Artykuły

Odeszli od nas w minionym roku

Artyści, których nie ma już wśród nas. Odeszli w minionym roku.

Tadeusz Drzewiecki (8.10.1948 - 9.09.2017)

Aktor poznańskiego Teatru Nowego. Grał u Aleksandra Bardiniego, Izabelli Cywińskiej i Janusza Wiśniewskiego.

Tadeusz Drzewiecki ukończył Wydział Aktorski PWST im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Zadebiutował w 1970 r. rolami Pawła Afanasjewicza Famusowa i Pana N. w spektaklu "Mądremu biada". Pracował w wielkopolskich teatrach - w Gnieźnie i Kaliszu. Od 2001 r. był aktorem poznańskiego Teatru Nowego.

(SI)

***

Andrzej Blumenfeld (12.08.1951 - 14.08.2017)

Aktor teatralny i filmowy związany z Teatrem Narodowym i Teatrem Dramatycznym. Szersza publiczność znała go z ról w popularnych serialach: "Na Wspólnej", "Prawo Agaty" i "Druga szansa".

W 1973 r. Andrzej Blumenfeld ukończył Wydział Aktorski warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Na deskach teatru zadebiutował rolą Posłańca w "Antygonie" Sofoklesa w reżyserii Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym. Później grał w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie, Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, Teatrze Dramatycznym w Warszawie i warszawskim Teatrze Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza i Teatrze Narodowym w Warszawie. Od 2013 r. związany był z warszawskim Teatrem Dramatycznym.

Blumenfeld zagrał w ponad 40 filmach, m.in. "Różyczce", "Pianiście", "Janie Pawle II". "Pierścionku z orłem w koronie", "Obywatelu Piszczyku" czy "Pułkowniku Kwiatkowskim", ale także w bollywoodzkim "Bangistanie", japońskim "Persona non grata" i amerykańskiej komedii "Wykapany ojciec", w której grał ojca Vince'a Vaughna.

Aktor przez wiele lat był związany z Polskim Radiem i jego teatrem. Ma na koncie także ponad 80 ról dubbingowych - podkładał głos w filmach animowanych -"Ratatuj", "Auta" czy "Epoka lodowcowa" oraz w grach komputerowych: "Wiedźmin", "Dragon Age", "The Elder Scrolls V: Skyrim".

Andrzej Blumenfeld został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

(agapias)

***

Jan Paweł Gawlik (3.05.1924 - 22.03.207)

Dyrektor Starego Teatru w Krakowie w latach 1970-1980. Za jego rządów na scenie Starego legendarne spektakle zrealizowali Konrad Swinarski, Jerzy Jarocki i Andrzej Wajda.

Urodzony we Lwowie, żołnierz AK, w 1946 r. zamieszkał w Krakowie. Ukończył Akademię Handlową, Szkołę Nauk Politycznych i Społecznych oraz Studium Dziennikarskiego UJ. Stary Teatr objął po rezygnacji Zygmunta Hübnera, który ustąpił w ramach protestu wobec cezury spektakli.

Za jego rządów Stary Teatr stał się najważniejszą sceną w kraju. W pierwszej połowie lat 70. na scenie Starego odbyły się premiery przedstawień, które weszły do kanonu arcydzieł polskiego teatru: "Biesy" Dostojewskiego w inscenizacji Wajdy, spektakle w reżyserii Jarockiego: "Szewcy" i "Matka" Witkacego, "Wiśniowy sad" Czechowa oraz inscenizacje Swinarskiego: "Dziady" Mickiewicza i "Wyzwolenie" Wyspiańskiego.

W 1980 r. Gawlik podał się do dymisji wskutek sporu z zespołem reprezentowanym przez zakładową "Solidarność", został zastąpiony przez popieranego przez artystów Stanisława Radwana.

W latach 1977-82 był szefem Teatru Telewizji. Później, do 1985 r., kierował jednocześnie Teatrem Dramatycznym i Teatrem Rzeczypospolitej w Warszawie. W 1985 r. objął po Mikołaju Grabowskim krakowski Teatr im. Słowackiego, którego dyrektorem był do przejścia na emeryturę w 1989 r.

Jan Paweł Gawlik był autorem wielu publikacji na temat teatru, monografii o kabarecie Jama Michalika "Powrót do Jamy" (1961), tomu szkiców "Twarze teatru" (1963), sztuk: "Pokusa", "Egzamin", "Tor", "Wybór", "Portret", "Procedura".

W 1989 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2016 r. odznaką "Honoris Gratia" za zasługi dla Krakowa.

(B)

***

Tomasz Konina (23.06.1972 - 26.08.2017)

Były dyrektor opolskiego teatru, dzięki któremu w latach 2007-15 powstały takie spektakle jak "Aktorzy prowincjonalni, "Zmierzch bogów", "Odyseja", "A ja, Hanna" i dziesiątki innych.

Tomasz Konina w 1996 r. ukończył Wydział Wiedzy o Teatrze na Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, a dwa lata później zadebiutował jako reżyser teatralny i operowy w Teatrze Ateneum i Operze Wrocławskiej.

Będąc dyrektorem Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, zaprosił do współpracy wielu znanych artystów, m.in. Agnieszkę Holland, Maję Kleczewską, Monikę Strzępkę, Mikołaja Grabowskiego, Annę Smolar, Pawła Passiniego, Jacka Poniedziałka. Podczas jego kadencji opolski teatr współpracował z festiwalami teatralnymi i instytucjami w Londynie, Seulu, Stambule, Nowym Jorku.

Był laureatem wielu nagród, m.in. w 2005 r. otrzymał nagrodę łódzkich recenzentów teatralnych Złota Maska za inscenizację i scenografię przedstawienia operowego "Adriana Lecouvreur" Francesca Cilei w Teatrze Wielkim w Łodzi, a w 2015 r. - Złotą Maskę za scenografię do przedstawienia "Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu.

Reżyser zmarł na sepsę.

(Maria Misztal)

***

Władysław Kowalski (24.02.1936 - 29.10.2017)

Zagrał m.in. Jerzego w serialu "Kolumbowie" (1970) i Mistrza w "Mistrzu i Małgorzacie" (1990). Pamiętamy go też z ról w "Janie Serce", "Podwójnym życiu Weroniki", "Panu Tadeuszu", "Katyniu" i "Body/Ciało".

W 1954 r. zaczął naukę na PWST w Warszawie i jako student pojawił się w epizodzie w "Kanale" (1956) Andrzeja Wajdy. Po latach wrócił na uczelnię - już jako wykładowca.

W 1959 r. zadebiutował w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku w sztuce "Kapelusz pełen deszczu" w reż. Wajdy. W 1960 r. związał się ze stołecznym Teatrem Ateneum, grał także Teatrze Powszechnym i Teatrze Dramatycznym. Do jego największych i nagradzanych kreacji scenicznych należy Saint-Just w "Dantonie" (1975), Rejent Milczek w "Zemście" (1978) i Podkolesin w "Ożenku" (1994).

W 2003 r. odcisnął dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach.

(es)

***

Ryszard Faron (18.04.1952 - 4.08.2017)

Aktor znany z kultowej sceny w filmie "Przepraszam, czy tu biją?" był przez kilka lat związany z zielonogórską sceną teatralną.

Ukończył Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu, a w 1980 r. warszawską PWST. W Teatrze Powszechnym w Warszawie zagrał m.in. Billinga we "Wrogu ludu" Ibsena w reżyserii Kazimierza Kutza i Spiskowca II w "Spiskowcach" Conrada w reż. Zygmunta Hübnera, także w telewizyjnej adaptacji spektaklu, który znalazł się w tzw. Złotej Setce Teatru Telewizji. W latach 1991-92 i 2008-10 grał w Zielonej Górze w Lubuskim Teatrze.

W czasie studiów zagrał "studenta" pomagającego wbrew swojej woli milicji w "Przepraszam, czy tu biją?" (1976) Marka Piwowskiego. To kreowany przez niego bohater podczas przesłuchania wypowiada słowa będące tytułem filmu.

W ostatnich latach prowadził własny Teatr Autentyczny. Grał i reżyserował własne spektakle o alkoholizmie, agresji i przemocy.

(ał)

***

Danuta Szaflarska (6.02.1915 - 19.02.2017)

Była symbolem historycznej ciągłości Warszawy, jej teatru i polskiego kina. Gwiazda pierwszego powojennego filmu, aktorka Jarzyny, fanka Masłowskiej, niedługo przed śmiercią grała na scenie i przygotowywała się do kolejnej premiery.

Danuta Szaflarska przyjechała do Wilna 23 sierpnia 1939 r. z dyplomem warszawskiego Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Jej rocznik poddano ostrej selekcji - została najlepsza piątka. Byli rozchwytywani. Sama Szaflarska dla wileńskiego Teatru na Pohulance odrzuciła propozycję etatu w Teatrze Narodowym w Warszawie. "Chciałam dużo grać" - powie po latach.

W sowieckim już Wilnie teatr grał nadal, choć wkrótce formalnie władzę przejął w nim kolektyw. Repertuar był zróżnicowany - na Boże Narodzenie 1939 r. Szaflarska grała anioła w "Pastorałce" Schillera, chwilę później - pionierkę w "Sławie" radzieckiego autora Gusiewa. A także Hesię, córkę pani Dulskiej.

W 1941 r. odnalazł ją w Wilnie narzeczony, pianista Jan Ekier. Aktorka opowie potem, że szedł do niej z obrączkami sześć dni piechotą ze stolicy. Ślub wzięli w Krakowie, skąd pojechali do Warszawy - tam Szaflarska wstąpiła do konspiracyjnego Teatru Frontowego AK.

Wybuch powstania warszawskiego zastał ją z roczną córeczką, matką i mężem w mieszkaniu znajomych. Już pierwszej nocy poszła budować barykady. 15 sierpnia zgłosiła się do Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej, występowała na koncertach dla cywilów i żołnierzy. Była też łączniczką.

Pod koniec wojny zaczęła grać w Starym Teatrze w Krakowie. Ale największy sukces Szaflarska odniosła na ekranie. Obok amanta Jerzego Duszyńskiego zagrała w pierwszym powojennym filmie fabularnym - "Zakazanych piosenkach" Leonarda Buczkowskiego (1946). Jeszcze przed premierą jej twarz znalazła się na okładce pierwszego numeru dwutygodnika "Film". Szaflarska stała się ulubienicą mas. W 1948 r. zagrała jeszcze w komedii "Skarb", z bliskim rzeczywistości wątkiem pary młodych ludzi czekających na mieszkanie. Znów partnerował jej Duszyński.

Jednak później skończyły się dla niej propozycje filmowe. Ponoć ze swoim emploi nie nadawała się do produkcyjniaków, była "za ładna na siermiężny socrealizm". Ale zagrała jeszcze m.in. hrabinę w "Warszawskiej premierze", historycznym filmie o drodze do wystawienia "Halki" Moniuszki.

Wciąż dużo pracowała w teatrze, przede wszystkim z reżyserem Erwinem Axerem. Razem z Axerem przeszła do Teatru Kameralnego Domu Żołnierza w Łodzi, który przeniesiony pod koniec lat 40. do odbudowanej Warszawy stanie się Teatrem Współczesnym. Później pracowała w Teatrze Narodowym.

W latach 80. pojawiała się na scenie coraz rzadziej. W 1985 r. przeszła na emeryturę. W latach 90. dwukrotnie wróciła do Współczesnego, by grać Mrożka - najpierw w "Miłości na Krymie" Axera, później w "Tangu" Macieja Englerta.

W ostatnich latach Szaflarska znów stała się ikoną. W XXI w. kojarzona była głównie ze współpracy z Dorotą Kędzierzawską - reżyserką filmową, z którą zrobi m.in. głośne "Pora umierać" (2007), oraz z Grzegorzem Jarzyną - symbolem zmian w polskim teatrze na przełomie stuleci.

W ciągu dziesięciu lat Szaflarska przygotowała dziesięć ról teatralnych, grała w filmach i serialach. W "Pokłosiu" Pasikowskiego dostała epizodyczną, choć istotną rolę starej zielarki, od której bohaterowie dowiadują się prawdy o polskim mordzie na Żydach.

27 kwietnia 2010 r. została pierwszą w historii polskiego teatru 95-letnią aktorką na etacie. Chwilę wcześniej zagrała u Jarzyny w "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej. "Niebywała wyobraźnia połączona z talentem" - mówiła o młodej pisarce.

Wizerunek świadka wojennej przeszłości kilkakrotnie odciskał piętno na drodze Szaflarskiej. Grała Stanisławę Edelman w filmie "Głosy z tamtego świata" Stanisława Różewicza (1962), pojawiła się też w "Drugiej matce" zrealizowanej w Teatrze TV przez Izabelę Cywińską według Hanny Krall. Kolejnym takim obrazem miał być spektakl w Teatrze Żydowskim "Sklep przy głównej ulicy", historia słowackiej Żydówki w trakcie wojny wywłaszczonej z rodzinnego sklepiku przez sąsiada. "Bardzo mi zależy na zagraniu roli Lautmanowej. Cieszę się, że wracam powoli do zdrowia" - pisała aktorka w oficjalnym komunikacie kilka tygodni przed śmiercią. Dyrektor Gołda Tencer planowała chociażby jednorazowe publiczne czytanie tekstu z udziałem Szaflarskiej. Niestety, nie zdążyliśmy go usłyszeć.

(Witold Mrozek)

***

Zofia Perczyńska-Żarnecka (1.01.1928 - 6.10.2017)

Sanitariuszka "Blanka" w powstaniu warszawskim, odznaczona Krzyżem Walecznych i Krzyżem z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości, po wojnie została aktorką.

W latach 1946-49 występowała w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, a później, do 1957 r., w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Od 1958 r. grała w Warszawie - w teatrze Klasycznym, Ziemi Mazowieckiej i Popularnym.

Na dużym ekranie Perczyńska zadebiutowała w 1947 r. rolą w filmie "Jasne łany" Eugeniusza Cękalskiego. Zagrała też u Jerzego Kawalerowicza w filmie "Pod gwiazdą frygijską" oraz komedii Jana Fethke "Irena do domu!". Jej ostatnią kinową rolą była matka Zdzisława Beksińskiego w "Ostatniej Rodzinie" (2016) Jana P. Matuszyńskiego.

Aktorka grała także epizodyczne role w serialach, a większą w "Plebanii".

Na emeryturze zamieszkała w Domu Aktora w Skolimowie, gdzie pisała teksty o życiu pensjonariuszy i żegnała kolegów w Biuletynie Teatralnym ZASP-u - napisał o Perczyńskiej jej przyjaciel i partner sceniczny Witold Sadowy.

(b)

***

Gustaw Lutkiewicz (9.06.1924 - 24.02.2017)

Stworzył niezapomniane role w filmach najwybitniejszych twórców. Jedni widzowie zapamiętają go jako Karabasza ze "Złotopolskich", inni jako Lohsego ze "Stawki większej niż życie".

Gustaw Lutkiewicz urodził się w Kownie. Ukończył Wydział Aktorski warszawskiej PWST z siedzibą w Łodzi. Początkowo występował w teatrach łódzkich, a potem przeniósł się do Warszawy. Po raz pierwszy pojawił się na ekranie w "Żołnierzu zwycięstwa" (1953) Wandy Jakubowskiej, a pierwszą większą rolę (cwaniaczka Kwaśniewskiego) zagrał w "Ludziach z pociągu" (1961) Kazimierza Kutza.

Wystąpił w blisko 200 filmach i serialach telewizyjnych. Grał w filmach kultowych - był kapitanem czytającym rękopis w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1964) Wojciecha Hassa, grał Luśnię w "Panu Wołodyjowskim" (1969) Jerzego Hoffmana i SS-Hauptsturmführera Adolfa Lohsego w serialu "Stawka większa niż życie".

Zagrał księcia Mikołaja Radziwiłła w serialu "Kanclerz" Ryszarda Bera i w serialach "Alternatywy 4" oraz "Zmiennicy" Stanisława Barei. Jego ostatnią rolą na małym ekranie była postać Zygmunta Karabasza, właściciela sklepu w Złotopolicach, w popularnej telenoweli "Złotopolscy".

Równolegle do kariery filmowej występował m.in. na deskach Teatru Nowego, Teatru Dramatycznego, Teatru Powszechnego i Teatru Narodowego. Zagrał również wiele ról w Teatrze Telewizji i Polskim Radiu - otrzymał Złoty Mikrofon (1993) za kreację postaci Polikarpa Lepieszki w radiowej powieści "W Jezioranach". Śpiewał - chyba najbardziej znanym utworem w jego wykonaniu jest "Modlitwa" Buława Okudżawy.

Pod koniec sierpnia 2010 r. aktor wycofał się z życia artystycznego ze względu na postępującą utratę wzroku.

Gustaw Lutkiewicz został odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

(Anna Popiołek)

***

Łucja Burzyńska (12.10.1924 - 24.09.2017)

Przez blisko 45 lat występowała we wrocławskim Teatrze Polskim, członkiem ZASP była ponad 60 lat.

"Aktorka obdarzona niepoślednim temperamentem i urokiem osobistym. Stworzyła liczne role telewizyjne i filmowe, ale przede wszystkim świetne kreacje radiowe i teatralne. Na scenie współpracowała z tak wybitnymi twórcami, jak Edmund Wierciński, Wilam Horzyca, Jerzy Krasowski i Krystyna Skuszanka, Zygmunt Hübner, Henryk Tomaszewski, Jerzy Jarocki, Piotr Cieplak, Jan Klata czy Krystyna Meissner" - napisali w nekrologu członkowie ZASP.

Debiutowała w 1946 r. we wrocławskim Teatrze Polskim rolą Zuzi w "Damach i huzarach" Fredry. Za jedną z jej najważniejszych ról uważa się tytułową "Tanię" (1953) według Aleksego Arbuzowa (reż. Szymon Szurmiej).

Otrzymała Nagrodę Miasta Wrocławia (1970) i Nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury (2013).

(b)

***

Jacek Polaczek (17.07.1943 - 8.05.2017)

Jeden z najwybitniejszych aktorów w powojennym Szczecinie.

Jerzy Polaczek studiował w krakowskiej PWST i łódzkiej Filmówce. Najpierw związany był z teatrami w Tarnowie, Koszalinie, Poznaniu i Toruniu. W 1976 r. przyjechał do Szczecina, do Teatru Współczesnego Macieja Englerta, gdzie zagrał m.in. naczelnika policji w "Policji" Mrożka, Piotra Wysockiego w "Wysockim" Zawistowskiego, Majchra w "Operze za trzy grosze" Brechta, Franka w "Edukacji Rity" Russella, Sira w "Garderobianym" Harwooda, Tartuffe'a w "Świętoszku" Moliera.

Od 2003 r. związał się z Teatrem Polskim, gdzie był m.in. Mistrzem w "Mistrzu i Małgorzacie", Prosperem w "Burzy" Szekspira, Carlem Loewe w "Podwieczorku u Łazarza" Liskowackiego.

W 2000 r. otrzymał Nagrodę Artystyczną Miasta Szczecina, w 2009 r. - Bursztynowy Pierścień (wcześniej kilkakrotnie był nominowany) za największą rolę sezonu - Ojca i Króla w "Ślubie" Gombrowicza w reż. Waldemara Modestowicza.

Jego ostatnią rolą była postać starego aktora, który chce powrócić na scenę, w przedstawieniu "Skarpetki, opus 124" w duecie z Wojciechem Pszoniakiem.

(EP)

***

Romuald Tesarowicz (3.02.1952 - 15.10.2017)

Śpiewak operowy, bas, solista Opery Śląskiej w Bytomiu i Teatru Wielkiego w Łodzi. W młodości uczył się także gry na kontrabasie.

W latach 1972-80 był solistą Centralnego Zespołu Wojska Polskiego w Warszawie, od 1980 do 1983 r. - solistą Opery Śląskiej w Bytomiu, gdzie debiutował partią Skołuby w "Strasznym dworze" Moniuszki. W latach 1983-91 związany był z Teatrem Wielkim w Łodzi, gdzie wystąpił m.in. w "Mefistofelesie" Boito, "Eugeniuszu Onieginie" Czajkowskiego, "Łucji z Lammermooru" Donizettiego, "Walkirii" Ryszarda Wagnera i "Don Carlosie" Verdiego. Śpiewał również w Opéra Bastille w Paryżu, Teatro alla Scala w Mediolanie, Opera di Roma, Opéra de Lyon, a także Teatrze Wielkim w Warszawie i Poznaniu.

Romuald Tesarowicz wykonywał też utwory oratoryjne - Bacha, Händla, Haydna, śpiewał pieśni kompozytorów polskich, francuskich, rosyjskich i niemieckich oraz muzykę współczesną, m.in. Pendereckiego.

Wystąpił w roli Warłama w filmie Andrzeja Żuławskiego "Borys Godunow". Brał również udział w nagraniu płyty i filmu "Cyrulik sewilski" dla włoskiej telewizji RAI. Nagrywał dla takich wytwórni jak Deutsche Grammophon i Erato Disques.

Był laureatem II nagrody Ogólnopolskiego Konkursu Operowego im. A. Didura, zdobył złoty medal i Nagrodę Roncorogniego w konkursie Voci Verdiane w Busseto, Grand Prix i nagrodę publiczności XXI Festiwalu Moniuszkowskiego w Kudowie-Zdroju oraz II nagrodę w konkursie operowym w Barcelonie.

(b)

***

Lech Ordon (24.11.1928 - 21.10.2017)

Najlepiej potrafił zagrać strach i poczciwość. Bał się jako Niemiec Puschke w "Stawce większej niż życie" szantażowany przez maga Rioletta. Z powodu wypisanej twarzy poczciwości wiele razy dostawał role księży.

Był proboszczem w serialu "Doktor Ewa", księdzem opiekującym się zespołem ludowym w "Nie lubię poniedziałku", plebanem w "Janosiku" i księdzem Kazurą w "Szatanie z siódmej klasy". A w "Chłopach" Jana Rybkowskiego zagrał organistę.

Potrafił też być stanowczy, choć zawsze z domieszką komizmu: jako szef gangu Albert Flasz w "Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa" czy Karpiuk "Czujny", dawny AK-owiec chwytający po latach za broń, w "Ostatniej akcji". Pił i machał szablą jako szlachcic w "Ślubach panieńskich".

Pochodził z Poznania, gdzie podczas wojny pobrał pierwsze nauki aktorskie. W 1946 r. dostał się do Teatru Wojska Polskiego w Łodzi, gdzie spotkał Leona Schillera.

W Teatrze Narodowym Ordon grał sir Tobiasza Czkawkę w "Wieczorze Trzech Króli", Literata w słynnych "Dziadach" (1967) u Dejmka oraz Starostę w "Beniowskim" u Hanuszkiewicza. A w Teatrze Polskim był panem Niedzielą w "Don Juanie" i Perełką w "Zemście".

(Jacek Szczerba)

***

Maciej Jabłoński (13.02.1962 - 13.09.2017)

Miłośnik i znawca opery. W latach 1992-94 był dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Dr hab. Maciej Jabłoński, wieloletni nauczyciel akademicki w Instytucie Muzykologii Wydziału Historycznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, zajmował się estetyką i semiotyką muzyki, teoria i historią teatru operowego oraz metodologią muzykologii.

Był prezesem poznańskiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich oraz sekretarzem poznańskiej filii Fundacji Kultury Polskiej (1999-2008), a także kierownikiem impresariatu muzycznego Art Power Agency (1994-2002). Przewodniczący Komitetu Redakcyjnego oraz Rady Naukowo-Wydawniczej "Dzieł Wszystkich Henryka Wieniawskiego" (2000-15). Dyrektor interdyscyplinarnych festiwali Dni Muzyki i Teatru oraz festiwalu muzyki współczesnej Poznańska Wiosna Muzyczna. Inicjator ogólnopolskiego projektu naukowo-artystycznego "Laboratorium Myśli Muzycznej" (od 2010), redaktor serii "Poznańskie Studia Operowe" oraz Res Facta Nova.

Napisał m.in. książki: "Krzysztof Meyer. Do i od kompozytora", "Muzyka jako znak" (Nagroda Związku Kompozytorów Polskich im. Ks. Hieronima Feichta) oraz "Przeciw muzykologii wrażliwej". Jego publikacje ukazywały się w Niemczech, Czechach, Finlandii, USA, Słowenii i we Włoszech.

(N)

***

Wiesław Michnikowski (3.06.1922 - 29.09.2017)

Jej Ekscelencja z "Seksmisji", Alojzy Kowalski z "Gangsterów i filantropów", Iwan Kuźmicz Podkolesin z telewizyjnej adaptacji "Ożenku", Kuba z "Sęka" stworzył role perełki w Kabarecie Starszych Panów i kabarecie Dudek. A jeszcze lepszy był w teatrze.

Wiesław Michnikowski zgodnie z wolą rodziców miał być księdzem. Podczas II wojny światowej uczył się w technikum samochodowym. Dopiero w 1946 r. przystąpił do egzaminu eksternistycznego w Szkole Dramatycznej Karola Bobrowskiego w Lublinie. Jego pierwszym idolem był aktor Adolf Dymsza.

Grał między innymi w Teatrze Współczesnym, Teatrze Polskim czy Teatrze Komedia w Warszawie, gdzie zasłynął rolami w inscenizacjach dramatów Mrożka. Reżyser teatralny Erwin Axer twierdził wręcz, że "Michnikowski urodził się dla Mrożka".

Polacy znają go również z filmów, m.in. "Seksmisji" (rolę Jej Ekscelencji zadedykował właśnie Axerowi), "Hydrozagadki" (grał prof. Milczarka), "Hallo Szpicbródka" (dyrektor Ryszard Kulka-Lalewicz), trylogii o Panu Kleksie (doktor Paj-Chi-Wo).

W rozmowie z "Wyborczą" na pytanie, dlaczego zagrał tak mało ról filmowych, odpowiedział: - Po pierwsze dlatego, że moim naturalnym środowiskiem był zawsze teatr. A po drugie, że naprawdę nie otrzymywałem wielu ciekawych propozycji.

Wiesław Michnikowski był gwiazdą polskiego kabaretu. W kabarecie Dudek wraz z Edwardem Dziewońskim grał w legendarnym skeczu "Sęk". - To jest facet, który wszystko umie, bo ma w sobie syntezę prawdy - mówił o nim Dziewoński.

Serca Polaków zaskarbił sobie również występami w Kabarecie Starszych Panów. Michnikowski śpiewał największe przeboje kabaretu, m.in. "Inwokacja", "Tanie dranie", "Wesołe jest życie staruszka".

Nad interpretacją "Addio pomidory" Michnikowski pracował 10 dni. - Kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten tekst, nie wiedziałem, jak się do niego zabrać. Nie rozumiałem go zupełnie i nie czułem, że powinienem go wykonywać. Ale jako że Jeremi bardzo mnie namawiał, to wymyśliłem postać takiego sepleniącego nieudacznika, pana Niedużego. Bo normalny człowiek przecież nie mógłby śpiewać takich rzeczy - wspominał w "Wyborczej".

Wiesław Michnikowski jako pierwszy wykonał również piosenkę "Bo we mnie jest seks". - Później została przerobiona dla Kaliny Jędrusik, która zaśpiewała to z większym seksem - przyznawał.

Znajomi określali go jako osobę niezwykle skromną. - Przy jego talencie jest to dość śmieszne - mówił Jeremi Przybora.

(Maciej Grzenkowicz)

***

Stefan Sutkowski (7.03.1932 - 22.04.2017)

Twórca Festiwalu Mozartowskiego i założyciel Warszawskiej Opery Kameralnej był uwielbiany przez śpiewaków, którzy uważali za zaszczyt propozycję znalezienia się w zespole.

Stefan Sutkowski, z wykształcenia oboista i muzykolog, zasłynął jako pionier muzyki dawnej w Polsce. Gdy wszyscy wpatrzeni byli w awangardę i idee nowej muzyki, Stefan Sutkowski stworzył w 1957 r. zespół instrumentów dawnych Musicae Antiquae Collegium Varsoviense. Na jego podstawie założył w 1961 r. Warszawską Operę Kameralną, która rozpoczęła działalność premierą opery Giovanniego Battisty Pergolesiego "La serva padrona" w Teatrze Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich.

Za jego dyrekcji WOK przygotowała 120 premier, w tym wielu niegranych w Polsce oper dawnych, jak "Aptekarz" Josepha Haydna, "Pimpinone" Georga Philippa Telemanna, a także prawykonań oper współczesnych. Sutkowski wyciągnął z zapomnienia m.in. balet Karola Szymanowskiego "Mandragora" i doprowadził do polskiej premiery "Cesarza Atlantydy" Viktora Ullmanna, wybitnego żydowskiego kompozytora zamordowanego przez hitlerowców.

Ewenementem na skalę światową był Festiwal Mozartowski zainicjowany przez Sutkowskiego w 1991 r. Przez wiele lat Warszawska Opera Kameralna była jedynym teatrem na świecie, który miał w repertuarze wszystkie dzieła sceniczne Mozarta. Do 2006 r. kompletu nie grał nawet Festiwal w Salzburgu. Prezentowano je co roku przez półtora miesiąca, od połowy czerwca do końca lipca, w inscenizacji Ryszarda Peryta i Andrzeja Sadowskiego. Z inicjatywy Stefana Sutkowskiego w WOK odbywały się też inne festiwale będące specjalnością tego teatru: Monteverdiego, Rossiniego, Haendla, Oper Staropolskich, Oper Barokowych, Polskich Oper Współczesnych, Muzyka Staropolska w Zabytkach Warszawy i Festiwal Oper Kameralnych XX i XXI wieku.

WOK była przez długie lata teatrem bezdomnym, gościnnie działającym przy różnych instytucjach. Obecną siedzibę w XVIII-wiecznym budynku w al. "Solidarności" teatr zyskał dzięki staraniom Sutkowskiego dopiero w 1986 r.

Działał także jako wydawca - w 1992 r założył fundację Pro Musica Camerata, która wydała nuty wielu odnalezionych utworów, a także ponad 50 płyt CD, głównie z muzyką polską. Często były to pierwsze rejestracje w historii. Z jego inicjatywy powstało też wielotomowe dzieło "Historia muzyki polskiej".

W 2002 r. został doktorem honoris causa macierzystej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie.

W 2001 r. został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2007 r. - Złotym Medalem Zasłużony Kulturze "Gloria Artis". Otrzymał także medale zagraniczne: Krzyż Honorowy I Klasy w Dziedzinie Nauki i Sztuki Prezydenta Republiki Austrii (1991), Komandorię Orderu Zasługi Republiki Włoskiej (1999), Krzyż Oficerski Zakonu Kawalerów Maltańskich.

(Anna S. Dębowska)

***

Krystyna Sienkiewicz (14.02.1935 - 12.02.2017)

Traktorzystka Krysia u Osieckiej, jedna z sióstr Sisters u Lipińskiej, radiowa sąsiadka rodziny Poszepszyńskich.

Początki jej drogi były związane z legendarnym STS - Studenckim Teatrem Satyry, z którym związała się pod koniec studiów na warszawskiej ASP w czasach "odwilży". Debiutowała tam przez przypadek w 1955 r., robiąc zastępstwo za koleżankę. Dwa lata później ukończyła grafikę na ASP i została zaangażowana jako aktorka do STS.

Agnieszka Osiecka, Wojciech Solarz, Olga Lipińska - to nazwiska, które naznaczyły pierwsze artystyczne kroki Sienkiewicz. Sienkiewicz wzięła udział m.in. w programie "Mnie nie jest wszystko jedno". W programach akompaniował m.in. Krzysztof Komeda.

Aktorka szybko związała się też z warszawskim Teatrem Ateneum, gdzie debiutowała w słynnym programie Osieckiej "Niech no tylko zakwitną jabłonie". W latach 60. równolegle z pracą w kabarecie zagrała w Ateneum m.in. u najwybitniejszych nazwisk polskiego teatru tamtych czasów: Józefa Szajny i Konrada Swinarskiego. W latach 70. występowała w stołecznych Rozmaitościach i Syrenie. Do tej ostatniej powróci jeszcze w XXI w.

Debiutem filmowym Krystyny Sienkiewicz był epizod prostytutki w "Pożegnaniach" Wojciecha Jerzego Hasa. Szczególnie ceniła swoje role w popularnych niegdyś komediach "Lekarstwo na miłość" (1965) i "Rzeczpospolita babska" (1969). Mówiła jednak, że w kinie ma "zezowate szczęście" - jej żywiołem była przede wszystkim telewizja.

W słynnym cyklu Olgi Lipińskiej "Właśnie leci Kabarecik" razem z Barbarą Wrzesińską tworzyła duet "Siostry Sisters". Powracała w kolejnych cyklach Lipińskiej - "Kurtyna w górę" czy "Kabaret Olgi Lipińskiej".

W 1971 r. Sienkiewicz otrzymała Nagrodę Specjalną Jury na IX Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. W 1996 r. uhonorowano ją Prometeuszem - Nagrodą Artystyczną Polskiej Estrady za wybitne osiągnięcia estradowe.

Sienkiewicz chętnie angażowała się w akcje charytatywnie - była m.in. prezesem fundacji opiekującej się schroniskiem w Milanówku. Wspierała wszelkie akcje na rzecz bezdomnych zwierząt. W 2003 r. otrzymała Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, a cztery lata później Złoty Medal "Zasłużony Kulturze - Gloria Artis".

W marcu 2010 r. Krystyna Sienkiewicz zagrała w hitowym spektaklu Teatru Capitol w Warszawie "Klimakterium i już". Mimo problemów ze wzrokiem (w 2014 r. przeszła udar, potem wykryto u niej nowotwór oka) do samego końca była aktywna zawodowo, kursowała po Polsce z autorskim programem "Śmiechoterapia".

Po jej śmierci Olga Lipińska powiedziała: - Krysia Sienkiewicz i śmierć to się w ogóle nie kojarzyło, ona była samym życiem.

(Witold Mrozek)

***

Bernard Hanaoka (26.05.1949 - 9.07.2017)

Projektant mody, ale także aktor i reżyser. Na początku lat 90. był jednym z kilkorga polskich projektantów "z nazwiskiem", obok takich gwiazd jak Grażyna Hase, Jerzy Antkowiak czy Barbara Hoff.

Bernard Ford Hanaoka urodził się w 1949 r. w Mandżurii. Jego ojciec był Japończykiem, matka miała korzenie niemiecko-włoskie. Krótko po jego narodzinach ojciec zostawił matkę. - Zmarł bezpotomnie jego starszy brat, więc musiał wrócić, by zgodnie z tradycją ożenić się z Japonką i mieć z nią syna, spadkobiercę - opowiadał Hanaoka.

Jego rodzinny Harbin był skupiskiem Polonii od końca XIX w., gdy zaczęli się tam osiedlać Polacy pracujący przy budowie Kolei Wschodniochińskiej. Polakiem był kolejny mąż matki Hanaoki, który usynowił Bernarda. Gdy ten był jeszcze dzieckiem, rodzina przeniosła się do Szczecina. W Polsce okazało się, że ojczym Hanaoki miał błędne informacje z Czerwonego Krzyża o śmierci jego żony i dzieci w czasie wojny. - Żyli. Odszedł do nich. Matka musiała sobie radzić sama - wspominał projektant.

Do Mandżurii jednak nie wrócili. Matka Hanaoki pracowała jako tłumaczka i anglistka. Po kilku latach przenieśli się do Krakowa, później Hanaoka wyjechał do Warszawy. W 1964 r. wystąpił w spektaklu Idy Kamińskiej "Zasypać bunkry" w Teatrze Żydowskim. Później pod nazwiskiem Bernard Ford grał na tej scenie jeszcze przez niemal dekadę - do 1973 r.

Równolegle zaczął studiować reżyserię w warszawskiej PWST. Pierwszy spektakl - "Fircyka w zalotach" - wystawił w teatrze w Gnieźnie jeszcze jako student, w 1974 r. Przez kolejną dekadę pracował jako reżyser m.in. w Wałbrzychu, Szczecinie, Opolu i Zielonej Górze.

Jednak wciągnęła go moda. W 1987 r. zaczął projektować własne stroje. Otworzył w Warszawie Galerię Hanaoka, w której oprócz własnych projektów sprzedawał kolekcje młodych projektantów, organizował pokazy. Moda męska, w której się specjalizował, nie cieszyła się jednak takim zainteresowaniem jak kolekcje damskie. W 2001 r. projektant narzekał w "Wyborczej", że mężczyzna w Polsce "w szafie ma jednego bossa, a na co dzień chodzi w dresie z bazaru i złotym łańcuchu". Do tego publiczność z dużą nieufnością przyjmowała jego ekstrawaganckie projekty.

Modowe eksperymenty lepiej sprawdzały się w teatrze, z którym Hanaoka definitywnie się nie rozstał - w latach 90. projektował kostiumy do spektakli m.in. dla Teatru Dramatycznego w Białymstoku, warszawskiej Rampy czy Sceny Prezentacje.

Bernard Hanaoka był też oficjalnym konsultantem projektu, który znają nawet Polacy kompletnie niezainteresowani modą - mundurów z lampasami, które od 2009 r. noszą funkcjonariusze polskiej policji.

(Emilia Dłużewska)

***

Zbigniew Gostomski (14.11.1932 - 24.07.2017)

Współtwórca warszawskiej galerii Foksal, malarz i wieloletni aktor w teatrze Kantora. "Interesowała mnie możliwość zachwiania i zatracenia iluzji przestrzeni" - pisał.

Zbigniew Gostomski mieszkał i pracował w Świdrze pod Warszawą. Urodził się w Bydgoszczy, malarstwo studiował na warszawskiej ASP. Po dyplomie pozostał na uczelni, której w 1988 r. został profesorem.

Razem z krytykami Wiesławem Borowskim, Anką Ptaszkowską i Mariuszem Tchorkiem oraz artystami Romanem Owidzkim, Henrykiem Stażewskim, Edwardem Krasińskim i Tadeusz Kantorem założył w Warszawie w 1966 r. funkcjonującą do dziś galerię Foksal. Wziął udział w wystawie inicjującej działalność galerii - pokazał wtedy "Reliefy optyczne", pracę w duchu op-artu, w której użył bieli i czerni.

Przeszedł od malarstwa do environment (ang. środowisko), czyli rodzaju pracy artystycznej, która ma kreować sytuację przestrzenną w galerii czy muzeum. Miał prawie 30 ekspozycji indywidualnych, wziął też udział w podobnej liczbie wystaw zbiorowych.

W latach 60. zaprzyjaźnił się z Tadeuszem Kantorem. Znajomość zaowocowała współpracą artystyczną - Gostomski brał udział w happeningach Kantora i przez ponad 20 lat był aktorem w Teatrze Cricot 2 Kantora i Marii Jaremianki. Zagrał m.in. w "Umarłej klasie", "Niech sczezną artyści" czy "Nigdy już tu nie powrócę".

(Paulina Domagalska)

***

Mieczysław Nowakowski (13.10.1934 - 28.02.2017)

Wybitny dyrygent związany z wieloma polskimi scenami operowymi, Polskim Radiem i Telewizją Polską.

Mieczysław Nowakowski dyplom z dyrygentury zdobył w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie, w klasie Bohdana Wodiczki. Odbył kurs dyrygencki u Franca Ferrary w Wenecji. Na IV roku studiów zaczął pracę jako dyrygent w Teatrze Muzycznym w Gdyni i z tą sceną współpracował do 1961 r. W latach 1972-73 pracował w Naczelnej Redakcji Muzyki Telewizji Polskiej, gdzie przyczynił się do realizacji filmu "Jutro" według dramatu muzycznego Tadeusza Bairda, który zdobył w 1974 r. Złotą Palmę na festiwalu Interwizji.

Był dyrektorem i kierownikiem artystycznym Opery w Poznaniu, a następnie dyrygentem i kierownikiem muzycznym Teatru Wielkiego w Warszawie. Koncertował w kraju i za granicą: w 1979 i 1981 r. wystawił w Tokio "Straszny dwór" i "Hrabinę" Stanisława Moniuszki.

W latach 1981-83 był dyrektorem Filharmonii Olsztyńskiej, a do 1988 r. - dyrektorem artystycznym Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. W latach 1984-88 Nowakowski pracował w operze w Skopje, potem kierował Orkiestrą Polskiego Radia w Warszawie. Do 1996 r. był związany z Warszawską Operą Kameralną, a także z zespołami baletowymi Sankt Petersburga. Później wracał do Poznania, gdzie realizował kolejne przedstawienia operowe.

Mieczysław Nowakowski od 1986 r. był wykładowcą, a od 1992 - profesorem Akademii Muzycznej w Warszawie.

(G)

***

Mieczysław Kalenik (1.01.1933 - 16.06.2017)

"Nigdy na polach Grunwaldu moja noga nie postała" - mówił aktor znany z roli Zbyszka z Bogdańca. Zdjęcia bitewne do "Krzyżaków" powstawały pod Starogardem Gdańskim.

Mieczysław Kalenik był aktorem filmowym, telewizyjnym i teatralnym. W latach 1953-57 studiował w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Jeszcze przed uzyskaniem dyplomu zaczął występować na scenie stołecznego Teatru Komedia. Debiutował w 1957 r. w "Pocałuj mnie, Kasiu", musicalu Jerzego Rakowieckiego według "Poskromienia złośnicy" Szekspira. Występował też w teatrach: Powszechnym (1958-59), Narodowym (1959-75), Nowym (1975-81) i Polskim (1981-2000).

Na ekranie zadebiutował w 1954 r. epizodem w "Pokoleniu" Andrzeja Wajdy. Jeszcze dwukrotnie wystąpił w filmach tego reżysera: jako milicjant we "Wszystko na sprzedaż" (1968) i Stolnik w "Panu Tadeuszu" (1999). Współpracował m.in. z Januszem Morgensternem, Januszem Majewskim i Krzysztofem Krauzem. Grał w Teatrze Telewizji, a także w popularnych serialach: "Czterdziestolatek", "Polskie drogi", "Czarne chmury".

Jednak największą sławę przyniosła mu rola Zbyszka z Bogdańca w "Krzyżakach". Ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza w reżyserii Aleksandra Forda z 1960 r. była pierwszą polską superprodukcją filmową. Tylko w kinach obejrzało go 33 mln widzów.

W 40-lecie premiery aktor wspominał, że sceny bitwy pod Grunwaldem wywarły na nim ogromne wrażenie. "Pamiętam, co czułem, kiedy te tłumy żołnierzy statystów ruszyły do walki. Gdy konie przechodziły w kłus, rozlegał się taki tętent, że miałem dreszcze" - mówił podczas spotkania w zamku w Szczytnie.

Kalenik w trakcie zdjęć do "Krzyżaków" dwa razy złamał nogę i występował w skrzętnie ukrywanym gipsowym opatrunku. Za pierwszym razem koń podczas sceny batalistycznej potknął się o pień i przygniótł mu stopę. "Grałem dalej, z nogą w gipsie - opowiadał. - Podczas tej samej sceny, gdy zaczynam cwałować z uniesioną kopią i wymachiwać nią z przejęciem, nagle koń znowu się potyka i... przygniata mi tę samą stopę, na której mam gips".

W 2014 r. amerykański reżyser Martin Scorsese uznał "Krzyżaków" za jedno z arcydzieł polskiej kinematografii.

(Marta Leszczyńska)

***

Helena Mołoń (27.01.1917 - 14.02.2017)

Niespełna miesiąc po swoich 100. urodzinach zmarła śpiewaczka operowa nazywana "gdańską Marią Callas".

Helena Mołoń już w młodości zachwycała swoimi zdolnościami aktorskimi. W Jarosławiu, dokąd przeprowadziła się z rodziną z Ukrainy, występowała na deskach Teatru Dramatycznego. Po zakończeniu II wojny, w czasie której działała w ruchu oporu, wraz z mężem przeprowadziła się do Gdańska.

Do dziś melomani ze wzruszeniem wspominają partie operowe śpiewane przez Helenę Mołoń na scenie Opery i Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, z którą związana była 28 lat (1953-77). Mołoń zaczynała w 1949 r. jako chórzystka studium operowego przy Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, a już cztery lata później śpiewała najważniejsze partie. Była Halką, Mimi w "Cyganerii", Donną Anną z "Don Giovanniego". Jednak najbardziej utkwiły w pamięci jej interpretacje partii Cio-cio-san w "Madame Butterfly", Turandot i Aidy.

(Murasz)

***

Wojciech Młynarski (26.03.1941 - 15.03.2017)

Absolutny mistrz polskiej piosenki mawiał, że nie jest poetą, tylko rzemieślnikiem tekściarzem, publicystą mówiącym i odśpiewującym swoje opinie o otaczającym świecie.

Trudno wyliczyć wszystkie jego hity, napisał ok. 2 tys. piosenek. Do najsłynniejszych należą pewnie "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" i "Prześliczna wiolonczelistka" Skaldów, "Kocham cię, życie!" Edyty Geppert, "Odkryjemy miłość nieznaną" i "Jeszcze się tam żagiel bieli" Alicji Majewskiej, "Ogrzej mnie" i "Naszych matek maleńkie mieszkanka" Michała Bajora, "Bądź moim natchnieniem" Andrzeja Zauchy, "Lubię wracać tam, gdzie byłem" Zbigniewa Wodeckiego, "Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia" i "Jesienny pan" Hanny Banaszak, "Żyj kolorowo" i "Serce to jest muzyk" Ewy Bem, "Jeszcze w zielone gramy" śpiewane przez Magdę Umer.

Piosenką, którą sam śpiewał, tą najbliższą, najlepiej wyrażającą jego stosunek do życia, było "Moje ulubione drzewo" ze słowami: "Leszczyna, leszczyna,/ jak ją za mocno przygiąć w lewo,/ to w prawo się odgina,/ a jak za mocno przygiąć ją w prawo,/ to w lewo bije z wprawą".

Ogromne leszczyny rosły w jego rodzinnym domu w podwarszawskim Komorowie. Mama Magdalena brała przed wojną lekcje śpiewu klasycznego. Ojciec Marian zachwycał się jazzem, a stryj Emil był założycielem warszawskiej Filharmonii i przedwojennym dyrektorem Teatru Wielkiego. Do domowych tradycji należały wieczory artystyczne, stałym bywalcem był na nich ostatni warszawski melorecytator Henryk Szatkowski, wygłaszający poezję Lechonia i Norwida. Dziadek, prawnik, wyśpiewywał kuplety operetkowe, a mały Wojtek układał okolicznościowe strofki.

Ojciec umarł na gruźlicę w 1943 r., Wojtek miał dwa lata. Po wojnie mama pracowała w Polskim Radiu, w redakcji dla dzieci i młodzieży, a on z młodszą siostrą Basią śpiewał na potrzeby audycji. W szkole tworzył satyryczne przyśpiewki do znanych melodii i urządzał występy. Na polonistyce wstydził się swojego rymowania - wokół panuje moda na biały wiersz.

Odnalazł się za to w Hybrydach, gdzie robił (lubił to słowo) studencki kabaret i napisał teksty dwóch programów: "Radosna gęba stabilizacji" i "Ludzie to kupią" (Ludzie to lubią,/ ludzie to kupią,/ byle na chama, byle głośno, byle głupio).

W 1963 r. - miał wtedy 22 lata - pierwszy raz sam publicznie wykonał swoją piosenkę, "Niedzielę na Głównym" na Giełdzie Piosenki w Warszawie. Dostał pochlebną opinię Kazimierza Rudzkiego, a wcześniej słyszał, że ma błędne oko i wiatrakowate ruchy, a głosu wcale.

Jako zawodowego tekściarza wylansowała go, co podkreślał, Agnieszka Osiecka. To ona dała Kalinie Jędrusik jego tekst "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną" - ta piosenka wygrała festiwal w Opolu w 1964 r. Osiecka zaprosiła go też do Radiowego Studia Piosenki w Polskim Radiu, w którym Młynarski napisał dla Skaldów - w 40 minut - tekst "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał".

Jednocześnie po sukcesie w Opolu współpracę zaproponował mu Edward Dziewoński, szef kabaretu Dudek. Muzykę do tekstów komponował mu sam Jerzy Wasowski, a Stanisław Dygat ogłosił, że piosenki tego młodego to wielka literatura.

Najchętniej pisał dla Gołasa, który zaśpiewał m.in. "Światowe życie", "W co się bawić?", a przede wszystkim hymn Polski alkoholizującej się "W Polskę idziemy". Tę piosenkę Wojciech Młynarski lubił najbardziej spośród utworów satyrycznych napisanych dla innych wykonawców.

W wolnej Polsce na miejsce starych absurdów przyszły nowe. W tekstach satyrycznych, zaczynających się zwykle od słów "Miłe Panie i Panowie bardzo mili", na bieżąco recenzował polskie problemy.

Mawiał za Dürrenmattem, że natchnienie miewa w godzinach pracy, i przez całe lata zasiadał do pisania każdego ranka. Był entuzjastą dobrego rzemiosła. Pisał językiem ezopowym, ale zwięźle i komunikatywnie. Bez sentymentalizmu. Lepiej krócej niż dłużej (powoływał się na radę swojego przyjaciela Jerzego Dobrowolskiego: "Powiedz to samo, tylko o połowę krócej"). Był wyczulony na język ulicy. Przez całe życie będzie zbierał potoczne powiedzonka i bawił się nimi. Dziś mówimy Młynarskim: "róbmy swoje", "przyjdzie walec i wyrówna", "co by tu jeszcze spieprzyć, panowie", "pan to przyswaja", "żyj kolorowo", "jeszcze w zielone gramy"...

W ostatnich latach ciągle pisał, ale już nie śpiewał, za to patronował młodym artystom nagrywającym płyty i wystawiającym spektakle z jego piosenkami. Swoje teksty czytał czasem m.in. w "Szkle kontaktowym" w TVN 24.

Już od przełomu lat 60. i 70. cierpiał na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Pewnie przez te problemy pod koniec życia mniej się uśmiechał, ale to tylko rodzaj maski, pod którą krył się człowiek czuły. Rok temu opowiadał, że napisał o śmierci wierszyk. Miał być o tym, że "ona wie, jak ja wyglądam, ja nie mam pojęcia, jak wygląda ona. Ale wiem dokładnie, jak ona zagra swoją rolę, natomiast nie wiem, jak ja zagram. Wiem tylko jedno, że chciałbym bardzo, żeby z jakichś powodów ona tej roli nie dograła. Wtedy krzyknę za nią: Zapomniała pani kosy!".

(Donata Subbotko)

***

Witold Pyrkosz (24.12.1926 - 22.04.2017)

Jego emploi najlepiej uosabiał Jędruś Pyzdra z "Janosika" - sympatyczny zbójnik, który najpierw służył jednak w dragonach podłego Murgrabiego. Miał łatwość przechodzenia od postaci ciepłych do sukinsynów i na odwrót.

Witold Pyrkosz był znakomitym aktorem charakterystycznym. Ogólnonarodową popularność przyniosło mu pięć ról: kierowcy Franka Wichury w "Czterech pancernych i psie" Konrada Nałęckiego, Pyzdry w "Janosiku" Jerzego Passendorfera, Duńczyka w dwóch częściach "Vabanku" Juliusza Machulskiego, Józefa Balcerka w "Alternatywy 4" Stanisława Barei i Lucjana Mostowiaka w tasiemcu "M jak miłość".

Urodził się w Krasnymstawie, wychowywał we Lwowie, szkołę aktorską skończył w Krakowie, debiutował w Teatrze Żeromskiego w Kielcach, a potem występował na scenie w Nowej Hucie, we Wrocławiu i w teatrach warszawskich.

Jego pierwszą rolą filmową był Malutki, szef oddziału NSZ-u, w "Cieniu" (1956) Jerzego Kawalerowicza. Często grywał wojskowych - porucznika informacji w "Potem nastąpi cisza" (1965) Janusza Morgensterna, majora wywiadu Wysokońskiego w "Do krwi ostatniej" (1979) Jerzego Hoffmana, generała GRU Galicyna w "Akwarium" (1995) Antoniego Krauzego - i milicjantów - porucznika Witka w "Tylko umarły odpowie" (1969) Sylwestra Chęcińskiego. Jako kasjer Badziak w "Hazardzistach" (1975) Mieczysława Waśkowskiego był wspólnikiem złodziei okradających bank.

Z jego usług korzystali praktycznie wszyscy najwięksi polscy filmowcy: grał u Wojciecha Hasa w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1964), u Andrzeja Wajdy w "Bez znieczulenia" (1978), u Krzysztofa Zanussiego w "Constansie" (1980) i u Jana Jakuba Kolskiego w "Szabli od Komendanta" (1995).

Potrafił zaskakiwać, choćby jako noszący okulary inżynier Krzysztof Kowal w "Słodkich oczach" (1979) Juliusza Janickiego, szczęśliwy mąż i ojciec, który niebacznie podaje swoją wizytówkę wiejskiej dziewczynie. Był też Philipem Marlowe'em w telewizyjnym "Długim pożegnaniu" (1982) Raymonda Chandlera w reżyserii Stefana Szlachtycza. Ale zaskoczył widzów zwłaszcza jako Zenona Bombalina, naczelna pisma "Pasikonik" w "Kingsajzie" (1987) Machulskiego.

Nie uczył się dłuższych tekstów, na planie filmowym korzystał z systemu ściągawek. Nie stronił od balang - gdy kręcili "Janosika", Marek Perepeczko poprosił, żeby zakwaterować go z dala od grupy bankietowej Pyrkosz - Bilewski - Cnota. Razem z Boguszem Bilewskim wystąpił w reklamie margaryny.

Podpadł w środowisku w latach 80.: nie poparł bojkotu TVP, występując w latach 1983-85 w spektaklach telewizyjnych, nie odmawiał grania u reżyserów "reżimowych" - był sekretarzem ambasady w Delhi w "Kamiennych tablicach" (1983) Ewy i Czesława Petelskich, wszedł do zespołu Teatru Narodowego prowadzonego przez popieranych przez władzę Krystynę Skuszankę i Jerzego Krassowskiego.

Tłumaczył później, że dla niego to byli artyści, a nie politycy. "Łatwo dzisiaj mówić, że nie trzeba było u nich grać. Tylko jak i za co miałem żyć?!" - mówił.

Drugą młodość przyniosła mu rola w serialu "M jak miłość", w którym od 2000 r. do śmierci grał seniora rodu Mostowiaków. Ekranowy Lucjan przeżył Witolda Pyrkosza o kilka miesięcy.

(Jacek Szczerba)

***

Grzegorz Królikiewicz (5.06.1939 - 21.09.2017)

Był artystą osobnym. W filmie szukał awangardowych eksperymentów. Już jego reżyserski debiut - "Na wylot" (1972) zdobył uznanie w Polsce i za granicą.

Grzegorz Królikiewicz skończył prawo na Uniwersytecie Łódzkim, a potem reżyserię w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej. Był profesorem tej uczelni, cenionym pedagogiem, prowadził znakomite zajęcia z analizy filmowej.

Oprócz reżyserowania filmów fabularnych i dokumentalnych oraz spektakli teatralnych pisał także scenariusze. Na początku lat 80. był kierownikiem artystycznym Zespołu Filmowego "Aneks", a w latach 2003-05 dyrektorem artystycznym Teatru Nowego w Łodzi.

Na Krakowskim Festiwalu Filmowym w 1971 r. krzyczał do swoich szkolnych nauczycieli: "Przegryziemy wam gardła! To wy uczycie nas konformizmu!". W 1972 r. debiutował głośnym "Na wylot"- o historii zabójstwa z premedytacją dokonanego przez młode małżeństwo bezrobotnych.

Przy "Tańczącym jastrzębiu" (1977) Królikiewicz pracował ze Zbigniewem Rybczyńskim - później zdobywcą Oscara za animację "Tango". Z kolei "Zabicie ciotki" (1984) było oparte na tekście Andrzeja Bursy.

W 1993 r. Królikiewicz nakręcił "Przypadek Pekosińskiego", inspirowany reportażem o sierocie wojennym, dorosłym człowieku zagubionym w rzeczywistości, a jednocześnie błyskotliwym szachiście. Główny bohater, Bronisław Pekosiński, zagrał w tym filmie samego siebie. Film w 1994 r. dostał Złote Lwy na festiwalu w Gdyni i nagrodę specjalną w Karlowych Warach.

W ostatnich dekadach Królikiewicz kręcił głównie dokumenty polityczne, jednak w 2014 r. powrócił do fabuły obrazem "Sąsiady" z muzyką Marka Dyjaka. Film złożony z wielu krótkich nowel łączył społeczną panoramę z surrealistyczną aurą. Królikiewicz przypomniał o ludziach, którzy w III RP znaleźli się na uboczu. W groteskowej scenie celebrowano tam np. "uroczystość zamknięcia szpitala".

Królikiewicz był członkiem Polskiej Akademii Filmowej, autorem wielu książek poświęconych teorii kina i analiz arcydzieł filmowych wydanych w Złotej Serii.

Podczas ostatniej edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zaplanowano pokaz specjalny filmu "Na wylot" z udziałem reżysera. Królikiewicz już nie dojechał. Jego pamięć festiwalowa widownia uczciła minutą ciszy.

(Piotr Wesołowski, Witold Mrozek, kf)

***

Andrzej Kieruzalski (27.08.1928 - 3.05.2017)

Absolwent warszawskiej ASP, lalkarz, reżyser i pedagog. Dziełem jego życia był zespół Gawęda, którego był założycielem i wieloletnim kierownikiem artystycznym.

Przed wojną był zuchem na warszawskim Grochowie. W czasie okupacji organizował teatrzyki kukiełkowe.

Później wspólnie ze znajomymi założył Teatr Mara. W jednym z przedstawień Kieruzalski zagrał Flisaka - stąd jego późniejszy pseudonim "Flis", który przyjął w czasie służby w Szarych Szeregach. Za swe zasługi wojenne otrzymał Warszawski Krzyż Powstańczy i dwukrotnie Krzyż Armii Krajowej.

Pasja teatralna odkryta w czasie wojny dała o sobie znać w 1952 r., kiedy Kieruzalski założył w Domu Harcerza na Pradze teatrzyk kukiełkowy Gawęda. Z czasem Gawędę przeniesiono do Pałacu Młodzieży, a zespół stał się najpopularniejszą dziecięco-młodzieżową grupą w Polsce.

W latach 70. dzieci czekały w kolejce po 20 godzin, żeby dostać się na przesłuchania. U szczytu powodzenia w Gawędzie działało 600 osób, zespół występował na całym świecie: w Stanach Zjednoczonych, na Kubie, na Tajwanie, w Japonii i w Australii. W sumie Gawęda odwiedziła 29 krajów.

Kiedy dyrekcja Pałacu Młodzieży postanowiła zmienić kierownika, nie zgodzili się na to rodzice. Gawęda z Pałacu przeniosła się wtedy do Służewskiego Domu Kultury, a Kieruzalski pozostał jej kierownikiem artystycznym.

Przez ponad 60 lat zespół nagrał 350 piosenek i 11 płyt, wychował 16 tys. dzieci, w tym m.in. Marka Kościkiewicza, Wojciecha Manna, Magdalenę Mielcarz, Agnieszkę Woźniak i Andrzeja Zaorskiego. Większość tekstów piosenek, które zespół wykonywał na całym świecie, napisali Wanda Chotomska i Jonasz Kofta. Dla Gawędy komponowali: Włodzimierz Korcz, Czesław Majewski, Zbigniew Stelmasiak, Mario Szaban, o choreografię dbali Krzysztof Gradowski, Zofia Rudnicka, Witold Gruca i Alassane Wat.

Za działalność na rzecz dzieci Andrzej Kieruzalski został odznaczony Orderem Uśmiechu oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

(Małgorzata Muraszko)

***

Janusz Głowacki (13.09.1938 - 19.08.2017)

Pisarz i dramaturg, współautor scenariusza "Rejsu", scenarzysta "Polowania na muchy" i "Wałęsy. Człowieka z nadziei". Wielokrotnie nagradzany w Polsce i za granicą, gdzie wystawiano jego sztuki, w tym najsłynniejszą - "Antygonę w Nowym Jorku".

Nie mówił niczego wprost. O sobie właściwie wcale. I w prozie, i w rozmowie uciekał na piętra wyższe, gdzie mieszka absurd. W finezyjny żart, pikantną anegdotę, ożywcze porównania. Lubił skrót, metaforę i językowy ping-pong. Jeśli piłeczka zgrabnie mu się odbijała, było trochę chichotu. Ale takiego czechowowskiego, najmądrzejszego na świecie.

Janusz Głowacki urodził się w Poznaniu. Studiował aktorstwo na PWST w Warszawie, a także historię i filologię polską na UW. Debiutował w 1960 r. opowiadaniem "Na plaży". Na przełomie lat 60. i 70. rozpoczął działalność jako scenarzysta.

Był współautorem scenariusza kultowego filmu "Rejs" (1970), autorem scenariuszy "Polowania na muchy" (1969, reż. Andrzej Wajda), "Trzeba zabić tę miłość" (1972, reż. Janusz Morgenstern). Po latach napisał scenariusz "Wałęsy. Człowieka z nadziei" (2013), a przy okazji książkę "Przyszłem, czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy".

Stan wojenny zastał go w Londynie, gdzie pojechał na premierę swojej sztuki "Kopciuch". Zdecydował się pozostać za granicą, wyjechał później do Stanów Zjednoczonych. Uwagę zagranicznych krytyków przykuła jego sztuka "Polowanie na karaluchy", a największym sukcesem okazała się "Antygona w Nowym Jorku". Te sztuki, także "Fortynbras się upił" i "Czwartą siostrę", wystawiano na całym świecie.

Opublikował zbiory opowiadań: "Wirówka nonsensu", "Raport Piłata", "My sweet Raskolnikow", felietonów - "W nocy gorzej widać", "Powrót Hrabiego Monte Christo", "Jak być kochanym" - oraz powieści: "Moc truchleje", "Good night, Dżerzi".

W grudniu 2016 r. zapytany, dlaczego pisze, odpowiedział: - Bo to umiem robić najlepiej. Niedawno w Rawie Mazowieckiej widziałem psa myśliwskiego krótkim drutem przywiązanego do budy. On się na pewno minął z powołaniem.

Z kolei zapytany, czego szuka w literaturze, mówił: - Żeby ktoś zupełnie inaczej opowiedział o tym, co wszyscy wiedzą. Andriej Płatonow jest takim pisarzem nieprzewidywalnym. Zdanie zaczyna się spacerowo, a kończy saltem. Powieść "Szczęśliwa Moskwa" gorąco polecam.

Mało kto wiedział, że od jakiegoś czasu chorował. Świetnie to ukrywał. Trzymał fason. Tradycyjnie nie odbierał też telefonów, oddzwaniał wtedy, kiedy miał siłę pożartować. Do kawiarni Czytelnika już nie przychodził. Wcześniej, jeśli wpadł na obiad, to najchętniej siadał sam. Czasem z przyjaciółmi, ale coraz rzadziej.

"Janusz Głowacki był ważną i całkowicie odrębną osobowością w polskiej kulturze i w polskim życiu publicznym. Pisał znakomicie. Jego sarkazm, ironia oraz uroda języka powodowały, że głos miał zawsze wolny i wolność ubezpieczający. W swoim pisarstwie był nonkonformistą, a jednocześnie obrońcą godności polskiego pisarza. Nigdy nie zamieszkał w żadnej grupie i w żadnej koterii. Przyznawali się do niego rozmaici ludzie i rozmaici będą chcieli go sobie przywłaszczyć. Ale Janusz na zawsze pozostanie odrębnym, suwerennym głosem Polski rogatych dusz i błyskotliwej inteligencji. Polska wolność poniosła wielką stratę" - napisał po śmierci Głowackiego Adam Michnik.

(Michał Wilgocki, Maciej Bednarek, Donata Subbotko)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji