Artykuły

Lupa i powrót Odysa

Obrońcy klasyki nie darują Krystia­nowi Lupie. To, co zrobił z Wy­spiańskim, przekracza wyobrażenia o klasycznej inscenizacji, opartej na recytacji i ocieraniu łez.

Doprawdy. Krystian Lupa nie liczy się z nikim i niczym. Nie dość. że akcję dra­matu Wyspiańskiego przeniósł z anty­ku we współczesność, nie dość że prze­brał greckich bohaterów w stroje z fil­mu "Ucieczka z Nowego Jorku", to jesz­cze wykazał całkowity brak szacunku dla świętego słowa poetyckiego, zanied­bując akcenty i średniówki. Tymczasem "Powrót Odysa" w Dramatycznym, choć w wielu miejscach zmieniono tekst dra­matu, jest zapewne bliższy oryginałowi niż niejedna tzw. wierna inscenizacją klasyki. Lupa po to przepuścił Wyspiań­skiego przez współczesne kino subkul­tury i wieloetniczności aby dojść do sed­na, którym w tragedii Wyspiańskiego jest śmierć. Cały spektakl wywiedziony jest z jednej myśli: że powrotu do Itaki nie ma. To, do czego wraca Odys, nie jest wyspą szczęśliwą, ale ruiną. Neoklasycy wmówili nam, że Grecja to kraj zamieszkany przez marmurowe posągi, oświetlony południowym słońcem, jas­ny i czysty. Żadnej z tych rzeczy nie ma na scenie. Z ciemności wynurzają się mury pałacu, pokryte napisami i bru­dem. Wewnątrz na stolach resztki jedze­nia, butelki, rupiecie w kątach i na ścia­nach. Pałac? Raczej zamtuz.

Tej samej degradacji ulegli bohate­rzy. Nie ma zalotników, jest banda pi­janych, tańczących w transie mężczyzn z tatuażami na rękach i makijażem na twarzach. Nie ma młodopolskich "dzie­wek", są dziwki, otępiałe od alkoholu i seksu. Nawet Penelopa już nie jest tą wierną i wyniosłą królową, którą zna­my z Homera. Kiedy grająca ją Alek­sandra Konieczna wychodzi do zalot­ników, wygląda jak postać z filmów Pa­soliniego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji