Artykuły

Radziecki charakter

Anatol Sofronow: "Moskiewski charakter" Sztuka w 7 odsłonach, według przekładów J. Flesznera i A. Sterna. Przedstawienie Państwowego Teatru Wielkiego z Wrocławia na scenie Państwowego Teatru Polskiego w Warszawie.

Odznaczony Nagrodą Stalinowską, po raz pierwszy wystawiony przed rokiem w moskiewskim Teatrze Małym "Moskiewski charakter" ma wszelkie cechy utworu, na którym można się uczyć, z którego można poznawać życie radzieckie w epoce socjalizmu, który pozwala równie dobrze zapoznać się z moskiewskim charakterem ludzi radzieckich, jak Czechow pozwala poznać i zrozumieć przedwczorajsze społeczeństwo rosyjskie, a Gorki wczorajsze. Każde nieomal zdanie sztuki Sofronowa jest wymowną ilustracją radzieckiej problematyki w rzeczywistym radzieckim życiu. Społeczeństwo już nie jest klasowe, człowiekiem radzieckim, człowiekiem epoki socjalistycznej, jest równie dobrze robotnik, jak spec techniczny, jak dyrektor fabryki. Ale są to żywi ludzie, pełni swoistych cech charakteru, uświadomieni społeczno -politycznie, ale nie wolni też od atawistycznych obciążeń, ludzie nieraz wybitni, lecz nie pozbawieni drobnych śmiesznostek i słabostek.

Nad tym zespołem ludzkim, który wokół konfliktu pomiędzy dyrekcjami fabryki obrabiarek i fabryki włókienniczej pokazuje Sofronow, stoi Partia, stoi WKP(b), której działalność na konkretnym życiowym przykładzie demonstruje Sofronow. A właściwie źle się wyrażam: "nad tymi ludźmi". Partia nie stoi nad nimi, lecz jest w nich żywa, codzienna, niezbędna jak chleb. Partia, dając im możność tworzenia rzeczy wielkich i zarazem moc krytycznego i samokrytycznego przezwyciężania własnych błędów - jest taka jaką są oni, ludzie radzieccy, wychowani przez Partię, nauczeni socjalizmu przez Partię, cudowni ludzie o twardym, moskiewskim charakterze.

Wielu prawd nowej epoki uczy sztuka Sofronowa: nie tylko tych głównych, o roli Partii, o znaczeniu bolszewickiej krytyki i samokrytyki, o wspaniałym solidaryzmie ludzi i narodów radzieckich, tworzących jedną rodzinę - ale i wielu prawd z codziennej praktyki życiowej, choćby tej wielkiej prawdy, że konflikt osobisty ściśle wiąże się z konfliktem społecznym i że te dwa konflikty we wszelki możliwy sposób zrastają się i zespalają ze sobą.

Bogactwo myślowe sztuki Sofronowa jest ogromne i możnaby na jej temat snuć długie, wielostronne rozważania. Pedagogiczne wartości sztuki Sofronowa są niezmierne, wystarczy zrozumieć rolę, jaką spełnia ona w zwalczaniu objawów dygnitarstwa, w potępianiu przywar sobkostwa i sobiepaństwa, przeniesionych na pracę zawodową itd. itd. Sztuka Sofronow zawiera tak dużo ładunku ideowego, tak bardzo pobudza do myślenia i zastanowienia, tak wiele uczy, iż spodziewamy się, że za przykładem Wrocławia i Kielc pójdą inne miasta wojewódzkie i że pójdzie też za nim stolica, wystawiając "Moskiewski charakter" zarówno z tym entuzjazmem jak i z tą starannością, jakich sztuka Sofronowa szczególnie wymaga.

Trafne zagranie "Moskiewskiego charakteru" jest zresztą zadaniem nader trudnym - nawet dla teatru radzieckiego, który tak dobrze zna radzieckie społeczeństwo i jest jego cząstką. Jest to tymbardziej trudne dla teatru polskiego, obciążonego tak bliską jeszcze tradycją teatru mieszczańskiego i dysponującego nader szczupłą garstką aktorów czy scenografów, którzy w dostatecznej mierze czują, znają i rozumieją społeczeństwo radzieckie. W teatrze prowincjonalnym należy dodać do tych trudności jeszcze chroniczny brak dojrzałych kadr aktorskich i borykanie się z trudnościami i brakami technicznymi.

Te trudności nie byłyby oczywiście usprawiedliwieniem wygodnej ucieczki w teatr wczorajszy lub bulwarowo - kameralny, toteż tym bardziej należy cenić inicjatywę i wysiłek dyr. Henryka Szletyńskiego i całego jego wrocławskiego zespołu, którzy porwali się na wystawienie "Moskiewskiego charakteru" i z odważnego przedsięwzięcia wyszli na ogół zwycięsko.

Przedstawienie jest zmontowane dobrze, charakter radzieckiego utworu w niektórych scenach uwypuklony trafnie i reżyserią i dekoracjami. (A. Jędrzejewskiego, W. Langego, J. Przeradzkiej).

W tak odpowiedzialnym spektaklu nie mogło się niestety obyć i bez omyłek: nieco tani był dekoracyjny efekt końcowy. Rola Połozowej, sekretarza Komitetu Dzielnicowego WKP(b), ukazywała mieszczankę a nie bolszewicką partyjniczkę; rola Zajcewa, naczelnika wydziału planowania fabryki obrabiarek, postawiona została na płaszczyźnie zbyt groteskowej, jak na członka Partii; wreszcie nie zdołano też uniknąć niebezpiecznych poślizgnięć w węzłowej scenie posiedzenia Komitetu Dzielnicowego Partii. Są to wszystko przykłady trudności, z jakimi mają wciąż jeszcze do czynienia reżyser i zwłaszcza aktor polski, gdy wypada im wczuć się w istotę życia ludzi radzieckich, gdy mają położyć znak równości pomiędzy słowami a czynami we własnej interpretacji scenicznej.

Bezwzględnie jednak dominowały cechy dodatnie, które przedstawienie wrocławskie po stawiły wysoko w hierarchii społeczno - teatralnych osiągnięć Festiwalu. Zwłaszcza wyróżnić należy Zbigniewa Skowrońskiego w epizodycznej roli oficera Armii Radzieckiej, Feliksa Żukowskiego, jako dyrektora fabryki obrabiarek, Ludwika Benoita, odtwarzającego sympatyczną postać naczelnego technologa tej fabryki, Lucjana Dytrycha, wybornie wcielającego się w osobę majstra i racjonalizatora w fabryce włókienniczej. Wymieniam najpierw mężczyzn, ponieważ wzięli oni niewątpliwie - inaczej niż w samej sztuce - prym przed kobietami. Z zespołu kobiecego wyróżnić jednak należy Marię Zbyszewską, w roli tkaczki i deputowanej do Rady Najwyższej, oraz Zofię Tymowską, grającą rolę żony Potapowa, będącej zarazem przewodniczącą rady zakładowej fabryki włókienniczej.

Przekład kulawy i niestaranny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji