Artykuły

Wciąż odrabiam zaległości

- Bardzo chciałem obejść ten jubileusz. Obejść bokiem, rzecz jasna, ale Kraków lubi jubileuszeKraków lubi jubileusze, zatem jego władze postanowiły, że odbędzie się mój koncert, a to już dla mnie bardzo ważne. Zatem zapraszam 7 października do ICE na "Pieśni z ogrodów Jozafata" - mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz w Dzienniku Polskim.

Lubisz piosenkę Andrzeja Rybińskiego "Nie liczę godzin i lat"?

- Lubię. Piękna melodia.

Bardziej o słowa pytam

- Też lubię. I także nie liczę.

Gdy miałeś lat naście, jak patrzyłeś na osoby w Twoim obecnym wieku?

- Nie widziałem ich. Myślałem, że takich już nie ma.

A teraz na siebie jak patrzysz?

- Być może świadczy to o jakimś niekorzystnym stanie mego ducha, ale nadal czuję się studentem IV roku Wydziału Architektury. Nie jest to może stan permanentny, ale odczuwany bardzo często.

A czemu IV roku, a nie V?

- Bo na piątym już trzeba było decydować, co dalej. Czy rozwijamy z Markiem Grechutą działalność z Anawa, czy jednak pozostajemy przy architekturze. A rok wcześniej jeszcze był luz Wszystko przed nami.

Nie lubisz słów związanych z wiekiem. Wnuczka zwraca się do Ciebie "Janku", a nie dziadku

- Nie cierpię tego słowa. Może dlatego, że mój dziadek ze strony taty, zobaczywszy mnie na drugi czy trzeci dzień po mym urodzeniu, machnął ręką i jakoś tak się wyraził, że niby potwór lub coś w tym rodzaju. Bo ja dużo ważyłem On w ogóle był na dzieci okropnie "cięty", a ja, niestety, gdy już podrosłem, miałem zacięcie do złośliwości i chętnie go przedrzeźniałem.

Czyli prosiłeś się, by Ci przylał.

- Żeby aż prosić, to nie.

Pytałem o lata, bo przed Tobą jubileusz związany z poważnymi urodzinami

- który bardzo chciałem obejść. Obejść bokiem, rzecz jasna. No, nie udało się. Kraków lubi jubileusze, zatem jego władze postanowiły, że odbędzie się mój koncert, a to już dla mnie bardzo ważne. Zatem zapraszam 7 października do ICE na "Pieśni z ogrodów Jozafata" Miały już dwie odsłony - ostatnią jako "Weneckie opowieści o piekle j raju".

Czyli to muzyka dla Ciebie ważna, skoro do niej wracasz?

- Długo uważałem ją za wtórną wobec "Harf Papuszy", które cenię najbardziej, w nich nie zmieniłbym ani nuty. Półtora roku temu do niej powróciłem i napisałem całość niemal od nowa. I tak powstały te pieśni, rozpięte pomiędzy XVI wiekiem, kiedy Dante napisał "Boską komedię", a czasem, kiedy, mam nadzieję, odbędzie się właściwa premiera. Czyli tym momentem w dziejach świata, kiedy - jak ująłem to w swym domniemaniu futurologicznym na temat Sądu Ostatecznego - dojdzie w Dolinie Jozafata do spotkania tych, co byli w niebie, tych, co odpokutowali w czyśćcu, jak i tych z piekła, po czym nastanie czas absolutnej radości i uciech. A więc i twórczości. I wtedy moje "Pieśni" mogą się przydać. A będą tam wszyscy soliści, najwspanialsze orkiestry Naturalnie wplotłem w te "Pieśni" także odniesienia do współczesności; mają charakter intrygująco-niepokojący, z elementami przesadnej ekspresji, do czego, jak wiesz, mam zacięcie.

Kto je teraz zaśpiewa?

- Dwie wspaniałe sopranistki - Elżbieta Towarnicka i Iwona Socha, Magdalena Idzik - mezzosopran, baryton Kamil Zdebel oraz tenor Aleksander Kruczek. Z nimi - Orkiestra Akademii Beethovenowskiej oraz stuosobowy chór pod kierownictwem Wiesława Delimata. Całość poprowadzi Ewa Strusińska.

4 listopada usłyszymy z kolei w ICE Twoje "Nieszpory ludźmierskie", które miały premierę równo 25 lat temu...

- I właśnie z tej okazji wspaniały menedżer, Jurek Góralczyk postanowił wystawić je w kilku dużych miastach Polski. Niestety - już bez Zbyszka Wodeckiego. Pozostali soliści oraz dyrygent - Rafał Jacek Delekta towarzyszą "Nieszporom" od czasu premiery.

To przed Tobą w sumie trzy jubileusze, bo również pół wieku od występu z Markiem Grechutą i Anawa na ówczesnym Ogólnopolskim Festiwalu Piosenkarzy Studenckich, który rozpoczął waszą zawodową karierę.

- Cenię sobie ten jubileusz, ale nie przykładam to niego specjalnej wagi, bo to jednak był sukces głównie Marka, który w ciągu jednej nocy stał się gwiazdą.

A do czego przykładasz wagę?

- Masz tyle miejsca, bym wszystko wymienił? Na pewno - sięgam do czasu sprzed "Nieszporów" - do muzyki teatralnej, spektakli Kazimierza Kutza, z którym współpracowałem przez niemal 20 lat, także w filmie, ale także pracy z innymi reżyserami, jak: Tomek Zygadło, Agnieszka Holland, Feliks Falk... To pozwalało mi na bogate relacje z ludźmi wybitnymi, choć, jak wiesz, generalnie nie przepadam za towarzystwem

Bo Ty jesteś "Jan Kanty Osobny", że przywołam tytuł naszej książki. To może i egocentryk, co to wpatruje się w siebie

- Ale nie zawsze tak uważnie, jak bym chciał.

A krytycznie?

- Nawet wnikliwie krytycznie.

A jak tak patrzysz na swą twórczość, coś byś chciał wykluczyć?

- Nie. Te moje stare nuty są przecież niepodważalnym dokumentem mojego nieuctwa, są dokumentem pretensjonalnej skłonności do pisania jakiejś dziwacznej muzyki, czego dowodem ta do filmów Tomka Zygadły. Pisałem bowiem muzykę, jaką chciałem, a nie taką, jaką uzgodniliśmy z reżyserem. To są dokumenty mej niekompetencji, by nie rzec poniżenia. Ale zarazem, pocieszam się, w przeciwieństwie do tego są i dowody - no, czego?

Wywyższenia.

- I o to chodzi! Dopiero ta amplituda sprawia, że jestem wiarygodny.

Czyli możesz jak Edith Piaf zaśpiewać "Niczego nie żałuję"?

- Mogę. Ale drugim głosem.

To co z gamy Twych dokonań jest dla Ciebie najważniejsze - potrafisz wskazać?

- Koncert, który przede mną. Postanowiłem bowiem napisać Koncert skrzypcowy. Na skrzypce i orkiestrę. Ale z transkrypcją na zespół kameralny.

To już wiemy, jakie ma plany spełniony artysta

- Nie do końca spełniony; jeszcze dużo grafik do zrobienia. Wciąż odrabiam zaległości. Od początku jestem osobą opóźnioną w rozwoju. Wszystko zaczynałem zbyt późno. Tak było z Anawa - przecież, gdy Marek dostawał wspomnianą przez ciebie nagrodę, miałem 25 lat, muzykę filmową zacząłem pisać znacznie później, za malarstwo wziąłem się w roku 1999. Zarazem to moje zapóźnienie daje szansę, że nie zdążę rozwinąć się do końca. To byłoby najstraszniejsze. Bo co wtedy dalej?!

Jubileusz skłania Cię do spojrzenia wstecz, czy patrzysz wyłącznie do przodu?

- Mówiąc serio, wszelkie podsumowania są zajęciem męczącym, bo każą wracać i w te rejony poniżenia. To tak, jakbyś przypominał sobie rodzaj płaconych mandatów Ale do przodu też nie patrzę za bardzo.

To, czego oczekujesz od losu?

- Nie umiem powiedzieć. Wiem, czego bym na pewno nie chciał. Stanu bezradności, ale to chyba puenta zbyt poważna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji