Artykuły

Reżyser na eksport

W Polsce reżyserują były dyrektor Komedii Francuskiej i artyści z Litwy. Polacy pracują w Niemczech, Austrii i Francji. Europejska wspólnota teatralna w akcji - pisze Paweł Sztarbowski w Newsweeku Polska.

Kiedy Krzysztof Warlikowski zaprezentował w ubiegłym roku na najsłynniejszym europejskim festiwalu w Awinionie przedstawienie "Krum" [na zdjęciu] poważny dziennik "Le Figaro" napisał, że mógłby zostać dyrektorem całego festiwalu. A jest to impreza gigantyczna, prestiżowa i jej dyrektor to jedna z najważniejszych osobistości w teatralnym niebie Europy.

Polski teatr od dawna jest wyraźnie obecny w świecie artystycznym, wystarczy wspomnieć sukcesy i wpływy Grotowskiego, Kantora czy Swinarskiego.

Dziś znów polscy reżyserzy czują się swobodnie w europejskich teatrach - premiery przygotowują Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski, Anna Augustynowicz. Polsko-niemiecki projekt zrealizował Mikołaj Grabowski, a do podobnego przymierza się Jan Klata.

13 maja w Theater an der Wien odbędzie się w ramach Roku Mozartowskiego premiera "Czarodziejskiego fletu" w reżyserii Krystiana Lupy. Będzie to pierwsza realizacja Lupy w operze. Bilety na pierwsze spektakle zostały wyprzedane już dawno.

Lupa znany jest wiedeńskiej publiczności od 2000 roku, gdy zrobił na niej wielkie wrażenie wystawiając "Braci Karamazow".

Cóż takiego Polak pokazał Austriakom, czego nie mieliby w Burgtheater, który uchodzi za najlepszą scenę na świecie? Ich teatr opiera się na dystansie i grotesce. Być może zatem Lupa uwodzi tonem serio i tym, że nie interesuje go perspektywa społeczna czy tym bardziej polityczna. Jego teatr to czysta metafizyka. Być może to sprawiło, że Lupę pokochali też Francuzi, przywykli do deklamacji i uporządkowanej formy. Podobno po pokazach "Braci Karamazow" w Paryżu (2000) polskiemu reżyserowi dziękował Peter Brook, papież współczesnego teatru, płacząc przy tym jak dziecko.

We Francji ogromne sukcesy odnosi Krzysztof Warlikowski. Jego nazwisko jest tam znane ze względu na powodzenie "Oczyszczonych" i "Kruma" w Awinionie oraz "Dybuka" w Theatre des Bouffes du Nord. W 2003 roku "Oczyszczeni" zostali uznani przez Francuski Związek Krytyków Teatralnych za najlepsze przedstawienie obcojęzyczne. Dzięki sukcesom reżyser został zaproszony do współpracy z Opera de Paris. Już trwają próby do "Ifigenii w Taurydzie" Glucka - premiera odbędzie się 8 czerwca. Na 27 kwietnia 2007 r. zaplanowano premierę "Sprawy Makropulosa" Janaćka także w reżyserii Warlikowskiego, który zrealizował już wiele spektakli za granicą, m.in. w Izraelu, Niemczech i Holandii, ale we Francji odnosił dotąd sukcesy przedstawieniami przywożonymi z Polski.

Lupa i Warlikowski mają to szczęście, że nie dotyczy ich bariera językowa. Pierwszy świetnie włada niemieckim, a drugi - francuskim. Kłopoty językowe w pracy z duńskimi aktorami były największym problemem Anny Augustynowicz. 28 kwietnia w Badteatret w Kopenhadze odbyła się premiera "Jeppe ze wzgórza" Ludviga Holberga. Sztuka oparta jest na motywie "z chłopa król". Głównego bohatera spito i wmówiono mu, że jest panem, by potem w łachmanach wyrzucić go na gnój. Tekst zaproponowali gospodarze w ramach programu "Polacy nadchodzą" który ma przybliżyć Duńczykom polskich artystów. Augustynowicz skupiła się na pokazaniu mechanizmów rozwoju społeczeństwa masowego. Inspirowały ją także skutki wejścia Polski do Unii Europejskiej. Formułuje ostre wnioski i przestrzega, byśmy i my któregoś dnia, odrzuceni przez Europę, nie obudzili się na kupie gnoju.

Przedstawienie z udziałem polsko-niemieckiej obsady zrealizował w 2005 roku Mikołaj Grabowski. Efektem współpracy Dusseldorfer Schauspielhaus i Starego Teatru w Krakowie była prapremiera "Nocy" Andrzeja Stasiuka. W Niemczech towarzyszyło temu prowokacyjne hasło "Nowa Europa. Czekanie na barbarzyńców". Stasiuk zderzył polsko-niemieckie fobie i kompleksy. Bohaterami "Nocy" są złodziej samochodów - z Polski i niemiecki jubiler, który zastrzelił złodzieja, doznając przy tym ataku serca. Teraz czeka na przeszczep, a dawcą jest właśnie Polak. Sztuka wywołuje salwy śmiechu, bo dla Niemców nowością był absurdalny humor polityczny.

Czy równie do śmiechu będzie polskim i niemieckim widzom oglądającym "Transfer" Jana Klaty? Przedstawienie ma powstać w koprodukcji wrocławskiego Teatru Współczesnego i Volksbuhne oraz Buro Copernicus w Berlinie. Głównym tematem będą losy Niemców wysiedlonych z polskich Ziem Zachodnich. Jeszcze nie zaczęły się próby, a już wglądu do scenariusza sztuki zażądała senator PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes Powiernictwa Polskiego, które przeciwstawia się zabiegom Niemców starających się o zwrot ich przedwojennych własności. Pani senator obawia się, że sztuka może w złym świetle przedstawiać temat wypędzeń. Mają nad nim pracować wspólnie aktorzy i świadkowie wydarzeń, którzy zmuszeni byli zostawić swoje domy. Będą to zarówno Niemcy, jak i Polacy przesiedlani z Kresów. Klata planuje, by niektórzy z nich opowiadali swoje historie ze sceny.

Jak widać, reguła jest prosta: im młodszy reżyser i dramaturg, tym wyraźniej wpisany jest w jakiś szerszy program propagujący polską sztukę na Zachodzie. A programy te formułowane są tak, by poruszały aktualne problemy społeczne. Jeśli artyści młodego pokolenia chcą się pokazać na zagranicznych scenach, muszą w nich uczestniczyć. I tylko Lupa i Warlikowski wyrobili sobie na tyle mocną pozycję, że mogą wybierać tytuły i narzucać swoją wizję artystyczną. Dają francuskim czy austriackim widzom coś, co jest ponad polityką i społecznymi uwarunkowaniami. Nie mówią o Polakach w odniesieniu do innych nacji, ale podejmują uniwersalne problemy, które wszędzie działają z równą siłą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji