Artykuły

Potrzeba twórczego sprzeciwu

Nie ma dramatu, który dźwigałby tak wielki bagaż komentarzy, był tak wielokrotnie i tak różnorodnie interpretowany przez krytyków, jak - Hamlet. Ale żadna z koncepcji nie była nigdy pełna, nie stała się właśnie tą jedynie prawdziwą - ani Hamlet romantyczny, bezwolny, ani bardziej nam współczesny, opętany żądzą sprawiedliwości.

Może wobec tego natłoku interpretacji odrzucić komentarze, wyrzec się wszelkich koncepcji, wszelkiej idei? Może po prostu przekazać poprawnie widowni tekst, wczuć się w bezpośrednią sytuację sceniczną, zrezygnować z poszukiwania głębszych uzasadnień, z prób rozszyfrowania po swojemu psychiki Hamleta? Bo przecież każda "własna" idea będzie już wtórna, już przed nami wymyślona... Wydaje mi się, że taka właśnie "idea" przyświecała realizacji Hamleta w Teatrze Powszechnym. O tym, że była ona niesłuszna, że jednak nie można zrezygnować z syzyfowej próby odczytania Hamleta na nowo - udowodniło przedstawienie.

Kim jest Hamlet, kim jest Ofelia? Na to pytanie przez cały pierwszy akt odpowiedzieć nie podobna. Do pierwszego zapadnięcia kurtyny, w momencie tak ważnym dla określenia późniejszych reakcji bohaterów, brniemy przez zabójczą poprawność, przez gładzizny przedstawienia szkolnego. Hamlet jest nudny, Ofelia - nijaka. Poprzez mur recytowanego tekstu nie możemy dotrzeć do żywych, czujących ludzi. I trochę trudno winić tu aktorów: Gdy nie ma jasno sprecyzowanej koncepcji reżyserskiej poszczególnych postaci, cóż mają począć aktorzy? Koncepcji reżyserskiej niczym zastąpić nie można. Jeśli jest to koncepcja kapitulancka - wszystkie kwestie bohatera stają się bezosobowe i niedramatyczne. I żeby nie wiem ile żaru włożył aktor w swoje tyrady, postać pozostaje statyczna, literacka, dostojna. Aż czuje się na widowni tę polonistyczną doskonałość, kurz bibliotecznych tomów, to zabójcze poszanowanie "aurea mediocritas". Dlatego do pierwszej przerwy sytuację ratuje jedynie Poloniusz (Henryk Szletyński). Od pierwszego wejścia wiemy kim jest: sprytnym, wścibskim, w gruncie rzeczy śmiesznym dworakiem. Charakteryzuje go nie tylko sposób, interpretacja wypowiadanego tekstu, lecz także sposób poruszania się, a nawet zadarte do góry noski jego butów. W gruncie rzeczy jest poczciwy, głupi i może nawet nie taki zły, ale jego obecność na dworze, konieczność ciągłych zabiegów o utrzymanie łask swego króla czyni go podstępnym i przebiegłym. Jest to właśnie jedyna konsekwentnie i wyraziście zarysowana postać.

Henryk Szletyński w swej kreacji Poloniusza wydaje się być najbliższy tym elementom w przedstawieniu, które nawiązywały do tradycji szekspirowskiego teatru Globe. Sceną, która najbardziej chyba uprzytamniała nam tę tradycję Globe'u był występ aktorów wobec króla i królowej - scena ta robiła ogromne wrażenie i chyba najbardziej pozostała mi w pamięci z całego przedstawienia. W tym miejscu zbiegły się cudownie dwa tak zdawałoby się różne, a bliskie sobie konwencje Globe'u i teatru nowoczesnego. Niestety jednak w całości przedstawienia to spięcie dwóch stylów daje się odczytać jedynie w koncepcji scenograficznej, natomiast jasno nie wynika z aktorskiej interpretacji poszczególnych postaci.

Dopiero od drugiego aktu zaczyna się dawkowanie twórczej przekory, trochę nieliczenia się z bibliotekami, nieco świeżego powiewu. Hamlet zaczyna się określać: mamy przed sobą intelektualistę świadomego swej tragicznej sytuacji, trochę egzystencjonalizującego młodzieńca. Bo tę cechę najmocniej chyba podkreśla Adam Hanuszkiewicz. Jest mniej liryczny, bardziej racjonalny, szorstki, nie przejmuje się zbytnio duchem - (poza bezpośrednim momentem rozmowy z nim) lecz stara się odkryć realne dowody morderstwa. Uczy się "praw świata": chytrości i podstępu wysyłając swych konwojentów na zgubę do Anglii i odbierając Laertesowi zatartą szpadę. Hamlet przegrywa - ale powoduje również śmierć swoich wrogów. Nie jest bezwolny, lecz rozsądny, nie naraża się bezustannie na królobójstwo mając seanse odziedziczenia tronu.

Tę koncepcję wyczuwało się w postaci stworzonej przez Hanuszkiewicza, ale dla pełnego jej urzeczywistnienia, przekazania, konieczne było oparcie w całości przedstawienia, w konstrukcji innych postaci. Niestety, reżyseria nie dopomogła aktorowi, poszła w kierunku wydobycia z tekstu Hamleta wszystkich odcieni filologicznych.

Jeśli mówię, że Poloniusz jest postacią wyrazistą to nie znaczy, iż nie jest skomplikowany. Owszem, jest: ale podporządkowany idei naczelnej, eliminującej cechy zbędne w tym właśnie spektaklu. Natomiast przy wszystkoistycznej koncepcji reżyserskiej otrzymujemy postać z trudem określającą swój profil. Każda dobra koncepcja Hamleta wymaga twórczej niewierności wobec tekstu, twórczej przekory wobec szekspirowskiego tekstu, wyboru. Sądzę, że przy innym stanowisku reżysera rola Hanuszkiewicza mogłaby być kreacją. W tej sytuacji jest raczej zadatkiem, zapowiedzią kreacji.

Zresztą ten stan połowiczności nie jest jedynie "winą" Hanuszkiewicza, decydują o tym również jego partnerzy. Widać to przede wszystkim w kwestiach Hamleta z Królową. Rola ta, szczególnie przecież ważna, została potraktowana przez Janinę Martini nazbyt sucho i statycznie. Czasami Hanuszkiewicz jakby załamywał się wobec tej statyczności, tego braku nerwu scenicznego u swojej partnerki.

Natomiast Irena Nowicka zdołała stworzyć naturalną, niemal dzisiejszą postać Ofelii. Jej popisem była bardzo odkrywczo potraktowana scena obłędu.

* * *

Po obejrzeniu spektaklu w Teatrze Powszechnym nasuwa się jeden wniosek: że jednak nie podobna uchylić się we współczesnym teatrze od konieczności określonego wyboru, twórczego sprzeciwu i przekory. Szekspir jest taką otchłanią propozycji, że możemy sobie z niego śmiało wybierać to, co nam jest najbliższe. Tylko bowiem przez pryzmat własnego widzenia świata, porządkującego materiał literacki - tworzy się nowe wartości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji