Artykuły

Henryk Zalesiński. Takich aktorów w teatrze lalkowym już nie ma - był legendą

Henryk Zalesiński był wybitną postacią polskiego teatru lalkowego. Zagrał wiele wspaniałych, różnorodnych ról. Debiutował w Teatrze "Łątek" w sztuce "Doktor Dolittle i jego zwierzęta" w 1950 roku. Potem na wiele lat związał się z Teatrem Miniatura w Gdańsku.

- Z tych, którzy tworzyli Miniaturę, on był najpierwszy - zapewnia aktor Andrzej Żak. - Był też wielokrotnie asystentem reżysera, m.in. Natalii Gołębskiej. Reżyserował też spektakle. Słynął również z tego, że był niebieskim Mikołajem.

Kiedyś do jakiejś sztuki uszyto mu ten niebieski strój, to był taki nasz Mikołaj z Nieba.

- Zostałem adeptem w teatrze "Miniatura" w połowie lat 70., Henryk Zalesiński już wtedy był jedną z czołowych postaci tego teatru. Znakomity aktor, znakomity śpiewak, był opiekunem naszej grupy adeptów. Kiedy zdawaliśmy egzamin eksternistyczny na aktora, bardzo nam pomagał - wspomina reżyser Mieczysław Abramowicz. - Myślę, że możemy wszyscy powiedzieć, że był bardzo ważnym nauczycielem, nie tylko kolegą w pracy.

- Pomagał nam w przygotowaniu się do egzaminów, w opanowaniu ról, w animacji różnymi typami lalek - dodaje Mieczysław Abramowicz. - Był wspaniałym artystą i można powiedzieć trochę ze smutkiem, że takich aktorów lalkarzy już nie ma i nie będzie.

W spektaklu "Latający wiatrak" (na podstawie bajki Aliny i Jerzego Afanasjewów, reżyseria Michał Zarzecki) słynną Krową Kunegundą poruszali aktorzy Józefina Unczur i Henryk Zalesiński. Premiera odbyła się w 1964 roku. Wkrótce na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalkowych w Bukareszcie (był to rok 1965) dostali za tę rolę I nagrodę.

Ostatnią rolą Henryka Zalesińskiego w Teatrze Miniatura był Poseł w spektaklu "Słowik" Andersena, w 1992 roku (zagrał w tym przedstawieniu gościnnie).

- W pracy nie spotkaliśmy się, ale przychodził do teatru na wszystkie premiery. Był też wieloletnim członkiem ZASP-u, więc tam się widywaliśmy - opowiada Andrzej Żak. - Nasze ostatnie spotkanie odbyło się w jego dziewięćdziesiąte urodziny, czyli na dwa tygodnie przed jego śmiercią. Kiedy przyszliśmy do niego z Joasią Żędzianowską, wspominał Józefinę Unczur, jak razem grali słynną krowę Kunegundę, za którą dostali nagrodę lata temu. I zaśpiewał nam "Bo w Mazurze taka dusza, jak zagrają, to się rusza".

W spektaklu "Bo w Mazurze taka dusza" Henryk Zalesiński grał m.in. Maćka, jedną z głównych ról.

- Był w znakomitej formie - wspomina Żak. - Henio zawsze śpiewał na spotkaniach opłatkowych i przy różnych okazjach swoim donośnym, metalicznym tenorem. Był przeuroczym, niezwykle życzliwym ludziom człowiekiem.

- Kiedy z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru w 2009 roku otrzymał brązowy Medal "Gloria Artis", powiedział (co odnotowała Katarzyna Korczak): Jestem uszczęśliwiony, że mnie zauważono, że doceniono teraz wieloletni wysiłek, kiedy znajdowałem się za teatralnym parawanem przeważnie - powiedział dziennikarce Henryk Zalesiński. - Wysiłek aktora lalkowego nie jest widoczny dla widza, jedynie aktor odczuwa ciężar roli, którą gra. Los mnie usadowił wśród ludzi mi życzliwych, pozwolił wykonywać zawód, który stał się treścią mojego życia.

Odszedł w minionym tygodniu. Znakomity aktor, legenda Teatru Miniatura.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji