Artykuły

Łukasz Gajdzis: Najważniejsze, żeby robić dobry teatr

- Wszystkie festiwalowe propozycje to spektakle, które bardzo chciałem pokazać w Bydgoszczy. Ten festiwal jest równocześnie pewną zapowiedzią tego, czego publiczność może się spodziewać po Teatrze Polskim w ciągu najbliższych trzech lat. Dobór reżyserów, którzy realnie "robią" teatr, a nie - nazwijmy to - stricte badawczy esej, ich estetyka oraz sposób myślenia mogą wskazywać, w którą stronę chcę w Bydgoszczy pójść - mówi Łukasz Gajdzis, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy przed rozpoczynającym się dzisiaj XVI Festiwalem Prapremier.

O swojej wizji teatru, przygotowanym błyskawicznie Festiwalu Prapremier i pierwszym miesiącu pracy opowiada Łukasz Gajdzis, świeżo upieczony dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy

Dziś rozpoczyna się Festiwal Prapremier, a jego podtytuł w tym roku to "Prapremiery Nie/Chciane". Kto ich nie chciał?

- W tym haśle jest dużo przewrotności. Myślę, że widz, który śledzi sytuację teatralną w Polsce, dobrze wie, kto i czego nie chce. Ostatnio wiele wydarzeń teatralnych jest "chcianych" lub "niechcianych", więc nasz festiwal doskonale wpisuje się w ten pejzaż. A poza tym w ogóle kategoria "chciane/niechciane" jest interesująca i warto się jej przyjrzeć bliżej.

Do początku września publiczność była przekonana, że Festiwal Prapremier w ogóle się w tym roku nie odbędzie. Wpłynęło na to kilka rzeczy, między innymi brak dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na początku września ogłosił pan jednak, że festiwal będzie. Co więcej, przedstawił pan już gotowy program. Od kiedy więc tak naprawdę zaczęły się prace nad tą edycją Prapremier?

- W maju zostałem zapytany przez organizatora - czyli miasto - czy mimo wszystko bym się tego nie podjął. Na początku pomyślałem, że nie ma na to ani czasu, ani pieniędzy - trudno więc będzie przygotować coś spójnego i ciekawego. Równocześnie poczułem, że trzeba zorganizować Prapremiery za wszelką cenę, bo to marka i wartość, którą warto utrzymać. Ostatecznie festiwal udało się zorganizować w ekstremalnie krótkim czasie. Stało się to w dużej mierze dzięki pomocy, jaką dostałem od wielu osób, które wiedzą, że moja sytuacja jest niełatwa. Wszyscy, których zaprosiłem na festiwal, chętnie to zaproszenie przyjęli, znaleźli czas i chcą się tu pojawić.

Niełatwa sytuacja, czyli...

- Kilka spraw - mało czasu na przygotowania, brak dotacji z ministerstwa, moje pojawienie się tutaj.

Temu pojawieniu się towarzyszyło wiele emocji.

- Konkursy dyrektorskie często budzą emocje. Nie patrzę w przeszłość. Skupiam się na tym, co przede mną.

Czuje pan presję?

- Raczej odpowiedzialność wobec teatru, jego idei oraz tego, żeby robić dobre spektakle i dobry festiwal.

Teatr Polski zgodnie z pańską wizją ma mówić wieloma głosami. Pojawiły się obawy, że wraz z tą polifonią może stracić na jakości i że teatr "dla wszystkich" nie jest teatrem ambitnym.

- Należałoby zdefiniować semantykę terminu "teatr ambitny". Nie można zakładać, że coś, co ma przyklejoną metkę "ambitny", z gruntu jest dobre. Każdy spektakl, który chcemy zrobić, musi być w swojej klasie najlepszy i na najwyższym poziomie. W repertuarze, który przygotowaliśmy na najbliższy sezon, są propozycje, które podobają się mnie, ale też takie, które - jak zakładam - mogą się podobać widzom. Jedyny teatr dramatyczny w mieście musi być polifoniczny, bo preferencje i kompetencje odbiorcze publiczności są na bardzo różnym poziomie. Wielcy mistrzowie teatru zawsze za najważniejszy cel stawiali sobie komunikację ze swoimi widzami. Ja też bym tego chciał. A czy to się uda? Widzowie ocenią za trzy lata.

Siedem premier - tyle czeka nas w tym sezonie artystycznym. Tymczasem połowa dawnego zespołu aktorskiego odeszła. Będą nowi aktorzy?

- Oczywiście. Próby do dwóch spektakli już się rozpoczęły, a w każdym z nich bierze udział po czterech nowych aktorów. Budowanie zespołu to długotrwały proces, a opiera się między innymi na wizjach i potrzebach reżyserów, których zapraszam do współpracy. Dla mnie niezwykle ważne jest to, by w skład tego zespołu wchodzili ludzie, którzy będą się identyfikowali z wizją, którą chcę w tym teatrze realizować.

Pierwszy miesiąc na stanowisku dyrektora TP za panem. Jak wrażenia?

- Bardzo pozytywne. Pierwszego września - czyli pierwszego dnia mojej pracy - czułem, jakbym był tutaj już co najmniej od pół roku. W teatrze pracują fantastyczni ludzie, bardzo kompetentni i świetnie zorganizowani, dlatego właściwie od razu mogliśmy zacząć pracę nad Festiwalem Prapremier. Z pewnością pomogło też to, że już tu kiedyś pracowałem - większość osób znam. Nie musimy się docierać, a każdy z nas wie, jakie ma zadania.

Czy samo miasto też zrobiło na panu dobre wrażenie?

- Nawet bardzo. Nie było mnie tutaj sześć lat i widzę, jak mocno w tym czasie zmieniła się Bydgoszcz. Mam wrażenie, że ludziom żyje się tu lepiej, dostatniej, a to oznacza, że mają potrzeby wyższe, więc jest szansa, że i teatr może być bardziej w zasięgu ich zainteresowań.

A jak się mieszka?

- Na razie głównie pracuję. Na "mieszkanie" nie mam zbyt dużo czasu. Zachwyca mnie jednak natura. Pełno tu parków i lasów - zupełnie inaczej niż w Łodzi, z której pochodzę.

Pierwsze efekty pracy, która pochłania większość pana czasu, zobaczymy już niebawem. Zastanawiam się, na jaki spektakl Festiwalu Prapremier czeka najbardziej Łukasz Gajdzis?

- Trudno mi wymienić jeden z bardzo prostej przyczyny. Tegoroczne Prapremiery - o ile dobrze wypadną - będą w całości spełnieniem moich oczekiwań. Wszystkie festiwalowe propozycje to spektakle, które bardzo chciałem pokazać w Bydgoszczy. Optymizmem napawa fakt, że bilety w większości są już wyprzedane. Ten festiwal jest równocześnie pewną zapowiedzią tego, czego publiczność może się spodziewać po Teatrze Polskim w ciągu najbliższych trzech lat. Dobór reżyserów, którzy realnie "robią" teatr, a nie - nazwijmy to - stricte badawczy esej, ich estetyka oraz sposób myślenia mogą wskazywać, w którą stronę chcę w Bydgoszczy pójść. Wracając jeszcze do pani pytania - każdy z tych spektakli jest wspaniały i każdy jest inny - nie da się ich porównywać. No bo jak to zrobić, zestawiając na przykład bardzo mocną propozycję Mai Kleczewskiej ("Wściekłość" do tekstu Elfriede Jelinek - przyp. red.), poruszającą między innymi kwestie kryzysu w Europie ze spektaklem "Disco Solski", którego twórcy wpadli na niezwykły pomysł, by piosenki disco polo przerobić na jazzowe? Festiwal Prapremier 2017 to w moim odczuciu najlepsze spektakle ostatniego sezonu, każdy w swoim gatunku.

Kiedyś festiwal był konkursem. Poprzedni szef TP z tego zrezygnował. A pan?

- Chciałbym wrócić do tej formuły w przyszłym roku, bo konkurs to emocje, tak jak teatr.

A wątek międzynarodowy?

- Wszystko zależy od pieniędzy. Gdybym dysponował budżetem na poziomie miliona złotych czy dwóch, zaprosiłbym jeszcze więcej twórców, również z zagranicy - myślę chociażby o znakomitych teatrach z Węgier i Meksyku. Ale żeby to zrobić, muszę mieć za co.

W tegorocznym programie Prapremier są też propozycje dla dzieci.

- Tak. Uważam, że festiwal powinien być świętem teatru również dla najmłodszego widza.

W repertuarze na najbliższy sezon też ich nie brakuje.

- Przygotowaliśmy dwie takie propozycje. Wiosną na afiszu pojawi się spektakl autorstwa znakomitego tandemu - Jakuba Krofty i Marii Wojtyszko, którzy doskonale posługują się językiem komunikatywnym dla młodych widzów. Na zakończenie sezonu zaproponujemy spektakl familijny Joela Pommerata "Kopciuszek" w mojej reżyserii. W ciągu tych najbliższych trzech lat pojawią się w teatrze projekty dla bardzo szerokiej publiczności.

W teatrze wyremontowanym. O tym, że trzeba się tym zająć, mówi się od lat. Pan chce do tego doprowadzić w czasie swojego kontraktu...

- O remoncie trzeba myśleć kompleksowo i wieloetapowo, bo - jak widać na przykładach innych instytucji w Polsce - rozkładanie finansowania takich przedsięwzięć na wiele lat się sprawdza. Na początek trzeba się zająć główną bryłą teatru - dużą sceną i widownią.

Jak zatem powinna wyglądać scena i widownia?

- Moim zdaniem przy planowaniu trzeba się zastanowić, jaki to ma być teatr, czemu ma służyć, kto ma do niego przychodzić. Ważne, by myśleć o tym nie tylko w perspektywie kilku najbliższych lat, ale całych dziesięcioleci. Skoro w Teatrze Polskim nie było remontu od czasu jego budowy w 1946 roku, to kolejny może być znów dopiero za siedemdziesiąt lat. W pewnym sensie więc podejmujemy się prognozy życia teatralnego w Bydgoszczy na dużo dłużej niż trwa jakikolwiek kontrakt. Cieszymy się jednak z tej perspektywy. Daje to dużo motywacji do wytężonej pracy.

***

Łukasz Gajdzis urodził się w 1984 r. w Łodzi, gdzie w 2006 r. ukończył studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie na Wydziale Reżyserii, Uniwersytetu Warszawskiego oraz Conservatoire National Superieur d'Art Dramatique w Paryżu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji