Artykuły

Zatrzymajcie się w Ballybeg

"Tańce w Ballybeg" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

To irlandzkie miasteczko choć sławne na cały świat w rzeczywistości nie istnieje. A jednak Ballybeg materializuje się zawsze, gdy teatr wy stawia sztukę Briana Friela który umieszcza w nim akcje swoich utworów. Stało się nawet symbolem Irlandii; nie tej dzisiejszej, tylko tej odchodzącej w przeszłość w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Teraz powstało na scenie Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Zajrzyjcie tam koniecznie; "Tańce w Ballybeg" to jedno z najlepszych przedstawień, jakie powstały u nas w ostatnim czasie!

Polecam je wszystkim, którzy chcą zobaczyć, czym jest sztuka interpretacji. Katarzyna Deszcz, nie naruszając struktury dramatu i nie redukując jego nostalgicznej tkanki, wydobyła z "Tańców..." każdą linijkę pogodnej zgody na przemijanie.

W lekturze, sztuka Friela wydaje się ponurym memento - oto umiera stara Irlandia, zapadają w nicość tradycje i nikt już nie będzie tańczył do zapamiętania na celtyckim święcie Lughnasy. Katarzyna Deszcz wszystko to przekłada na język sceny, niczego nie ubarwia i nie omija. A przecież jest w tym spektaklu nuta optymizmu i mądrość, wynikająca ze zrozumienia procesu przemian. Reżyserka uzyskuje taki efekt poprzez fantastycznie budowane napięcia między postaciami.

Pięć sióstr (bo o nich jest ta historia) rzadko deklaruje słowami miłość i przywiązanie. One dobre uczucia okazują: czułym gestem, opanowaniem zniecierpliwienia, żartem, przytuleniem się do tej, której właśnie jest źle. I nigdy ze sobą nie konkurują; nawet gdy kochają jednego mężczyznę.

Wydobyć poezję z codziennej krzątaniny - a taka na scenie dominuje - potrafią tylko aktorki wielkiej klasy. I to jest druga zaleta tego spektaklu - perfekcyjne role.

Kate w interpretacji Ewy Leśniak jest niby oschła i zaaferowana odpowiedzialnością za młodsze siostry, a przecież ciepła, opiekuńcza i czasem bardzo bezradna. Ryszarda Celińska jako Maggie to jej negatyw - dowcipna, pełna życia, pogodny duch domu, a przy tym praktyczna i przewidująca. Osobna pa chwała dla tej aktorki za pracę z rekwizytem (papieros!). Cicha, zamknięta w sobie Agnes, dzięki Beacie Ciołkowskiej zyskuje rys tragicznej rezygnacji. Maria Bieńkowska czyni zaś z opóźnionej w rozwoju Rosę, kobietę nie pozbawioną dumy i własnego rozumienia świata. Wreszcie Chris - matka Michaela (narratora spektaklu) - wyrywająca się do głupiej miłości i do życia, które jej nie oszczędza. Joanna Litwin stworzyła najciekawszą rolę w swoim dorobku; jej Chris miotająca się między nadzieją a poddaniem losowi, nie brzmi fałszem ani przez sekundę.

Mężczyźni w tym świecie bardziej są katalizatorami wydarzeń, niż ich uczestnikami, ale Grzegorz Kwas (bawidamek Gerry), Andrzej Śleziak (rewelacyjny wuj Jack) i Grzegorz Widera (Michael) nie ustępują koleżankom. I jeszcze coś, co ważne. W tej inscenizacji wszystko dzieje się naprawdę: prawdziwe jest ciasto na bułki, i żelazko, i papieros. Ale jakimś sposobem z tej dosłowności przechodzimy wprost w tajemniczy wymiar starych obrzędów, które wiążą losy pięciu sióstr z metafizyką ludzkiej egzystencji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji