Artykuły

Warszawa. Polska Opera Królewska zaczyna działalność

2 listopada działalność rozpocznie Polska Opera Królewska. To "dziecko" niedawnego konfliktu w Warszawskiej Operze Kameralnej, ale dyrektor POK Ryszard Peryt wymyślił tę instytucję 40 lat temu "przy wódeczce", po premierze spektaklu o proroczym tytule "Dyrektor teatru". - Będzie to teatr ubogi, choć królewski - zapowiada.

Biała tarcza, na której szczycie osadzona jest zamknięta korona zwieńczona krzyżem, taka, jaką nosił król Zygmunt III Waza. Na tarczy - orzeł biały w koronie otwartej, na jego piersi snopek, herb Wazów. Tak wygląda logo Polskiej Opery Królewskiej. 1 sierpnia do życia powołał ją minister Piotr Gliński i tego samego dnia wręczył nominację dyrektorską wybitnemu reżyserowi Ryszardowi Perytowi.

Repertuar POK ma się opierać na dziełach historycznych, polskich i światowych, od baroku po wczesny romantyzm. Wbrew trendom, które od dawna obowiązują w świecie muzycznym, że dzieła historyczne wykonuje się na instrumentach z epoki, śpiewakom POK akompaniować będzie ponad 70-osobowa orkiestra grająca na instrumentach współczesnych.

Dawne dzieła wymagają na ogół niewielkiej liczby muzyków. Scena XVIII-wiecznego Teatru Stanisławowskiego przy Starej Oranżerii w Łazienkach jest mała, widownia tak samo (POK wynajmuje ją na określone w umowie dni od Zbigniewa Wawera, dyrektora Muzeum Łazienki Królewskie, który swoją nominację zawdzięcza ministrowi Glińskiemu). W kanale orkiestrowym mieści się może 25 osób. Jednak Ryszard Peryt uważa, że dziennikarze nie powinni skupiać się na technicznych ograniczeniach sceny w Łazienkach ani na tym, że zbudowany wyłącznie z elementów drewnianych zabytek może nie wytrzymać intensywnej eksploatacji.

Sieroty po Warszawskiej Operze Kameralnej

Królewska instytucja zatrudnia na etatach aż 120 osób, w tym 90 artystów: śpiewaków, dyrygentów i muzyków orkiestrowych. Do końca roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło na jej działalność 6 mln zł. Od 2018 r. będzie więcej. - Co najmniej 16 mln - zapowiedziała na konferencji prasowej wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka.

- W tej chwili MKiDN jest głównym źródłem utrzymania POK, ale mam nadzieję, że z czasem znajdą się inne podmioty zainteresowane działalnością artystyczną tej sceny. - dodała Zwinogrodzka. - Wydaje się, że POK może być atrakcyjna dla mecenatu ze względu na swoje odniesienia historyczne i misję. Byt finansowy zapewnia MKiDN, które jest zdeterminowane, aby robić to dalej, bez rozrzutności, ale na godziwym poziomie - podsumowała minister, uśmiechając się do Ryszarda Peryta.

Tych 90 artystów zatrudnionych w Operze Królewskiej to sieroty po Warszawskiej Opery Kameralnej - ofiary czystki, której na życzenie Adama Struzika, marszałka województwa mazowieckiego (PSL), dokonała w kwietniu śpiewaczka Alicja Węgorzewska, ówczesna p.o. dyrektora WOK (obecnie - szefowa artystyczna tej sceny). Wraz z Danutą Bodzek z PSL, dziś p.o. dyrektora WOK, Węgorzewska zwolniła - motywując to przerostem zatrudnienia - ponad połowę pracowników tego teatru (blisko 140 osób). Wśród nich wielu wybitnych śpiewaków, jak Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik, Marta Boberska czy Robert Gierlach. A także orkiestrę Sinfonietta WOK (73 osoby).

- Postanowiliśmy przyjąć wszystkich z Opery Kameralnej, którzy potrzebowali ratunku - mówi Ryszard Peryt. Wraz ze swoim zastępcą, śpiewakiem Andrzejem Klimczakiem, postawili zatrudnionym tylko jeden warunek - zakaz śpiewania i grania w Warszawskiej Operze Kameralnej. - Skoro zostali stamtąd wyrzuceni, a teraz się ich prosi, aby występowali tam nadal, tylko już bez etatu, to takie postępowanie uważam za głęboko niemoralne i nieetyczne - mówi dyrektor POK.

Ryszard Peryt, czyli Mozart po całości

Niewykluczone, że gdyby nie osoba Ryszarda Peryta, Polska Opera Królewska w ogóle by nie powstała. Ministerstwo Kultury stawało wprawdzie w obronie zagrożonych zwolnieniami grupowymi artystów WOK i oferowało marszałkowi Struzikowi współprowadzenie tej instytucji. Ale czy wzięłoby ich na utrzymanie, gdyby nie Peryt, który w awanturze o WOK dostrzegł szansę dla siebie? Nie jest tajemnicą, że reżyser i Wanda Zwinogrodzka przyjaźnią się od dawna - wiceminister jest z wykształcenia teatrologiem, ukończyła tę samą uczelnię co Peryt - Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie (obecnie Akademia Teatralna). Podobnie jak on działała w antykomunistycznej opozycji.

Peryt zasłynął w latach 90. dzięki inscenizacjom wszystkich dzieł scenicznych Wolfganga Amadeusza Mozarta, które zrealizował w Warszawskiej Operze Kameralnej za dyrekcji jej twórcy Stefana Sutkowskiego. Takiego osiągnięcia nie ma żaden reżyser na świecie, a WOK przez długie lata pozostawał jedynym teatrem, który stale grał wszystkie opery Mozarta. Jednak 12 lat temu Sutkowski i Peryt poróżnili się do tego stopnia, że reżyser został zwolniony z Opery Kameralnej (jego spektakle nadal tam grano).

- Przez dwa lata byłem na bezrobociu, bez środków do życia, z chorą matką na utrzymaniu - wspomina reżyser. Po odejściu z WOK oddał się specyficznemu gatunkowi teatru: opracował i przedstawił jako aktor poemat "Tryptyk rzymski" Jana Pawła II, wyreżyserował spektakl "...o Bogu ukrytym" na podstawie poematów papieża w Teatrze Nowym w Poznaniu, medytację sceniczną w 85. rocznicę urodzin papieża i przedstawienie "Marana Tha - Przyjdź, Panie Jezu" w Teatrze Polskim w Warszawie w 1050. rocznicę chrztu Polski. Dziś ma 70 lat i jak sam mówi, jest "u schyłku życia", ale wciąż ma ambicje.

Cud po 40 latach

Polską Operę Królewską wymyślił bowiem już w 1977 r. w Słupsku, jak sam mówi - "przy wódeczce" po premierze opery Mozarta o proroczym tytule "Dyrektor teatru". To był jego debiut reżyserski w teatrze operowym i pierwsze spotkanie z Mozartem. A także z dyrygentem Grzegorzem Nowakiem, pod którego batutą zabrzmiał "Dyrektor teatru".

- Grzegorz mi niedawno przypomniał, że po premierze powiedziałem do kolegów: "Zróbmy takie miejsce w Warszawie, które się będzie nazywało Polska Opera Królewska. Będziemy grali tylko Mozarta, zapraszali najlepszych ze świata, a siedzibą będzie Teatr Królewski w Łazienkach" - opowiada Ryszard Peryt.

Inspiracją był dla niego teatr dworski Władysława IV Wazy na Zamku Królewskim w Warszawie, o którym dowiedział się na studiach aktorskich w PWST. - Mój profesor od teatrologii Zbigniew Raszewski uświadomił mi, że teatr władysławowski ze stałym zespołem, siedzibą i repertuarem to było coś absolutnie niebywałego. Zapragnąłem nawiązać do tej tradycji - wspomina Peryt.

Istotnie, był to pierwszy stały teatr operowy po północnej stronie Alp. Władysław IV zorganizował go w 1637 r., wzorując się na władcach włoskich księstw. Widział je na własne oczy, gdy jako młodzieniec podróżował po Italii. W Warszawie zatrudniał włoskich śpiewaków, orkiestrę i kompozytorów, którzy tworzyli opery wzorowane na Monteverdim. Jednym z takich dostarczycieli repertuaru był skrzypek i kapelmistrz Marco Scacchi, który przybył do Warszawy z Rzymu. Do naszych czasów zachowały się tylko libretta tych dzieł, partytury przepadły, być może zrabowane przez Szwedów podczas potopu i wywiezione za morze.

40 lat po deklaracji wypowiedzianej w Słupsku Ryszard Peryt został dyrektorem Polskiej Opery Królewskiej, a Grzegorz Nowak - dyrektorem muzycznym Teatru Wielkiego - Opery Narodowej (na miejsce Andriya Yurkevycha). - To zdarzenie ociera się o coś, czego w słowniku potocznym dawno już nie ma: o cud - uważa Peryt, który od 2011 r. jest oblatem zgromadzenia redemptorystów.

Teatr ubogi, choć królewski

Opera Królewska rozpocznie działalność 2 listopada w archikatedrze warszawskiej mszą za zmarłych artystów i wpisanym w liturgię wykonaniem "Requiem" Mozarta. 3 listopada odbędzie się premiera spektaklu Peryta "Dziady - Widma", opartego na kantacie Stanisława Moniuszki z fragmentami "Dziadów" wileńskich Adama Mickiewicza.

Peryt będzie dużo reżyserował. Zapowiada kolejne premiery: "Wesela Figara" Mozarta (30 grudnia) oraz "Aleksandra i Apellesa" Karola Kurpińskiego (26 stycznia). Natomiast "Nędzę uszczęśliwioną" Macieja Kamieńskiego (1778) wyreżyseruje Jarosław Kilian (23 lutego).

- To będzie teatr ubogi, chociaż królewski, o ascetycznej ekspresji scenicznej. Nie awangardowy, ale z rozmysłem w ariergardzie - deklaruje Ryszard Peryt.

Taki teatr zapewne spodoba się władzom ministerstwa. Zwinogrodzka powiedziała niedawno w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że "rozsądniej jest finansować poczynania, które cieszą się powszechnym uznaniem, nie wywołują aż tak dramatycznych antagonizmów jak "Klątwa".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji