Artykuły

Juliusz Cezar

PO krakowskim "Troilusie i Kressydzie" (sztukę tę nadał również 22 bm. w znakomitej obsadzie teatr radiowy) oraz warszawskich przedstawieniach "Ryszarda III" i "Makbeta" - Teatr Nowy w Łodzi wystąpił z premierą "Juliusza Cezara" , jeszcze jednej sztuki Szekspira, bardzo rzadko grywanej na naszych scenach.

Krótka informacja (w braku jej w programie teatralnym) o dziejach teatralnych tej sztuki w Polsce, Po raz pierwszy zaprezentowała polskim widzom "Juliusza Cezara" angielska trupa Johna Greena jeszcze w 1617 r. (po niemiecku). Polska prapremiera sztuki odbyła się na scenie lwowskiej w 1865 r. Warszawa obejrzała ją najpierw też w języku niemieckim (trupa Meiningenczyków w r. 1885); po polsku (w przekładzie A. Pajgerta) - w r. 1914 (reż. Zelwerowicza) i w 1928 r. (reż. L. Schillera). Poza tym wystawił "Juliusza Cezara' (w przekł. J. Kasprowicza) teatr bydgoski (1930), a Kraków zaprezentował tę sztukę (w przekł. A. Pajgerta) w 1925 r. To wszystko: 5 premier. Po wojnie nie była jeszcze grana, od ostatniej jej premiery upłynęło 30 lat.

Poza wymienionymi już tłumaczeniami przełożyli też "Juliusza Cezara" C. Norwid, J. Paszkowski, S. Koźmian, L. Ulrich, W. Tarnawski i wreszcie przekład ostatni Z. Siwicka. W jej właśnie przekładzie sztuka grana jest w Łodzi.

NA łódzkiej scenie tekst sztuki uległ dużym skrótom, usunięto też 15 postaci. Podyktowane to było nie tylko potrzebą zaniknięcia spektaklu w normalnych ramach czasowych (3 godziny) ale i - przede wszystkim - samą koncepcją reżyserską.

Szekspir daleki był od tego (podobnie jak i w innych dramatach antycznych), by pisać udramatyzowana, kronikę zamachu na dyktaturę Juliusza Cezara. Tworzywo to posłużyło mu jedynie do napisania współczesnej sztuki o wewnętrznych problemach angielskich (spisek hr. Essexa). Stąd duża dowolność w traktowaniu i historycznych wątków i samych postaci. Napisał jednak sztukę wielowarstwową i wieloznaczną, nie opowiadając się ani za dyktaturą ani za spiskiem Brutusa i Kasjusza i ukazując (raz jeszcze) mechanizm walki o władzę. Współczesny inscenizator ma przed sobą trzy możliwości: 1) opowiedzieć się po stronie spiskowców, obnażając jednocześnie źródła ich słabości (szlachetna naiwność Brutusa, który zaufał Antoniuszowi, sądząc poza tym, że usunięcie Juliusza Cezara usunie też samą dyktaturę - koncepcja znana w historii, m. in. nasi szlacheccy rewolucjoniści i dekabryści w carskiej Rosji, dalej ograniczenie się do organizacji spisku bez zorganizowania odpowiedniej sity, która mogła by się przeciwstawić próbom narzucenia nowej dyktatury), 2) jeszcze silniejsze skompromitowanie spiskowców, jako ludzi niezdolnych do rządzenia a więc usprawiedliwienia nowej dyktatury Marka Antoniusza, jako "wyższej konieczności" państwowej, 3) wierne przekazanie intencji Szekspira, a więc ograniczenie cię do obiektywnego ukazania mechanizmu walki o władzę między zwolennikami demokracji (oczywiście demokracji w ówczesnych warunkach) a dyktatury.

OTÓŻ DEJMEK - tak to odebrałem - wybrał trzecią drogę. Jego korekta poszła jednak w tym kierunku, by ukazać nie walkę dwóch sił, lecz walk dwóch postaw indywidualnych: Brutusa i Cezara a później Antoniusza. Wskazuje na to m. in. niemal zupełne wyeliminowanie tłumów obywateli rzymskiego, szczególnie w kulminacyjnej scenie przemówień Brutusa i Antoniusza i po tych przemówieniach (reżyser ograniczył się do dialogu - mało zresztą istotnego - dwóch Obywateli, jakby obawiając się kompromitowania "ludu rzymskiego" - a te właśnie sceny są ironicznym szekspirowskim komentarzem do tzw. psychologii tłumu, stanowiąc jednocześnie dość istotny element samej akcji dramatycznej; postawa tłumu przejawia się nie w gromkich, zlewających się i niezrozumiałych okrzykach płynących w teatrze z głośnika, lecz właśnie w skreślonych w większości dialogach). A przecież skreślenie m. in. kwestii wypowiedzianej przez jednego z tłumu (podczas przemówienia Marka Antoniusza) - "Boję się, aby ktoś gorszy po nim nie przyszedł" - jest dla nastrojów i mentalności tego tłumu bardzo istotne.

Warto też było zostawić scenę z poetą Cynną, którego tłum bierze początkowo za spiskowca Cynnę; świadczy to wprawdzie o bezmyślnym okrucieństwie tłumu, ale ujawnia też stosunek tłumu do kiepskiej poezji, tłumu czy może samego Szekspira (gdy tłum dowiaduje się, że Cynna jest nie spiskowcem, którego należy rozszarpać, lecz poetą, woła: "Rozszarpać go za jego złe wiersze"). Czyżby reżyser nie chciał narazić się naszym licznym kiepskim poetom?

Nie chciał się też narazić Pindarusowi, którego rola zarówno historyczna jak i w tekście Szekspira jest dość podejrzana (ułatwił Kasjuszowi samobójstwo czy taż sam był zabójcą swego pana, by uzyskać wolność); w każdym razie ten fragment sztuki odbiega w teatrze dość zasadniczo od oryginału.

A wykonanie aktorskie? Występuje w przedstawieniu 25 aktorów, ale odnotować trzeba przede wszystkim (zgodnie zresztą z koncepcją reżysera) cztery postacie: Juliusza Cezara (SEWERYN BUTRYM), Marka Antoniusza (MIECZYSŁAW VOIT), Marka Brutusa (TADEUSZ MINC) i Kasjusza (ZYGMUNT MALAWSKI). Trzeba by o tych interesujących kreacjach napisać drugą recenzję; zamiast tego - z konieczności - tylko jedna ogólna uwaga: styl ich gry i zbytnie nasilenie głosów nie mieściły się chyba w kształcie i klimacie przedstawienia, odmonumentalizowanego i ciążącego raczej ku kameralności (zrezygnowanie z operowania tłumami, wyeliminowanie dramatycznej funkcji tłumów).

Przy tych wszystkich wątpliwościach i zastrzeżeniach jest to jednak w sumie przedstawienie bardzo wartościowe, interesujące, zwarte i dynamiczne - cenny wkład do szekspirowskiego teatru w Polsce. I chyba równie cenny wkład intelektualny do naszej współczesnej świadomości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji