Artykuły

Takie śmieszne ideolo, czyli przymus prowokacji w sztuce oraz w polityce

Oczywiście, sami wiemy, że "przymus prowokacji" jest gorszy, gdy występuje jako zasada w polityce, bo zawsze jest on wyrazem kompleksu niższości, a to akurat znamy już z naszej obecnej codzienności. I przykre konsekwencje tego kompleksu także! Ta agresja, to chamstwo - to jest obrona. "Oni" ciągle czują, że są gorsi. Stąd to chwalenie się. To jest chwalenie biorące się z kompleksów - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską.

Maria Malatyńska: Śmieszne, wdzięczne "ideolo", wprost z Tuwima i jego "Balu w Operze", rzecz o której wspominaliśmy przed tygodniem, wciąż Panu towarzyszy, chyba trochę zastępując bezpośrednie myślenie i bezpośrednią rozmowę o tym, co wokół. Czy to jest ta wyższa umiejętność, w której tylko artyści potrafią się poruszać?

Jerzy Stuhr: Jeśli mają możliwość wyboru literatury, to tak! Przecież już wszystko zostało kiedyś napisane. Trzeba tylko znaleźć sposób na inscenizację. "Ideolo, ideolo" Tuwima - nie wiem, czy mi się to uda dobrze zrobić. Ale wybrałem dwie takie "niewinne dziewczynki", które między wielkimi sloganami ideologicznymi, jakimi atakuje wszystkich bez przerwy wielka falanga ludzka, będą odgrywały "normalne życie"... Ale odpowiadają im tylko slogany ideologiczne.

To jest tak pięknie napisane, że te dziewczynki reprezentując "normalne życie", tu są wrogami, bo nie skandują tak, jak tamci. Tylko jakieś drobiazgi są dla nich interesujące: "dwa znaczki pocztowe poproszę, żyć się normalnie chce... ale nie wolno! Ideolo, ideolo...!"

Więc mówię studentom: wszystko zrozumiecie, popatrzcie czasem na obrady Sejmu!

Ale to ich akurat nie interesuje. Telewizorów w domu nie mają, nie oglądają informacji, ale i filmów, tylko w Internecie znajdą ci akurat wszystko.

"Tarantella", który jest u Tuwima tańcem podstawowym, chciałem im przybliżyć i wytłumaczyć, ale pół minuty trwało, gdy wszystko sami mi znaleźli w swoich smartfonach!

Na scenie będzie to raczej... satanella, niż tarantella! Ostra, dynamiczna, szybka! Czyżby więc tuwimowskie "ideolo" już do nich nie przemawiało?

Usiłuję im to tłumaczyć także i dlatego, że póki oni są w takim inkubatorze, razem, tu w Szkole, to wszystko im można przedstawić. Ale za chwilę wejdą samotnie w życie i będą musieli na własnej skórze poznać wszystko. Wiem, dojrzewa się w różnym tempie. Ja dojrzałem życiowo w dwa dni, w '68 roku! W dwa dni! Wcześniej też się tym nie interesowałem, co się dzieje! No, ewentualnie w domu, gdy widziałem, że ojciec, bezpartyjny prokurator miał kłopoty. A nagle w dwa dni dowiedziałem się, że są zagrożone prawa, że ludzie są zagrożeni.

Nasi studenci też pójdą gdzieś, do swoich teatrów, a tam niewiele starsi koledzy powiedzą im, że np. dziś, po spektaklu zaklejamy usta... a oni nie będą wiedzieli o co chodzi.

W iluż to dzisiaj spektaklach wychodzą aktorzy i czytają teksty, a to przeciwko dyrekcji, a to przeciwko komu innemu... Więc pytam, a wy co, pójdziecie sobie wtedy na drinka, na pizzę? Artysta musi wiedzieć i rozumieć, i musi się wypowiedzieć. Najlepiej za pomocą tekstów.

Dyskusje wtedy, za czasów Tuwima też były. W latach dwudziestych Lechoń napisał np. "Niech wiosną wiosnę, a nie Polskę zobaczę!" Dziesięć lat później, Lechoń już nie żył.

Własnym życiem i śmiercią pokazał niezgodę na wszystko, co działo się dookoła. Czytaliśmy jak popełnił samobójstwo: siedział z kimś w kawiarni. I nagle przeprosił, pojechał windą na ostatnie piętro i skoczył. Odszedł od stolika. Z Gombrowiczem korespondował długo, może tak na siebie działali?

Bo Gombrowicz, biedny człowiek, miał w sobie znowu nieustanny przymus prowokacji. Pojechał do Paryża i skłócił wszystkich ze wszystkimi. Dlaczego? Bo tak się bał, że zostanie zaatakowany, że prowokacja stała się jego samoobroną.

Oczywiście, sami wiemy, że ten "przymus prowokacji" jest gorszy, gdy występuje jako zasada w polityce, bo zawsze jest on wyrazem kompleksu niższości, a to akurat znamy już z naszej obecnej codzienności. I przykre konsekwencje tego kompleksu także!

Ta agresja, to chamstwo - to jest obrona. "Oni" ciągle czują, że są gorsi. Stąd to chwalenie się. To jest chwalenie biorące się z kompleksów.

Czytałem analizę, że to się stąd bierze. A ja z ciekawością patrzę na politykę od strony psychologicznej . Wystarczy spojrzeć na ostatnie roszady rządowe. Dla mnie nic się nie zmieniło. Najważniejsi pretorianie dostali co najważniejsze. A, że się ktoś na czymś nie zna? Wcześniej też były z tym problemy, ale bezwstyd bierze się też z kompleksu!

To jest choroba obecnej Polski. Na każdym polu. Od brudnych dresów na ulicach - po bezwstydne wypowiedzi polityków. Bolesnym dla mnie obrazem bezwstydu jest kpina z nazwisk. . Taką ich kpiną jest wypowiadanie za każdym razem pełnego nazwiska pani Róży Thun.

Chcą ją tym obrażać, świadczyć o tym, że ona jest wrogiem Polski. Jej własnym nazwiskiem smagają ją, telewizja, gazety prześcigają się w tym smaganiu. Absurd? Jeden z wielu! Ideolo, ideolo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji