Artykuły

Odszedł Wiesław Michnikowski (03.06.1922-29.09.21017)

Wiesława Michnikowskiego - zmarłego 29 września b.r. wybitnego aktora wspomina jego przyjaciel, Witold Sadowy.

Dnia 3 czerwca 2017 roku Wiesio Michnikowski skończył 95 lat .Trzy miesiące później 29 września zakończył życie. Bez niego ten świat stał się smutniejszy. Był człowiekiem pogodnym. O wielkim poczuciu humoru. Dobrym, wrażliwym i szlachetnym. Niezwykle skromnym. Co jest rzadkością w naszym środowisku. O silnym kręgosłupie moralnym. Kochał dom, rodzinę i ojczyznę. A także swój zawód, który uprawiał z miłością i pokorą. Wyrósł na wielkiego aktora. Wiele lat pracowaliśmy razem w Teatrze Młodej Warszawy, w Teatrze Klasycznym i Teatrze Rozmaitości. Było to bardzo dawno temu. W pierwszych latach po wojnie. Za dyrekcji Jana Kreczmara, Jana Świderskiego, Stanisława Bugajskiego i Emila Chaberskiego. Kochaliśmy teatr. Był dla nas wszystkim. Żyliśmy jak w kochającej się rodzinie. Był młodszy ode mnie o trzy lata .Naszymi mistrzami byli najwybitniejsi przedwojenni aktorzy i reżyserzy o wielkich autorytetach. Do Warszawy przyjechał z Lublina. Miał już za sobą ciekawe role. Przeważnie liryczne. Nikt nie przypuszczał, że wkrótce stanie się mistrzem nad mistrzami. Rozśmieszać nas będzie swoim subtelnym poczuciem humoru. Obdarzony nieprawdopodobną "vis comica".

Jego lubelskie role to między innymi Fortunio w "Świeczniku" Musseta, Nick w "Marii Stuart" Słowackiego, Bernard w "Szczęśliwych dniach" Pugeta i Figaro w "Weselu Figara". A w Warszawie graliśmy razem w "Magazynie Małgorzaty Charette" w reżyserii Natalii Szydłowskiej, w "Legendzie o miłości" Nazima Hikmeta w reżyserii Jerzego Rakowieckiego i w sztuce Dickensa "Dombey i syn" w reżyserii Stanisława Daczyńskiego , gdzie zagrał negatywną postać Tootsa. Potem grał jeszcze Adama Mickiewicza w "Balladach i romansach" w reżyserii Reny Tomaszewskiej a także Chochlika w "Balladynie" Słowackiego u Aleksandra Bardiniego.

W garderobie siedzieliśmy obok siebie. Wprowadzał nas w dobry nastrój, opowiadając kawały. Przez jeden sezon 1956/1957 występował w Teatrze Komedia. Potem przez długie lata aż do roku 2003 był aktorem Teatru Współczesnego u Erwina Axera i Macieja Englerta. Tu odnosił największe sukcesy. Grał w niemalże wszystkich prapremierach sztuk Sławomira Mrożka - "Zabawie" "Tangu", "Szczęśliwym wydarzeniu", "Emigrantach", "Krawcu" i w "Wdowach". Ponadto inne wybitne jego role we Współczesnym to Vasco w "Historii fryzjera Vasco" w reżyserii Jerzego Kreczmara, Chudogęba w "Wieczorze trzech króli" i Spodek w "Śnie nocy letniej" Szekspira, Pan Benet w "Panu Benecie" Aleksandra Fredry. Ill w "Wizycie starszej pani" Brechta z Mają Komorowską. Pracował z największymi reżyserami: Leonem Schillerem, Marią Dulębą, Aleksandrem Bardinim, Janem Kreczmarem, Stanisławem Daczyńskim, Erwinem Axerem, Konradem Swinarskim, Zygmuntem Hubnerem i Andrzejem Łapickim. Najczęściej z Erwinem Axerem. W czasie pobytu w Teatrze Polskim za dyrekcji Andrzeja Łapickiego grał między innymi Pagatowicza w "Grubych rybach" Bałuckiego i Dyndalskiego w "Zemście" Aleksandra Fredry. Ostatni raz wystąpił na scenie Teatru Polskiego w roku 2003 w sztuce Tadeusza Rittnera "Odwiedziny o zmroku".

Oddzielny rozdział w jego karierze to występy w Kabarecie "Dudek" u Edwarda Dziewońskiego, "Wagabundzie", z którą pojechał do Ameryki i w telewizyjnym "Kabarecie Starszych Panów" Jeremiego Przybory i Jerzego Wasłowskiego. A także w "Podwieczorku przy mikrofonie". Jego piosenki stały się szlagierami. Nuciła je cała Polska - "Addio pomidory", "Inwokacja" "Jeżeli kochać to nie indywidualnie" a także "Wesołe jest życie staruszka" Niezapomniane do dzisiaj.

Występował w radiu, w filmie i telewizji. Ciekawe, że w filmie nigdy nie zagrał głównej roli. Przez długie lata byliśmy sąsiadami. Mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy. Na Mokotowie. On na Narbutta róg Kieleckiej a ja na Kieleckiej. Widywaliśmy się często i rozmawialiśmy długo o teatrze i o tym, co się wokół nas dzieje. Kiedyś po długim niewidzeniu się, kiedy mnie zobaczył, a byłem już na emeryturze, ucieszył się i powiedział "Dobrze się trzymasz". A ja mu na to - "Ty też". Natychmiast skomentował moją wypowiedz i rzekł: "Jak nie mogę się puszczać, to się trzymam". I tak powstało to powiedzenie, które kursuje do dzisiaj.

Jego małżeństwo z cudowną istotą Marysią Sobieszek, niemalże aniołem, historykiem sztuki, było szczęśliwe i udane. Urodziła mu dwóch synów. Marcina, który jest pracownikiem Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN i Piotra, który został rzeźbiarzem. Kiedy pewnego dnia Marysi zabrakło, Wiesio załamał się i stracił chęć do życia. Żegnaj kochany Wiesiu. Wierzę, że wkrótce spotkasz się z Marysią. I znowu będziecie szczęśliwi. Ja też niedługo do Was dołączę. Najwyższy już czas. Na ziemi staje się niesympatycznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji