Rozmowa z samym sobą
- Podobno byłeś na "Amadeuszu" w Teatrze na Woli...
- Tak! W roli Antonia Salieriego widziałem Tadeusza Łomnickiego, dyrektora i kierowni-ka artystycznego tego teatru; jako Joannes Chrystostomus Wolfgangus Teophilus Mozart wystąpił reżyser spektaklu, sam Roman Polański.
(Tu powinien być gest zdziwienia, ale że trudno się samemu sobie dziwić, więc dalej...)
Trudno tu wszystkie persony, łącznie z Kazimierzem Piotrowskim "przekładcą" tekstu Petera Shaffera (z Nowego Jorku) wyliczać, wyszłaby mi bowiem dokładnie liczba 44, czterdzieści i cztery. I tylko z pierwszej strony. Z ostatniej (drukowanego programu, oczywiście) chciałbym dodać, że ciastka dostarczyła firma Bliklego, niestety tylko dla aktorów i to nielicznych. Łapczywie jadł (wtedy, kiedy były) Mozart; Salieri od niechcenia, raz Konstancja, a cesarz Jó-zef II ani nie spojrzał.
- Hm...
- Widownia po brzegi wypełniona, tak samo przejścia pod ścianą, owalne proscenium przez widzów siedzących oblężone. W antrakcie widziałem Aleksandra Bardiniego, Jerzego Toeplitza, Jerzego Janickiego (tego od "Polskich Dróg"), Izabelę Trojanowską, Jacka Fedo-rowicza - jako normalnych widzów; za mną ktoś po angielsku szeleścił. Widać z tego jak trudno się było dostać.
- No dobrze, dobrze.
- Żeby o samym spektaklu? Tego się nie da, to trzeba widzieć, słyszeć. Owe szepty, plotki i intrygi, zawiści kamaryli dworskiej. Jan Matyjaszkiewicz jako cesarz Austrii Józef II w groteskowym geście i lecący drobnym kroczkiem Polański, żeby uniżenie dłoń Pierwszej Osoby w cesarstwie ucałować. A Tadeusz Łomnicki! Wiele ról jego widziałem, ale takiej jeszcze nie, to było coś wspaniałego! Doszedłem do wniosku, że i role "nikczemników" mu leżą. A przecież owa zazdrość, zawiść, bojaźń przed geniuszem "cudownego dziecka", jakim był Mozart, jest raczej w sferze legendy, boję się, że Łomnicki ją umocni. No, bo wartość odnajduje się w zderzeniu z rywalem! A takim był dla Salieriego Mozart.
- A skąd tytuł "Amadeusz"?
- A to stąd, że J. Ch. W. T. Mozart, siódme dziecko Leopolda i Marii zd. Pertl, miał na czwarte imię Teophilus, niem. Gottlieb, łac. Amadeus.
Idę czytać "Mozarta i Salieriego" Aleksandra Puszkina.