Artykuły

Stanisław Wyspiański zmarł 110 lat temu. Dlaczego niespodziewanie stał się patronem roku 2017?

- Wyspiański myślał o Polsce jako o projekcie otwartym, a nie gotowym zestawie idei i świętych nazwisk - mówi prof. Dariusz Kosiński. Jeden z najwszechstronniejszych polskich artystów zmarł 28 listopada 1907 r. I choć żadne władze nie zadekretowały obchodów tej rocznicy, Wyspiański od miesięcy nie schodzi w Polsce z afisza. Dlaczego? Odpowiedzi warto poszukać na otwartej właśnie wystawie w Muzeum Narodowym w Krakowie - pisze Martyna Nowicka w Gazecie Wyborczej.

500 prac zajmuje całe piętro gmachu głównego Muzeum Narodowego - to największa wystawa dzieł Wyspiańskiego w historii. Na wystawie zatytułowanej po prostu "Wyspiański" zobaczymy przekrój całej twórczości artysty, zwanego przez sobie współczesnych czwartym wieszczem (choć bywał też "gówniarzem z żółtą brodą").

Są oczywiście najbardziej znane pastele - pełne czułości "Macierzyństwo", portrety śpiących dzieci, widok z okien pracowni na kopiec Kościuszki czy poranny widok Plant ("Poranek pod Wawelem"), ale też prace rzadko albo nigdy dotąd nieprezentowane, jak projekty witraży dla katedry na Wawelu, kościoła Franciszkanów czy katedry we Lwowie. Albo fragmenty "polybarwnych" (określenie samego artysty) polichromii do kościoła Franciszkanów, z polnymi kwiatami.

Stanisław Wyspiański: bruździ i przypomina

Ale przecież Wyspiański budzi dziś zainteresowanie nie tylko jako artysta, ale też, a może przede wszystkim, jako autor dramatów. Nie ma miesiąca bez premiery inscenizacji którejś ze sztuk Wyspiańskiego w jakimś polskim teatrze - lista jest długa i wcale nie ogranicza się do głośnych "Wesela" Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie i "Klątwy" Olivera Frljicia w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

110 lat po śmierci Wyspiański znów wydaje się aktualny, znów pobudza do myślenia; nie dał się zamknąć w klatce "akademii ku czci", wciąż zadaje widzom i czytelnikom niewygodne pytania.

Kto chciałby z "Wesela" zrobić barwną opowieść o podkrakowskiej wsi, nadzieje się na uwagi o narodowym otępieniu.

Kto po "Noc listopadową" sięga w nadziei na utwór o bohaterstwie powstańców, przeczyta o ich niepowodzeniach i niechęci dużej części społeczeństwa do powstania.

Właśnie dlatego dziedzictwo krakowskiego artysty przez lata odkładano nie tyle do lamusa, ile raczej na bok - żeby nie bruździł i nie przypomniał. Nawet na pomnik w rodzinnym mieście Wyspiański musiał poczekać. W 20. i 50. rocznicę śmierci temat podnoszono, ale wysiłki spełzły na niczym: odlany z brązu artysta stanął przed Muzeum Narodowym w Krakowie dopiero w 1982 r. (pomnik ostatecznie zaprojektował Marian Konieczny). Oddział MNK poświęcony jego twórczości zlikwidowano ze względów konserwatorskich pięć lat temu, a dużej wystawy jego prac w Krakowie nie było od lat.

Wyspiański w pogoni

Wystawa "Wyspiański", skonstruowana w całości ze zbiorów muzeum (jest w nich 900 obiektów związanych z artystą), to opowieść o człowieku, który z uwagą spoglądał na historię, ale miał jej własną, nowatorską wizję.

- Wyspiański nigdy nie zadowalał się tym, co osiągnął. Dziś często się o tym nie pamięta, ale przepisywał swoje teksty, pisał je na nowo, nigdy nie kończył procesu myślowego - zwraca uwagę historyk teatru prof. Dariusz Kosiński. - Ta niekończąca się pogoń myśli jest nam dziś bardzo potrzebna - to prawdziwie twórcza postawa, w której wartością nie jest zachowywanie za wszelką cenę tego, co już wymyślone. W Polsce mamy dziś klincz: konserwatyści trzymają się klucza historycznego, celebrując anachroniczne idee, a lewica znakomicie posługuje się myślą krytyczną, ale ma fundamentalny problem z tworzeniem własnych propozycji.

Wyspiański nie proponuje gotowych rozwiązań naszych problemów, ale może być dla nas wzorem postawy twórczej.

Chociaż krakowskie mieszczaństwo kwestionowało decyzje Wyspiańskiego - choćby tę, by wziąć ślub z chłopką Teofilą Pytko - artysta kierował swoją energię także ku działaniom na rzecz miasta - i narodu. Był patriotą, który nie bał się kwestionować świętości.

- W XIX-wiecznym Krakowie jego pomysły były naprawdę przełomowe. Proste, polne kwiaty z podkrakowskich łąk tak po prostu przynieść do kościoła umieszczonego w obrębie Plant? To dopiero dziś wydaje nam się oczywiste - mówi Łukasz Gaweł, wicedyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie i autor biografii Wyspiańskiego.

Hamlet na Wawelu

Wyspiański zmieniał kanony wizualne: historycznych władców na witrażach do katedry wawelskiej pokazał jako trupy: światło miało wpadać do środka przez czaszkę i piszczele Kazimierza Wielkiego. "Hamleta" chciał wystawiać na Wawelu, a duńskiemu księciu do ręki wkładał "Próby" Montaigne'a, kiedy na krakowskich scenach grywano jeszcze w malowanych dekoracjach. Szkicował i pisał niemal bez przerwy, ciągle szukając nowych sposobów wyrażenia siebie: to właśnie podkreśla wystawa "Wyspiański".

- Wyspiański to nieustanne kwestionowanie siebie. W naszych sporach nauczyliśmy się bronić własnych racji jak niepodległości - a przecież chodzi o to, żeby nieustannie pytać siebie, czy na pewno się nie zakłamujemy na chocholą śmierć.

I ta zdolność do zaczynania pytania od siebie bardzo by nam się w Polsce przydała - uważa prof. Kosiński.

- Kolejna ważna lekcja to jego myślenie o Polsce jako o projekcie otwartym, do wymyślenia na nowo, a nie gotowym zestawie idei. Świętych nazwisk, których trzeba bronić przed nie wiadomo czym.

"Wyspiański", kuratorki Magdalena Laskowska i Danuta Godyń, Muzeum Narodowe w Krakowie, al. 3 Maja 1, wystawa czynna do 20 stycznia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji