Artykuły

"Krakowiacy i Górale"

Mówiąc o "Krakowiakach i Góralach", trudno oddzielić legendę od tego, czym rzeczywiście jest ta - licząca sobie 200 lat bez mała - śpiewogra.

W chwili powstania, była ulotką polityczną, więcej, głosem w dyskusji; i może czymś jeszcze więcej, racjonalistyczną pochwałą mądrości. Od pierwszych przedstawień, szczęśliwie porwana przez nurt historii, stawała się czymś coraz to innym, wynikającym ze zmiennych losów kraju i ludzi, którzy chcieli ją oglądać. Stawała się dekla racją patriotyzmu i zachętą do nieposłuszeństwa wobec nieproszonych gości; stawała się później cenną pamiątką nakazującą tyleż cofanie się myślą wstecz co wybieganie wyobraźnią w przyszłość; stawała się dowodem ciągłości tradycji i kultury, dowodem nienaderwania istotnych więzi łączących dalekie już pokolenia. Stała się wreszcie "klasyką", będąc zawsze bezpretensjonalna pochwałą prostoty. Leon Schiller, który zadecydował o współczesnych dziejach tej sztuki, napisał o jej istnieniu tak: "Była to jakby tabakiera księdza Robaka. Kto "wytarł chustką zabrudzone denko", kto odrzucił przenośnie, uzupełnił niedomówienia, ten na pewno ujrzał "malowaną armię maleńką jak rój much", armię Kościuszkowską, księcia Józefa Dąbrowskiego - a potem Chłopickich i Skrzyneckich...."

Z drugiej strony dziw bierze, iż właśnie ta sztuka tak godnie obrosła w opisy, przypisy, wspominki i opowieści. Czym w końcu jest? Ciepłą - by nie powiedzieć poczciwą - opowieścią z życia bardzo wyimaginowanych krakowiaków i bardzo wyimaginowanych górali. Pisał ją Bogusławski wcześniej nawet niż Stanisław Staszic odbył pierwsze podróże "do Beskidów i Tatrów", stron wówczas egzotycznych. Muzyka do tej sztuki cieszy skromnością (tę "operę narodową", jak mówi podtytuł, skomponował Czech, co pozwala zastanowić się przez chwilę jak wielu utalentowanych ludzi spoza granic przyciągnęła polska kultura w drugiej połowie XVIII i w pierwszej XIX wieku), ale też nie wyróżnia się czysto muzycznymi wartościami. A jednak...

Czy o dzisiejszej pozycji "Krakowiaków" zadecydowały jedynie tradycja i legenda? Czy też "Krakowiacy" zawierają jakiś idiom polskości? Czy może są wciąż jeszcze sztuką dość "otwartą", by wchłonąć i wypromieniować cokolwiek z ducha współczesności? Czy może - wreszcie - sztukę tę kiedyś po prostu pokochano?

Może od początku miał tu znaczenie świadomy i jakże różny od późniejszych deklaracji i manifestów literackich czy poetyckich, stosunek Bogusławskiego do widowni i do stojących przed teatrem zadań: "To, co zowiemy publicznością, jest zbiorem wszelakim stanów, dostojności, oświecenia i powołania ludzi, wszyscy przeto mają prawo żądania zabawy w przedstawionych sobie widowiskach".

Spróbujmy tu słowo "zabawa" zrozumieć nieco głębiej, a uzyskamy program teatru rozumnego i powszechnego.

Inauguracyjne przedstawienie w nowym gmachu jest pierwszą okazją do określenia się gdyńskiego teatru w nowych warunkach i przy nowych możliwościach działania, daleko wykraczających poza dotychczasowe; pozwalających na stawanie się teatrem muzyki i dramatu, teatrem równoprawności sztuk współobecnych na scenie, śpiewu, poezji, plastyki, tańca. Klasyczna polska śpiewogra, która pozwala na takie zespolenie nie tracąc przy tym z oczu poważniejszego przesłania, utwór - zaczątek kultury popularnej, nobilitowany przez historię, odradzający się coraz to inaczej, także w utworach pisanych również dziś - to pozycja, którą gdyński teatr, po przerwie w występach, chce powitać swych dawnych i nowych widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji