Artykuły

Janusz Kłosiński. Pożegnanie (19.11.1920-08.11.2017)

Janusz Kłosiński był aktorem znakomitym. Wiele osiągnął w teatrze, równie wiele w telewizji i filmie, bo choć role główne trafiały mu się nader rzadko, to ról drugoplanowych i epizodycznych zagrał naprawdę mnóstwo. Przy czym ilość nie szkodziła jakości - wspomina Rafał Dajbor.

Jak słusznie zauważył ktoś na jednym z internetowych forów poświęconych polskiemu kinu - był to "aktor, który nawet po przystawieniu pistoletu do głowy nie umiałby sfałszować, zagrać niezdarnie, czy choćby nieciekawie". Każda z jego ról filmowych przykuwała uwagę. "Zawsze starałem się odnaleźć w swojej psychice korzenie swojej roli i jako człowiek rzetelny myślę, że żadnej roli nie puściłem. Nie lubię aktorstwa opartego na minach, sztuczkach, bebechowego, żeby ryczeć na scenie" - mówił Kłosiński w wywiadzie z 2005 roku.

Urodził się w Łodzi i to z tym miastem związany był najdłużej. W latach 1947-49 występował w Teatrze Wojska Polskiego. W latach 1949-60 był aktorem Teatru Nowego, zaś w latach 1964-70 jego dyrektorem. W latach 1960-63 występował w Teatrze 7.15 (był także kierownikiem artystycznym tej sceny), w latach 1963-64 w Teatrze im. Jaracza. W roku 1970 przeniósł się do Warszawy i zaangażował do Teatru Narodowego, z którym związany był już do końca swojej kariery. Na dobre i na złe Bo koniec teatralnej kariery Kłosińskiego był dla niego samego dramatyczny. Pod koniec 1981 roku aktor publicznie udzielił poparcia ówczesnej władzy, dziękując za wprowadzenie stanu wojennego generałowi Jaruzelskiemu. Spotkał się za to z wrogą reakcją publiczności, która wyklaskiwała go podczas przedstawień "Wesela". Po tym wydarzeniu, które ciężko psychicznie odchorował, pożegnał się z teatrem.

W kinie debiutował w 1953 roku i do połowy lat 80. praktycznie nie schodził z planów filmowych. Kreował zarówno role pozytywne, jak i bohaterów nikczemnych i podłych. W dramatach i komediach. W kinie i telewizji. W 1975 roku zdarzyła mu się także rola główna. W mało znanym filmie telewizyjnym Stanisława Barei "Niespotykanie spokojny człowiek" wcielił się w tytułowego bohatera (jak łatwo się domyśleć - tytuł jest przewrotny, a bohater grany przez Kłosińskiego to nerwus co się zowie!), który walczy, by jego jedyny syn nie wyprowadzał się do miasta i przejął ojcowiznę. Syna zagrał Marek Frąckowiak, który zmarł 6 listopada 2017. Na dwa dni przed swoim filmowym ojcem...

Prywatnie Kłosiński był człowiekiem miłym i życzliwym. Gdy w 2008 roku spotkałem go na terenie TVP (nagrywałem wtedy postsynchrony do filmu "Miasto z morza", on zaś przyjechał nagrywać kolejny odcinek "W Jezioranach", gdzie grał postać Józefa Jabłońskiego), natychmiast poprosiłem, by zechciał udzielić wypowiedzi na temat Mariusza Gorczyńskiego (prowadzę stronę internetową poświęconą pamięci tego aktora), z którym pracował w Teatrze 7.15 w Łodzi. Choć widziałem, że nawet pokonanie kilku schodków do studia sprawia mu trudność - nie dość, że nie odmówił, to wręcz ucieszył się, że ktoś dba nie tylko o pamięć o tych największych, ale i tych na drugim planie. Zapytał tylko, czy moglibyśmy zrobić nagranie przez telefon, bo spotkania już go męczą. W umówionym dniu zadzwoniłem, włączyłem dyktafon, zaś telefon nastawiłem na tryb głośnomówiący i nagrałem wypowiedź pana Janusza, za którą jestem mu bardzo wdzięczny.

Janusz Kłosiński zmarł na 11 dni przed swoimi 97 urodzinami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji