Artykuły

Pytania

"Mefisto" inspirowany powieścią Klausa Manna i filmem Istvána Szabó w reż. Agnieszki Błońskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Na wszystkich materiałach promocyjnych Teatr Powszechny dużym drukiem informuje, że "Mefisto" jest spektaklem inspirowanym powieścią Klausa Manna z roku 1936 i głośnym filmem Istvana Szabo (1981). Pełna nie dokończonych konstatacji i dość bałaganiarsko skomponowana książka nadaje się bez wątpienia do takiego pretekstowego potraktowania, albowiem jest klasycznym przykładem powieści z tak zwanym kluczem. Dlatego Agnieszka Błońska, wspólnie z dramaturżką Joanną Wichowską, skrzętnie z tego korzystają i choć przywołują na scenie postać Hendrika Hoefgena, którego pierwowzorem był Gustaf Gründgens grający tytułowego bohatera w berlińskim Staatstheater, ulubiony aktor Göringa, opowiada przede wszystkim historię Teatru Powszechnego od czasu premiery "Mefista" w adaptacji Michała Komara i w reżyserii Michała Ratyńskiego, z okresu dyrekcji Zygmunta Hübnera, do momentu wystawienia "Klątwy" i wszystkich wydarzeń, które tej premierze i kolejnym spektaklom towarzyszyły. Inną perspektywę otwiera fakt, że Mann w swojej powieści portretuje społeczeństwo i opisuje ludzi kultury formowanych przez totalitaryzm. W końcu i dzisiaj co i rusz jesteśmy narażani na całkiem podobne lęki, niepokoje czy niebezpieczeństwa.

W przedstawieniu wiele mówi się o samym aktorze, jego powinnościach, odpowiedzialności czy misji, a także o aktorskich aberracjach, i nic w tym dziwnego, bo w końcu Mann opowiada historię artysty, który swoją karierę w teatrze zawdzięczał protektorom wywodzącym się z nazistowskiej władzy. Hoefgen to kłamca idący na łatwiznę, asekurant, besserwisser i egotysta. Jako człowiek nie był pozbawiony wdzięku i pozostały w nim jakieś strzępy Sumienia, stąd i w samym spektaklu pojawi się w jego roli bardzo dobry Grzegorz Artman. Formuła tej inscenizacji jest otwarta, stąd w sekwencji wspomnieniowej jeden z aktorów przywita siedzącą na widowni Małgorzatę Pieczyńską, która zadebiutowała jako Julietta w realizacji z roku 1983. Zaś Maria Robaszkiewicz przypomni scenę Teresy von Herzfeld, a Arkadiusz Brykalski okoliczności w jakich spektakl Ratyńskiego powstawał. Najważniejsze, że wszystko to, co dotyczy moralności w powieści jest dość jednoznaczne, tymczasem w najnowszym spektaklu realizatorzy próbują od niej uciekać, stawiając na analizę zachodzących zjawisk i wszelkie wątpliwości, które w takich sytuacjach mogą się pojawić. Tutaj nawet aktorzy grający w "Klątwie" będą zastanawiać się nad słusznością swojej decyzji wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu. I to jest niewątpliwie jedną z najważniejszych zalet ostatniej premiery w Powszechnym, która stara się uciekać od jednokolorowych porządków i konstrukcji, od gotowych deklaracji czy abstraktów.

"Mefisto" w Powszechnym jest spektaklem przenikliwym, raz śmiesznym, to znów przerażającym, a nawet wstrząsającym. Poza tym w sensie teatralnym imponuje bardzo dobrym aktorstwem (brawa szczególne dla Klary Bielawki, Karoliny Adamczyk i Marii Robaszkiewicz), warsztatowo pełnym precyzji. Widać, że przygotowywany był z nie pozbawioną badawczości świadomością artystyczną. Dzisiaj nasza wiedza na temat faszyzmu czy wszelkich innych dyktatur jest już znacznie bogatsza. Tym samym i na społeczne czy klasowe motywacje ludzkich postępków można spojrzeć z kilku różnych perspektyw. Tak samo jak na przynależność i przystawalność wszelkich brudów, łajdactw i niegodziwości w postawach artystów i polityków, dla których podstawą ocen stają kryteria pozamoralne. A zatem jaki jest nasz kraj? Jaka jest Polska? Czy świat jest tylko zły i nie da się go zreformować? Co zrobić, by nie ulegać skłonności do snobistycznego samozachwytu i bezwarunkowego ujarzmiania innych? Tak samo widzów teatralnych, jak każdego innego członka społeczeństwa. Czy jest możliwość stworzenia nie pozbawionych wrażliwości instrumentów kontrolnych? Co zrobić by mogły funkcjonować również w obszarze polityki? Jak stawać w obronie prywatności, by nie była ona tylko podejrzaną błazenadą mającą ratyfikować nieprzeciętność swojej pozycji społecznej, zawodowej czy klasowej? Czy można znaleźć prawdziwą wolność poruszając się w rzeczywistości rozdartej diametralnie różnymi sferami wpływów? Tego typu pytania może każdy na swój własny użytek mnożyć całe mnóstwo.

Błońska zrobiła spektakl, w którym stara się uciekać od czystej publicystyki, choć siłą rzeczy w kilku momentach musi ona się pojawić; dodatkowo przedstawienie pozbawione tandetnej ilustracyjności, co w przyjętej konwencji politycznego kabaretu mogłoby się stać nie do zniesienia. Jego wielkim atutem jest znakomite tempo i stylistyczna konsekwencja, a także unikanie wyrazowej agresywności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji