Artykuły

Warszawski maur

"Otello" Williama Shakespeare'a w reż. Grażyny Kani w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

"Otello" Szekspira nie pojawia się zbyt często na polskich scenach. Ostatnie inscenizacje Waldemara Raźniaka w Gdyni czy Pawła Szkotaka w Poznaniu zostały przyjęte dość chłodno. W Miejskim problematyka dyskryminacji, partycypacji, nieprzyswajalności społecznych czy determinantów partnerskich nie wybrzmiała głosem w pełni przekonującym, w Polskim zaś konstrukcja przedstawienia ucierpiała z powodu nadmiaru nie zawsze uzasadnionych pomysłów zabijających poezję, która u autora "Makbeta" budzi do życia ludzkie namiętności i wzbogaca tragedię postaci. Zaś w głośnym spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego "Opowieści afrykańskie według Szekspira" z roku 2011, dekonstruującym trzy dzieła stratfordzkiego klasyka, w przypadku Otella konfrontacja czarnoskórego z białym została skategoryzowana w dość zadeklarowany i typowy sposób.

Zupełnie innym tropem poszła Grażyna Kania, przygotowując dyplomowy spektakl ze studentami Akademii Teatralnej w Warszawie, która obok fragmentów z przekładu Stanisława Barańczaka wykorzystała tekst Feriduna Zaimoglu i Güntera Senkela. Jako że oglądałem na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku znakomity spektakl Luka Percevala, język tego spektaklu nie był dla mnie zaskoczeniem. Perceval zawsze stara się w Szekspirze eksplorować nowe sensy, stawiając na ostrzu noża pytania o sens naszego życia i tajemnice człowieczeństwa. Przepisywanie klasyków służy belgijskiemu reżyserowi do tego, by być bliżej naszej współczesności, stąd stara się poszukiwać takich form, w których język i energia z niego wynikająca otrzymają nowy wymiar. Piszę o tym nie dlatego, by porównywać spektakl Münchner Kammerspiele z warszawski przedstawieniem granym w Collegium Nobilium, bo to jednak dwie zupełnie różne inscenizacje, choć korzystające w dużej mierze z tego samego tekstu. Najważniejsze, że w ustach młodych adeptów sztuki teatralnej brzmi on szalenie wiarygodnie, sugestywnie i prawdziwie. Takiego dyplomu, który pokazywałby tak szeroki wachlarz umiejętności warsztatowych studentów, dawno w Akademii Teatralnej nie było. Tutaj widać pracę nad sensem każdego słowa, nad dynamiką każdego monologu i dialogu wypełnionego młodzieńczą emocjonalnością.

Młodzi aktorzy dostali możliwość wypowiedzenia się na temat tego, jak zmieniło się dzisiaj pojmowanie choćby takich kategorii jak obowiązek, posłannictwo, gościnność, czułość, tolerancja czy związki rodzinne. Jak, w kontekście tego, co się dzieje się w Europie, rozszerzają się dziś i pączkują granice pewnych pojęć, jak zmieniają się kanony, nabierając nowych znaczeń w obliczu przemian obyczajowych i społeczno-politycznych. Wszystko to razem jest głosem w dyskusji podejmującym problematykę norm obyczajowych i jego wpływu na narodowy temperament zdeterminowany zasadami moralnymi czy stylem życia społecznego. Również w kontekście sposobów odróżniania tego, co jawić się może jako zasługa czy dobry postępek, od tego, czym jest grzech i wszelka nieprawość. W "Otellu" Grażyny Kani dostaliśmy szansę poszukiwania uzasadnień dla jakże trudnych ludzkich wyborów, dla tragedii, niezbędności bohaterskich czynów czy wytłumaczenia zbrodni. Otrzymaliśmy również, dzięki ogromnemu zaangażowaniu aktorów, dramat szalenie żywy i na wskroś współczesny, wychodzący daleko poza okrutną i krwawą baśń, dający możliwość konstruktywnych rozważań i zweryfikowania rzeczywistości pod kątem narastającej agresji, nacjonalizmu, braku tolerancji czy homofobii.

Pierwsze postaci dramatu zanim pojawią się na scenie, będą zajmowały miejsca na widowni lub na balkonie. Ten prosty zabieg od razu buduje perspektywę, że nie będziemy uczestnikami czegoś wyjątkowego czy niezwykłego, ale przeżyjemy dramat, który może zdarzyć się wszędzie. Kania z Katarzyną Sankowską (scenografia i kostiumy) rezygnują z jakiegokolwiek przepychu czy bogactwa - stawiają na zwyczajność i wymiar niosący przede wszystkim aktualność i autentyczność. I jeszcze raz trzeba powtórzyć, że aktorzy w tej konwencji odnajdują się znakomicie. Potrafią momentami agresywny i ostry tekst, choć nie pozbawiony równie zadziornego dowcipu, wypowiadać z dużą dozą gwałtowności i wybuchowości (bardzo dobry Marcin Bubółka jako Brabantio), z pełnym uniesieniem, ale i stonowaniem oraz oszczędnością (znakomita metamorfoza Desdemony w interpretacji pełnej niewinności Martyny Byczkowskiej i Marcina Stępniaka z niesamowitą pasją wewnętrzną w roli tytułowej), z intelektualnym podtekstem (świetne monologi Henryka Simona w roli Jago), to znów refleksyjnie, z umiejętnością grania poza tekstem (zjawiskowa Agata Różycka - Emilia) czy z dużym wewnętrznym i charakterystycznym nasyceniem (Kamil Suszczyk jako Cassio, Dawid Ściupidro - Rodrigo). Warto również podkreślić nienaganną intonację, pozbawioną monotonii czy jednostajności, która w wielu momentach w swoim zróżnicowaniu zaskakuje bezceremonialną teatralnością. Studenci IV roku warszawskiej Akademii bardzo dobrze odnajdują się w melodyce tekstu, który choć przepisuje Szekspira jest bliski jego dziełu, potęgując zawarty w nim dramat namiętności i rozpaczy. Spektakl jest niezwykle żywiołowy i dynamiczny, jak wszyscy jego protagoniści.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji