Artykuły

Bajka dla dorosłych

"Vernon Subutex" Virginie Despentes w reż. Wiktora Rubina w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Vernon Subutex traci pracę i ląduje na ulicy, po drodze zaliczając gościnne łóżka u znajomych. Spodziewamy się czarnego dramatu? Niesłusznie. Dostajemy leniwie snującą się poczciwą bajkę, pocieszającą komedię.

Jesteśmy w Paryżu, w czasach współczesnych (powieść Virginie Despentes ukazała się w 2015 r.). Vernon Subutex przez całe życie prowadził sklep z płytami, jakoś istniał w środowisku muzycznym, przyjaźnił się z Alexem Bleachem, który niespodziewanie stał się megagwiazdą rocka.

Duchem obecni

Bleach od czasu do czasu dawał Subutexowi pieniądze na czynsz, aż tu nagle popełnił samobójstwo. Sklep z płytami w erze internetu przestał być potrzebny, komornik wyrzucił Subutexa z mieszkania i tak rozpoczęła się wędrówka naszego bohatera po kolejnych kręgach piekieł, czyli różnych warstwach społecznych współczesnego Paryża.

Z racji zawodu Subutexa jego znajomi, po których się tuła, są związani z mediami i show-biznesem: nieudaczny scenarzysta ożeniony z kobietą z wyższych sfer, dziennikarka freelancerka, aktorka porno, filmoznawca, byli członkowie ekip koncertowych, zawodowa hejterka, producent filmowy, jego asystentka.

Duchem obecni są Alex Bleach (ten również ciałem) i jego chwilowa narzeczona, gwiazda porno o pięknym pseudonimie Vodka Satana. Po Bleachu zostały kasety z nagranymi wyznaniami (własność Subutexa), budzące pewne zainteresowanie i nadzieję, że da się na nich zarobić. Po Vodce - tajemnica jej śmierci, której sprawcą był zapewne producent filmowy.

Z odchyleniem w stronę groteski

Na poziomie akcji mamy więc sprawę kaset i sprawę wyjaśnienia śmierci Vodki, a przede wszystkim wędrówkę Subutexa i poznawanie kolejnych jego znajomych, oczywiście samotnych, znerwicowanych, przegranych, usiłujących wydobyć się z życiowej glątwy, w której wszyscy tu grzęzną, choćby mieszkali w apartamencie za dwa miliony. Razem z Subutexem zwiedzamy kolejne mieszkania i poznajemy kolejnych bohaterów. Mieszkania to osobne ruchome pokoiki-mansjony, ruchu na scenie przy ich wymianie jest sporo, sporo jest też gadania, bo każdy z bohaterów obficie, mniej lub bardziej dowcipnie, opowiada o sobie, a Subutex dokłada swoje.

Jest zabawnie, ironicznie, z odchyleniem w stronę groteski, choć monotonnie i nużąco, bo rytm następujących po sobie scenek-portretów jest jednostajny, a spektakl trwa cztery godziny. Jest też niegroźnie, bo bohaterowie to albo poczciwiny (nawet dwaj naziole z nizin, zachowujący się jak zagubione nastolatki, czy Alex, raczej sympatyczny misiek niż bóg rocka, cracka i seksu) albo figury ulepione z grubych stereotypów: chamski producent ukostiumowany na wzór Napoleona, lesbijka w skórach i z doklejonym wąsem, kloszardka jako ta, która posiadła wiedzę o tym, co naprawdę ważne w życiu.

Staczanie się Subutexa jest zaznaczone coraz bardziej złachmanionym ubraniem, jest nawet naturalistyczna scena mycia brudnego Subutexa pod prysznicem, ale jakoś czujemy, że nic złego go nie spotka. I słusznie, bo Subutex zostanie szamanem, a wszyscy bohaterowie zgromadzą się w parku pod wspólną kołdrą, by wśród obfitej sztucznej zieleni marzyć o posthipisowskiej utopii. Po drodze zniszczą złego producenta i obejrzą słynne kasety Alexa Bleacha, a na koniec wezmą udział w pogrzebie miłego naziola i pójdą na wspólną zupkę na Plantach, wypisując się z dotychczasowego życia.

W ciepłej komediowej poczciwości

Twórcy biorą opowiadaną po bożemu (bo fabularnie) historię w nawias, nawet w wiele nawiasów, nie pozwalają na powagę, tłumią oczekiwania związane z przedstawieniem degrengolady społecznej głównego bohatera i drapieżności świata, w którym on żyje. Nie ma tu dramatycznych sytuacji ani ostrego spojrzenia na współczesność, pazurki Virginie Despentes zostały stępione.

Wszystko rozpływa się nie tyle nawet w ironii, ile w ciepłej komediowej poczciwości, w muzyce granej na żywo przez Krzysztofa Kaliskiego, w zabawach teatralnością, w aktorskich etiudach i szarżach. Chciałoby się jakiegoś zaskoczenia, przełamania, ale nic z tego. Co prawda dostajemy w formie projekcji tzw. zderzenia z rzeczywistością - krótki fragment polskiego Marszu Niepodległości i kilku krakowskich bezdomnych przedstawiających się jako Vernon Subutex (i mówiących, że dostali za to nagranie po 100 zł). Ale to tylko ozdobniki. Nie bardzo wiadomo, co mielibyśmy przez nie uzyskać, tak jak nie bardzo wiadomo, po co właściwie ten spektakl został zrobiony.

**

Teatr im. Juliusza Słowackiego. Virginie Despentes "Vernon Subutex". Przekład: Jacek Giszczak, reżyseria: Wiktor Rubin, dramaturgia: Jolanta Janiczak, kostiumy: Hanna Maciąg, scenografia: Michał Korchowiec, wideo: Przemek Czepurko, multimedia: Wiktor Bagiński, muzyka: Krzysztof Kaliski, reżyseria światła: Michał Głaszczka. Premiera 6 stycznia 2018.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji