Artykuły

Zbliża się 4. edycja Festiwalu Nowego Teatru

Pierwsze spektakle zobaczymy 17 listopada, a ostatnie 26 - wtedy zostaną również wyłonieni laureaci festiwalu. Przyznana zostanie nagroda dla najlepszego spektaklu, osobowości artystycznej i młodego twórcy, nagroda dziennikarzy oraz nagroda publiczności. Rozmowa z Janem Nowarą, dyrektorem Teatru im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie.

Z czego wynikają poszukiwania nowych form wyrazu Festiwalu Nowego Teatru. Czy widzowie znudzili się już tradycyjnym teatrem?

- Nie sądzę, ale zależy nam także na poszukiwaniu nowej publiczności. Takiej, dla której teatr dziś jeszcze wydaje się przestarzały, nienadający się do spędzenia czasu, nieoferujący rozmowy, bo nieodnoszącysię do współczesności. Chcemy sięgać po arcydzieła, ale po to, żeby je odczytywać na nowo, być blisko pulsu świata, który dziś bije w galerii handlowej, w sieci. Bo teatr, jak głosi jego elementarna zasada, dzieje się tu i teraz. Festiwal Nowego Teatru to pomost pomiędzy starymi wartościami a nowym światem.

Skąd pomysł na to, by w jury zasiedli studenci teatrologii?

- Z werdyktem tak młodego jury wiąże się nadzieja, że nie będzie on stereotypowy, układowy, kompromisowy. Jeśli chcemy dotrzeć z nowym teatrem do młodej publiczności, powinniśmy z uwagą wsłuchać się w to, jak ona myśli, co odczuwa, co ją porusza. Tegoroczne jury to element programu festiwalu o nazwie Forum Młodych Krytyków; w którym bierze udział wyselekcjonowana grupa studentów teatrologii z całej Polski. Stąd jego pokaźna reprezentacja. Żywię nadzieję, że zapisy z żywych i gorących obrad tego jury wzbogacą naszą wiedzę o młodej publiczności i złożą się na wartościowy efekt festiwalu.

Ile Teatr wyda pieniędzy na festiwal i czy da się na festiwalu zarobić?

- Budżet naszej imprezy to blisko 600 tys. zł, solidarnie złożone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Samorząd Województwa Podkarpackiego. Teatr jako taki, a szczególnie tak bogaty programowo festiwal teatralny, to działania absolutnie niekomercyjne. Wyższa kultura to inwestycja w człowieka, a nie sposób zarabiania pieniędzy. Człowiek wzbogacony przez sztukę jest bezcenny nawet na komercyjnym rynku pracy!

Jak Pan ocenia kondycję teatru w Polsce również w obliczu ostatnich skandalizujących spektakli ocierających się o pornografię, czy angażujących się w polityczne spory?

- Polski teatr próbują zainfekować niebezpieczne wirusy. Najgroźniejszy z nich nazwałbym pokazywaniem języka - w sensie dosłownym i metaforycznym. Chodzi o spektakle, w których artysta jest pępkiem świata. Nieważne, co ludziom opowiada i czy w ogóle chce im coś opowiedzieć. Ważne, jak to robi, a najważniejsze, że on to robi i on pokazuje, jaki ma talent, i że potrafi w każdej chwili zrobić na scenie wszystko. Istotne, co my chcemy przekazać zademonstrować. I tu dochodzimy do punktu zapalnego, który znakomicie ilustruje "Klątwa" w Powszechnym. Jej twórca już niczego nie owija w bawełnę, mówi wprost. Nie chodzi o spektakl, o teatr, w ogóle o sztukę. Chodzi o ingerencję w rzeczywistość w celu wywołania reakcji społecznej. Sposobem jest prowokacja i skandal. Scena staje się dla nich areną walki politycznej. Artyści "postępowego teatru" chcą rządu i to wcale nie rządu dusz. Moim zdaniem, to droga donikąd. A teatr w swoich politycznych zapędach zdradza sam siebie i traci z pola widzenia publiczność.

Jak Pan widzi przyszłość tego festiwalu? Czy ma Pan jakieś nowe pomysły na kolejne wcielenie Rzeszowskich Spotkań Teatralnych?

- Jestem przekonany, że ten projekt ma głęboki sens i trzeba go kontynuować. Jednak przy spełnieniu podstawowego warunku, że nowy teatr nie ograniczy się tylko do szokującego przekazu w atrakcyjnej formie, lecz będzie kształtował wyobraźnię, poszerzał świadomość i budował człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji