (kiedyś znakomity aktor, grywał na scenie z Niną Andrycz, przyjaźnił się z Kaliną Jędrusik, 10 lat temu nałożył sutannę (fot. 7 uścisk z Zofią Czernicką). Razem z nim załapał się na wejście młodziutki diakon Remigiusz Zacharek (za kilka miesięcy święcenia kapłańskie, śpiewa w chórze), który drugi raz w życiu odwiedził operę i był pod tak silnym wrażeniem, że być może wpłynie to na jego dalsze losy.

Niemal historyczną chwilę przeżywał Andrzej Majewski (słynny scenograf, za granicą znany jako Madżewski, drugi raz robił scenografię do "Normy", prosił, żeby napisać: to wielkie drzewo na scenie zrobione jest ze szkła i kosztowało 150 tysięcy dolarów). Otóż stał on otoczony wianuszkiem 11. Majewskich, sama rodzina, odnaleziona dopiero rok temu. Wszyscy Majewscy pękali z dumy: mieć takiego krewniaka!

Na premierę przyjechał również Zbigniew Rogowski (Przekrój, bywalec światowych salonów) z młodą, smukłą Katarzyną Matuszak (solistka Opery Bydgoskiej) oraz miłośnicy i znawcy muzyki profesorstwo (prawnicy) Ewa i Janusz Łętowscy (fot. 3). Dziennikarzy było niemało na koktajlu (choć dyrektor nie szafował zaproszeniami dla prasy). Była Barbara Henkel (Kobieta i Życie, od lat robiąca w kulturze, właścicielka najzgrabniejszych nóg dziennikarskich), Zofia Czernicka (TV, czarna suknia z przezroczystymi plecami), Andrzej Matul (z radia, nazywany Cyganką od cyganienia, lubi uporczywie gubić taśmy z niektórymi wywiadami), Tomasz Raczek (obecnie Graf International Film, niezła firma, bo załatwiła mu mieszkanie).

Promiennym uśmiechem czarował zebranych aktor Marek Barbasiewicz, zaś Krzysztof Kolberger uśmiechał się dyskretniej, za to tajemniczo. Nie mogło tu nie być księcia de la Rochefoucauld (alias Dariusz Głowacki), który poznał Fedorę jeszcze w czasach, gdy przyjaźnił się z Marią Callas i teraz mieli sobie co powspominać w pięknym języku włoskim. Książę ogłosił własną listę najpiękniejszych obecnych na balu, na której znalazły się dwie panie: tradycyjnie żona Pendereckiego oraz malarka Ewa Wilczyńska (równie smukła i pełna gracji blondynka, której jakiś afrykański król z miłości królestwo rzucił do stóp, ale się nie schyliła).

Kiedy się już wszyscy z wszystkimi powyściskali i uwiecznili na zdjęciach, na placu boju pozostała sama Fedora Barbieri z synem i tłumaczem; taki jest los wielkich, kiedy już zrobią swoje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji