Artykuły

"Obora"

Rok temu na tej samej scenie Helmut Kajzar przedstawił swoją sztukę "Trzema krzyżykami". Obecnie wystawił w Teatrze Małym "Oborę", również rzecz własnego pióra, odznaczającą się podobną organizacją materiału literackiego. Na pozór są to odrębne scenki, etiudy aktorskie czy reżyserskie, których nie łączy wspólna akcja w tradycyjnym znaczeniu słowa. Słyszałem po przedstawieniu opinie, że "Obora" nadaje się co najwyżej na słuchowisko, nie na spektakl teatralny. Zarzucano też sztuce wielkie materii pomieszanie. Jest sporo prawdy w tych sądach, ale równocześnie pamiętać należy, że we współczesnej dramaturgii można spotkać wiele uznanych utworów odznaczających się strukturą jeszcze bardziej luźną niż u Kajzara. Weźmy choćby niektóre dramaty Tadeusza Różewicza, z najgłośniejszym bodaj jego dziełem - "Kartoteką". A przecież Kajzar przyznaje się sam do wpływów właśnie Różewicza. Zresztą z nowoczesnym dramatem jest trochę tak jak z nowoczesną poezją - gdy zrezygnowano z uznanych form, w przypadku poezji z rymów, nieraz nawet z metafor - granica między dziełem sztuki a przejawem grafomanii stała się niemal kwestią subiektywnego odczucia odbiorcy. Tak też jest z dokonaniami Kajzara. Mnie jego utwory podobają się, dostrzegam w nich tak ważny w teatrze nastrój, umiejętność stwarzania teatru z niczego; wcale nie wywoła jednak mego zdziwienia, jeśli ktoś inny sztuk Kajzara nie zaakceptuje. Autor "Trzema krzyżykami" zdaje sobie chyba sprawę ze swoistości własnej dramaturgii - dlatego tak często sam je reżyseruje.

"Obora" jest utworem traktującym o prywatnej genealogii autora, ukazuje - łatwo się domyślić - sceny zapamiętane z dzieciństwa i młodości. Przypadły one na czas, który budzi dziś coraz większe zainteresowanie twórców - początek lat pięćdziesiątych. Jakby wydobyte z mgły pamięci postaci, jakieś fragmentaryczne sceny zjawiają się na tle zrekonstruowanej atmosfery tamtych lat, jej drętwej mowy i śmiesznego dziś patosu.

Sztuka Kajzara ma kilka zasadniczych planów. Przede wszystkim jest rodzajem wspomnienia; może intymnego notatnika albo - jeszcze inaczej - stanowi próbę odnalezienia czy wręcz stworzenia własnej genezy ze strzępów zdarzeń przechowanych w pamięci. Jest także rekonstrukcją czasów, na które przypadła wczesna młodość autora, i to rekonstrukcją dokonaną z dzisiejszej perspektywy. Tu Kajzar wykorzystuje obecną wiedzę na temat tamtej minionej epoki. Wreszcie "Obora" może być potraktowana jako próba refleksji dotyczącej sztuki teatru; jest to znowu refleksja dość osobista, odwołująca się do własnych fascynacji autora.

"Obora" jest sztuką - mimo wszystkich partii wspomnieniowych - bardzo mocno zakotwiczoną w naszej teraźniejszości, próbującą formułować odpowiedzi na pytania, jakie stawia obecna chwila. Otwarta formuła dramaturgiczna, którą preferuje Kajzar, pozwala dobrze na zgodne pomieszczenie tak różnorodnych treści. Odpowiada ona też temperamentowi pisarskiemu autora, który łączy odrobinę filozoficzny stosunek do rzeczywistości z fascynacją realiami codzienności.

"Obora" chociaż dominuje w niej ton smutnej zadumy czy nawet nostalgii, posiada także sceny pełne humoru. Obok postaci poważnych zjawiają się bohaterowie wyśmiani przez autora, satyrycznie potraktowane typy - relikty minionej epoki. Ten charakterystyczny podział na ludzi i ludzkie marionetki uwidocznił się także w grze aktorskiej: niektórzy (jak Jolanta Lothe czy Tadeusz Janczar) zagrali serio, inni przerysowali swoje postacie, nadali im rysy wyjaskrawione, nieraz histeryczne (Bożena Dykiel, Wiktor Zborowski, Eugeniusz Priwieziencew czy Wojciech Siemion). Zróżnicowania bohaterów sztuki, ważnego widać dla autora i reżysera dopełnia znamienna decyzja - obsadzenie w jednej z ról amatorki - starej kobiety grającej z wielką naturalnością.

Bohaterowie sztuki, z wyjątkiem kilku postaci pierwszoplanowych, wybrani zostali z całego tłumu: tak można zrozumieć scenograficzne tło spektaklu, naturalnej wielkości figury ludzi, pracowników PGR-u, w którym osadzona jest akcja. Symbolizuje również miejsce akcji wielka krowa, stale obecna na scenie, która w jednej z etiud składających się na spektakl staje się niemal główną "bohaterką". Jest to bowiem krowa, która przemówiła w noc wigilijną, przerażając tym nie tylko zdeklarowanego materialistę - dyrektora gospodarstwa rolnego, ale także miejscowego księdza.

Kajzar wyreżyserował własną sztukę z dużą biegłością, nadał jej odpowiedni rytm, a każdej scenie właściwy nastrój. Ukazując czasy dość już odległe, potrafił jednak wpisać swój spektakl w aktualne niepokoje i rozterki, nawiązać dialog z myślami widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji