Artykuły

Półmrok zmartwychwstania

"Historyja o Chwalebnym Zmartwych­wstaniu Pańskim", którą warto obejrzeć w Teatrze Dramatycznym, jest w dużym stopniu powtórką wrocławskiej premiery sprzed roku. Piotr Cieślak, wspominając pracę we Wroc­ławiu, powiedział coś, co może dotyczyć i je­go warszawskiego spektaklu, Na pierwszą próbę przyszedłem bez egzemplarza i listy z rozdziałem ról, ale za to z nagraniem Kazika Staszewskiego - "A kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem". Chciałem dać syg­nał, że można mówić słowami Ewangelii, uży­wając radykalnych, współczesnych środków... Skończyła się presja zbiorowych mitów, weszło pokolenie, które chce konfrontować się z całością świata w indywidualnym doświadczeniu. Kompletnie nieważne są niedawne spory poli­tyczne. Nie boimy się już komunistów, Ru­skich, czerwonych, czarnych. Boimy się piekła i nieba, swojego bycia. Ważne jest pytanie: kto ja jestem...

Miejsce do grania jest niemal puste. Akto­rzy i widzowie znajdują się na dużej scenie. Widać podniszczoną podłogę i instalacje na ścianach. Nieliczne elementy scenograficzne, kostiumy i rekwizyty są z założenia byle ja­kie. Stół raz jest grobem, raz karczemnym przybytkiem. Staroświecka szafa, po otwarciu jak tryptyk, okazuje się straganem z wonnoś­ciami i świecidełkami, które trzy Marie chcą zakupić dla Chrystusa. Przez cały spektakl dominuje bezbarwny półmrok. Ten wariant misterium wpisany jest w co­dzienność. Występujący przypominają prze­chodniów z naszej ulicy. Prawie każdy z ak­torów gra kilka postaci. Co dawniej bywało z konieczności - tu nabiera dodatkowych zna­czeń. Diabły ze zdziwieniem oglądają się na­wzajem, gdy w następnej scenie przebrani są w jasne tuniki aniołów... Każdy jest trochę dobry i trochę zły. Każdy jest trochę duchem, a trochę - biologicznym stworem. Młody Chrystus przypomina zmęczonego Kordiana... Sacrum, ukryte raczej w domysłach, zderza się co chwila z dramatycznym albo zabaw­nym profanum. Poważne inspiracje reżysera, krążące wokół wiary i niewiary, są w tym spektaklu zauważalne, ale ani razu nie ociera­my się o religianctwo. Ważny element stanowi grana na żywo art-rockowa muzyka. Sam zespół nie jest nadzwyczajny, ale wzory ma dobre: Pink Floyd, Jethro Tuli, King Crimson. W sumie coś z Teatru Ósmego Dnia, z Białoszewskiego i z kilku innych źródeł. Po­dobne spektakle już widywałem, ale szlachet­ności zamiarów nie sposób mu odmówić.

Młodszym widzom warto przypomnieć, że choć "Historyję" w ostatnich latach rzadziej grywano, ma ona za sobą bogatą, współczes­ną tradycję teatralną. Całkiem inną od tego, co widać w Dramatycznym. Mam na myśli przede wszystkim inscenizacje Leona Schillera (1923 r.) i Kazimierza Dejmka (początek lat sześćdziesiątych). Zwłaszcza Dejmek - nie­gdyś potencjalny spadkobierca Schillera - i scenograf Andrzej Stopka, narzucili stylistykę grywania tego misterium jako pięknej, precy­zyjnie zorganizowanej prawie-zabawy we wzruszający teatr, podobny do antykwarycz­nej szopki w stylu góralskim. Mimo tematu zmartwychwstania, insceni­zacje Dejmka (łódzka i warszawska) bardziej eksponowały teatralną urodę tekstu niż jego religijny rodowód. Nie mówiąc już o mistyce. Współczesnych odniesień każdy mógł się do­szukiwać, ale już bez pomocy reżysera. Wi­działem i pamiętam.

Dla aktorów i widzów Teatru Dramatycz­nego takie zrywające z tradycją podejście do "Historyi" to na pewno cenne doświadcze­nie, lecz na pełniejszą realizację ciekawej oso­bowości młodego reżysera musimy jeszcze po­czekać. Tylko w jakim teatrze? Repertuaro­wym czy alternatywnym? Bo pośrodku pełna magia jest niemożliwa. Każdemu z widzów i wykonawców zawsze czegoś zabraknie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji