Artykuły

Ruszam się dla zdrowia

- Czasami myślę o tym, żeby wrócić do śpiewania, ale jednocześnie zaraz nachodzi mnie refleksja, że inni to robią lepiej - mówi AGNIESZKA WOSIŃSKA, aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Agnieszka Wosińska, aktorka Teatru Dramatycznego i sceny "Prezentacje" - laureatka nagrody "Feliksa Warszawskiego" za najlepszą rolę pierwszoplanową 2002 roku, powszechnie jest znana jako Dorota Lubicz w popularnym serialu "Klan".

Joanna Donner: - Co uznaje pani za przesadę w staraniach o urodę i zgrabną sylwetkę?

Agnieszka Wosiewicz: Przesadny kult ciała. Na pierwszym miejscu stawiam powszechną manię odchudzania. Obecnie już dziesięcioletnie dziewczynki zaczynają mówić o odchudzaniu. Potem kończy się to anoreksją, bulimią lub zatruwającymi życie kompleksami. Drugą sprawą jest rosnąca presja na chirurgiczne poprawianie urody, na maniakalną wręcz walkę z najdrobniejszymi oznakami starzenia. Nastolatki robią sobie lifting, korygują wygląd piersi. Chociaż jestem pełna uznania dla postępów w dziedzinie medycyny plastycznej, to uważam, że powinna służyć ludziom, którym rzeczywiście jest potrzebna, ofiarom wypadków lub osobom mającym szpecące deformacje albo istotne dla nich defekty urody. Trzeba jednak zdawać sprawę sobie z ryzyka, jakie niosą operacje plastyczne i inne, inwazyjne, zabiegi upiększające, a o tym mało się mówi i pisze.

- To jak pani dba o urodę? Czy rzeczywiście nie ma żadnych "poprawek"?

No, nie. Jak każdej kobiecie, zależy mi na wyglądzie. Rudy kolor włosów wymyśliłam sobie jeszcze w klasie maturalnej. Teraz przeszłam na odcień jaśniejszy, bardziej miodowy. Dbam o cerę i nigdy się nie opalam. Choć bardzo lubię słońce, moja karnacja go nie znosi i najlżejsza opalenizna zostawia mi na pamiątkę kłopotliwe przebarwienia skóry. Staram się też utrzymać prawidłową wagę, ale nie uznaję żadnych diet. Raz przeprowadziłam dość radykalne odchudzanie i powiedziałam sobie - nigdy więcej!

- Co się stało?

To był okres, gdy rzuciłam palenie. Trochę przytyłam i koleżanka poleciła mi znaną, ale bardzo radykalną dietę. Schudłam wprawdzie szybko i trwale, ale czas odchudzania wspominam bardzo źle. Czułam się chora, tak jakby mój organizm bronił się przed tym eksperymentem. Poza tym o niczym innym nie myślałam, tylko o jedzeniu. Było fatalnie...

Ja rzeczywiście z jedzeniem, a raczej z niejedzeniem mam problem. Choć mam silną wolę - potrafiłam rzucić palenie dosłownie z dnia na dzień i nie sięgnąć już więcej po papierosa - zupełnie nie radzę sobie z uczuciem głodu. Co kilka godzin muszę coś zjeść. Zaleca się jadanie wczesnej kolacji, ale praca w teatrze temu nie sprzyja. Przedstawienia zaczynają się o 19, więc nie można się najeść przed spektaklem, bo wtedy bardzo źle by się grało. Jak zjem coś o 17, to po powrocie do domu jestem już wściekle głodna i kolacyjka wypada około 22, niestety. Ale mam swoją metodę na delikatne odchudzanie, gdy waga trochę podskoczy.

- Jaka to metoda?

Rezygnuję ze słodyczy, odstawiam białe pieczywo i wszelkie mączne potrawy. Białego pieczywa staram się w ogóle nie jadać, bo zauważyłam, że od niego najszybciej tyję. Dla mojej grupy krwi O pszenica jest podobno niewskazana. Wyczytałam to w książce "Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi" i to się sprawdza. Poza tym, oczywiście trzeba się ruszać - dla zdrowia, ale też dla dobrego samopoczucia. Szczególnie dobrze działa na mnie chi-kung. To pozornie wolne i statyczne ćwiczenia, ale działają wręcz magicznie. Po półtorej godziny zajęć wychodzi się z masą energii i rozjaśnionym umysłem.

- Siostra Dorota w "Klanie", którą gra pani z subtelnym wdziękiem, jest spokojną, zrównoważoną zakonnicą, postacią bliską ideału. Czy w życiu jest pani do niej trochę podobna?

Trochę tak, bo jestem powściągliwa, niezbyt przebojowa i czasem nawet nieśmiała, ale w realnym życiu muszę sobie z tymi cechami jakoś radzić. Na szczęście w teatrze gram różne, często bardzo zdecydowane i wyraziste postacie.

- Zakonny habit tłumi pani urodę. Czy nie ma pani czasem dość tego kostiumu?

No cóż, taka jest rola. Ma to i dobrą stronę, bo nie jestem tak jednoznacznie kojarzona z popularną postacią z serialu, co dla aktora nie zawsze jest korzystne. Odbijam to sobie w innych rolach i przy specjalnych okazjach w życiu.

- Jaki styl lubi pani najbardziej?

Na co dzień zwykły i wygodny. To jest cecha wielu aktorów. Musimy się stale przebierać, więc często po prostu nie chce się jakoś specjalnie ubrać, skoro za chwilę trzeba to zdjąć i włożyć kostium. Ale z okazji rautu czy bankietu bardzo lubię włożyć coś niepowtarzalnego. Pomaga mi w tym przyjaciółka, Wiola Śpiechowicz, która jest świetną projektantką i w jej kreacjach czuję się znakomicie.

- Ma pani na swoim koncie wiele interesujących osiągnięć artystycznych, które ceni pani najbardziej?

Najważniejszą, wręcz przełomową rolą, była dla mnie postać Mary w "Pamięci wody" w reżyserii Agnieszki Glińskiej, właśnie za nią dostałam "Feliksa". Jest to nagroda przyznawana przez środowisko aktorskie, więc tym bardziej dla mnie cenna. Niezwykłą wartość ma też dla mnie praca z Krystianem Lupą. To człowiek obdarzony charyzmą, który bardzo dużo wymaga od aktorów, ale i od siebie. Dla mnie sam fakt, że tej klasy reżyser mnie zauważył, jest bardzo inspirujący. Czuję, że praca z nim daje mi siłę i po prostu mnie zmienia.

- Próbowała też pani, z sukcesem, kariery piosenkarskiej. Czy to już przeszłość, czy też ma pani w planie "come back" w tej dziedzinie?

Bardzo lubię śpiewać i tamten epizod z 1997 roku, gdy wystąpiłam w XXVIII Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, jest dla mnie miłym wspomnieniem, ale moją prawdziwą miłością jest teatr. Czasami myślę o tym, żeby wrócić do śpiewania, ale jednocześnie zaraz nachodzi mnie refleksja, że inni to robią lepiej. Muzyka jest jednak w moim życiu bardzo ważna, więc może coś z tego jeszcze będzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji