Artykuły

Sztuka po lewej stronie

Widmo krąży nad polską kulturą. Widmo lewicowości. Do głosu dochodzi pokolenie, które może wyznawać lewicowe poglądy bez PRL-owskich kompleksów i obawy, że ktoś przypnie mu etykietkę postkomuny - piszą Stach Szabłowski i Paweł Sztarbowski w tygodniku Newsweek Polska.

W wypadku ginie pracownik firmy produkującej sprzęt AGD. Jego żona chce wyjaśnić okoliczności śmierci i ujawnić zaniedbania przy produkcji. Przeciwko niej występują nie tylko dyrektorzy zachodniego konsorcjum, ale też polscy robotnicy, którzy chętnie przyjmują nadgodziny, by dorabiać do głodowej pensji. To nie jest gazetowy news, lecz historia opisana w dramacie Pawła Demirskiego, jednego z najmodniejszych dramaturgów młodego pokolenia, twórcy głośnej sztuki o Lechu Wałęsie. Tym razem w utworze "Kiedy przyjdą podpalić dom, to się nie zdziw" występuje w obronie praw pracowniczych. Zainspirowały go prawdziwe wydarzenia w Łodzi. "Wszyscy wkurwieni. Polska" - tymi słowami Jan Klata, reżyser i dramaturg, gwiazda młodego teatru, opisuje swoich bohaterów i świat, w którym żyją. W nowej sztuce "Weź, przestań" [na zdjęciu], rozgrywającej się w przejściu podziemnym w wielkim mieście, występuje w imieniu biednych, skrzywdzonych i wykluczonych. Ot, takich, jak choćby kobieta, która chce sprzedać nerkę, "żeby trochę pożyć". "Ludzie idą do pracy, której nie ma. Ludzie, których nie ma, idą do pracy" - pisze w didaskaliach. Ta sztuka ma premierę w teatrze TR Warszawa Grzegorza Jarzyny, do niedawna uważanym za szpanerskie miejsce spotkań zamożnej elity warszawskiej. Nowy projekt sceny TR/PL (z polskimi sztukami) ma wyraźnie lewicowe przesłanie, do współpracy przy nim zaproszono zresztą lidera Nowej Lewicy, redaktora naczelnego "Krytyki Politycznej" Sławomira Sierakowskiego.

Jeśli dodać do tego, że w najmodniejszej warszawskiej Galerii Raster zrealizowano "Projekt Broniewski", który miał młodej publiczności przypomnieć lewicowego poetę, jeśli pamiętać, że najmodniejsi malarze pokolenia 30-latków, Marcin Maciejowski i Wilhelm Sasnal, w swoich pracach pokazują błędy i wypaczenia kapitalizmu - sytuacja będzie jasna: młodzi artyści wykonują dziś w lewo zwrot!

W niektórych kręgach można wręcz mówić o modzie na lewicowość. Plastycy biorą na cel chciwe korporacje międzynarodowe i stają w obronie uciśnionych przez kapitalistyczno-patriarchalno-klerykalne społeczeństwo. Twórcy teatralni upominają się o bezrobotnych i sprawiedliwość społeczną. Odżywają postawy zaangażowane.

W XX wieku sztuce, teatrowi, w dużej części również literaturze bliżej było do lewicy. W latach międzywojennych cała awangarda artystyczna, od Le Corbusiera przez Picassa i Pieta Mondriana aż po radzieckich konstruktywistów trzymała z komunizmem. Także na początku XXI wieku w kwestii politycznej tożsamości sztuki na świecie zmieniło się niewiele - literackie Nagrody Nobla zbierają kojarzeni z lewicą twórcy teatru w rodzaju Harolda Pintera czy Dario Fo, młode pokolenie reżyserów wciąż chętnie sięga po Bertolda Brechta, ikonę zaangażowanej społecznie dramaturgii. Inaczej rozłożone są tylko akcenty - zamiast proletariackiej rewolucji dziś mówi się o alterglobalizmie oraz o obronie praw mniejszości (seksualnych, etnicznych i wszelkich innych). Do chóru artystów przyłączają się aktorzy, filmowcy, muzycy.

Na Zachodzie za lewicową tożsamością środowisk twórczych stoi ponadstuletnia tradycja. Jednak w naszej części Europy ta retoryka została skompromitowana przez reżimy komunistyczne. Robotnicza rewolucja Solidarności dokonywała się nie pod hasłami marksistowskimi, lecz przy wtórze bogoojczyźnianych pieśni, a w stanie wojennym zbuntowani artyści odnajdywali azyl w katakumbach kościołów - z natury rzeczy bastionie "najczarniejszej reakcji".

I to właśnie z Kościołem ich drogi rozeszły się najwcześniej po przełomie demokratycznym. Gdański artysta Robert Rumas już w połowie lat 90. został obity torebkami przez gorliwe katoliczki za swoją instalację, w której wykorzystał figury Matki Boskiej. Afera wokół "Pasji" Doroty Nieznalskiej była tylko kulminacją zatargów twórców sztuki współczesnej z konserwatywną publicznością katolicką. Znacznie dłużej zajęło artystom powracanie na lewicowe pozycje w kwestiach społecznych i ekonomicznych.

Jak złożona jest sytuacja polskich artystów, starających się powrócić do lewicowego matecznika, pokazywała zeszłoroczna wystawa "Projekt Broniewski" zorganizowana przez warszawską Galerię Raster. Projekt złożony z wystawy, albumu oraz płyty, na której teksty poety śpiewają rockmani i gwiazdy sceny alternatywnej (m.in. Pustki, Marcin Świetlicki, lider Pogodna Budyń), odczytywano jako próbę poszukiwania polskiej ikony lewicowej - rodzimego Che Guevary. Sprawa nie jest jednak prosta - na taką ikonę nadaje się Broniewski młody: rewolucyjny poeta, bojownik, więzień sanacyjnych obozów. Co jednakże starym Broniewskim - zaangażowanym w stalinizm, a w dodatku z opuchniętą od wódki twarzą, mniej estetyczną niż brodate oblicze Che?

A jednak pokolenie artystów, którzy wzięli udział w projekcie, nie waha się podnosić czerwonego sztandaru. Wystawiający w Rastrze Wilhelm Sasnal - najgłośniejszy dziś w Europie malarz z Polski - jest zażartym krytykiem kapitalizmu. Bohaterami obrazów Marcina Maciejowskiego, popularnego malarza młodej generacji, są bezrobotni, ofiary transformacji. Najbardziej znany jest jego rysunek, który trafił na 400 billboardów - rodzina, siedząca nad pustymi talerzami i pytająca Jak tu teraz żyć?"

Do tej samej generacji, co Maciejowski i Sasnal, należą Ewa Majewska i Aleksandra Polisiewicz, czyli duet Syreny TV. Artystki atakują w ciętych, ostrych filmach wideo prawicę, Kościół i kapitał.

W tym są bliskie młodemu teatrowi. "Chcę robić teatr polityczny o wrażliwości lewicowej" - deklarował Maciej Nowak, dyrektor teatru Wybrzeże w Gdańsku. I wystawiał sztuki, które biorą w obronę skrzywdzonych i poniżonych przez system, biedę, nietolerancję. Na początku jego dyrekcji w 2001 roku wystawiono w stoczni "Happy End" Bertolda Brechta z udziałem bezrobotnych. Trudno o lepsze miejsce dla przedstawienia o kapitalistycznym wyzysku. Bezrobotni stoczniowcy oprowadzali widzów po fabryce, a potem trzymali transparenty: "Szukam pracy". Na koniec zostawali sami.

Nowak nie poprzestał na tym - podjął próbę stworzenia polskiego teatru doku-

mentalnego. Tak powstał Szybki Teatr Miejski, którego najodważniejszą propozycją był "Pamiętnik z dekady bezdomności", grany w schronisku dla bezdomnych. Pomysłodawcą Szybkiego Teatru Miejskiego jest Paweł Demirski. Na gdańskiej scenie wystawiono jego "From Poland with love" oraz "Wałęsę. Historię wesołą, a niezwykle przez to smutną" - sztuki zawierające ostrą krytykę współczesnej polskiej rzeczywistości. Ta rzeczywistość jest bardziej dokuczliwa na prowincji niż w dużych miastach, gdzie łatwiej o pracę i rozrywki. Nic więc dziwnego, że szczególnie zainteresowane dramaturgią ujawniającą lewicową wrażliwość są teatry z Legnicy czy Wałbrzycha. Tam mają do kogo mówić, tam ich przedstawienia spotykają się z żywą reakcją publiczności, która widzi na scenie swoje sprawy, własne cierpienia. Tym samym teatr powraca do wypełniania najbardziej podstawowych funkcji - odrzuca artystyczne wyrafinowanie i nawiązuje z widownią prosty dialog o jej problemach. Do tego nadaje się idealnie, bo może szybko reagować na to, co dzieje się wokół. Podobnie jak plastyka. Przodownikami lewicowego zaangażowania pozostają więc sztuki plastyczne i teatr - szybkie w działaniu, oferujące bezpośredni kontakt z odbiorcą, bez zbędnych pośredników. Muzykę trzeba nagrać na odpowiednim sprzęcie, książkę wydrukować, a powstawanie filmu to niezwykle skomplikowany proces. Lewicową wrażliwość przypisuje się młodym modnym pisarzom, których listę otwierają Sławomir Shuty ("Zwał") czy Dawid Bieńkowski ("Nic"), ale w ich tekstach mamy raczej do czynienia z powierzchowną krytyką kapitalizmu i trudno dopatrzyć się świadomych wyborów politycznych. Blado na tym de wypada kino, lecz rodzima kinematografia ma generalny kłopot z realistycznym i poważnym opisem współczesnej rzeczywistości, obojętnie, czy opis ten miałby być dokonywany z prawicowych, czy lewicowych pozycji. Jednak powrót postaw zaangażowanych oraz zbliżanie się politycznej lewicy i środowisk artystycznych jest faktem, co było widać na przykład w czasie protestów przeciwko likwidacji klubu Le Madame. Można podejrzewać, że ten trend będzie się wzmacniać, ponieważ w artystyczną młodość wpisane jest kwestionowanie autorytetów, bunt i pragnienie stałego poszerzania granic wolności - czyli wartości znacznie lepiej pasujące do lewicy niż zorientowanej na porządek i tradycję prawicy.

Od wrażliwości artystycznej niedaleko do wrażliwości społecznej; serce młodej polskiej sztuki bije po lewej stronie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji